niedziela, 14 lipca 2013

Elbląski epilog czyli tak grać nie będziemy, Panowie!



Jeśli prawda, dotycząca elbląskich „taśm Wilka” miałaby wyglądać tak, jak prezentuje ją „Wprost” to cóż…
Czy jest prawdopodobne, że to otoczenie kandydata Prawa i Sprawiedliwości przygotowało cała intrygę? Owszem. Jest to, biorąc pod uwagę pewne okoliczności tej całej historii bardzo prawdopodobne. Kluczem do oceny prawdopodobieństwa zdarzeń, opisanych przez tygodnik jest zachowanie zwycięzcy wyborów, dziś już Prezydenta Elbląga po ujawnieniu nagrań. Jest jasne, że kto jak kto ale właśnie on najszybciej był w stanie wskazać, gdzie należy szukać autora czy autorów nagrania. On doskonale wiedział z kim i gdzie prowadził poszczególne rozmowy, które później, w formie ocenzurowanych nagrań poznać mogła opinia publiczna. Przyznam szczerze, oczekiwałem wskazania przez niego osoby, która była odpowiedzialna za ten element brudnej gry wyborczej. Przyznam też, że reakcja Wilka zaskoczyła mnie. Kiedy, komentując ów istotny dla wyborów, które wygrał epizod, powiedział, że nie chce wracać do przeszłości a skupić się na czekających go wyzwaniach. Jakkolwiek można było dopatrywać się w tym wielkoduszności, niechęci do ciągnięcia sporu i eskalowania konfliktu, z perspektywy ogłoszonych rewelacji może to wyglądać również na próbę ukrycia prawdy i ludzi, którzy w to wszystko byli zamieszani.
Teraz, jak to się mówi, mleko się rozlało i pan Wilk chyba nie ma już wyjścia. Ma do wyboru… Właściwie wyboru nie ma. Wszystko, co może zrobić to ujawnić z kim i w jakich okolicznościach prowadził dialogi, które zostały ku radości gawiedzi zarejestrowane i po stosownej obróbce opublikowane. Nie ma wyjścia nie tylko dlatego, że „Wprost” napisał, co napisał. Teraz niestety musi zabrać głos z uwagi na to, że już po ujawnieniu nagrań dość powszechnie o intrygę oskarżano jego politycznych rywali.
Jeśli okaże się, że Wilk i jego koledzy nie mają z tym nic wspólnego, problemu nie będzie. Problem będzie miał „Wprost” i jego dziennikarze.
Jeśli natomiast wyjdzie na jaw, że „Wprost” nie fantazjuje…
Biorąc pod uwagę szkody, jakie ta sprawa mogła przed wyborami w Elblągu wyrządzić partii, która wystawiła Wilka i jakie wyrządzi jej teraz, jeśli okaże się robotą, że się tak wyrażę, „wewnątrzpartyjną”, nie ma się nawet co zastanawiać jak PiS powinien postąpić z „pomysłodawcami” i „realizatorami” tego przedsięwzięcia. Bez względu na to kim są i jakie stanowiska zajmują. Dla kogoś takiego w przyzwoitej partii, a jak mniemam PiS się za taką uważa, miejsca dla kogoś takiego po prostu nie powinno być. I chyba nie wymagam zbyt wiele sugerując, że takich oszustów i na dokładkę debili należy trzymać z dala od polityki i jakiejkolwiek działalności publicznej. Pożytek z nich wątpliwy a zagrożenie niewyobrażalne.
Jak by nie było teraz piłka po stronie Prawa i Sprawiedliwości. I przyznam, trochę się niecierpliwię tą ciszą z tej strony. Tu nie ma na co czekać! Czas też może kosztować.
ps. Jeśli ktoś ma zamiar deliberować tu o wiarygodności „Wprost” niech sobie daruje. Na ten temat wypowiedzieć powinni się głowni zainteresowani. Podważając te rewelacje. I od ich wiarygodnych wyjaśnień zależy, jak rzecz cała będzie wyglądać. W tej sprawie mam prawo tego oczekiwać bo sam gardłowałem o „ubeckich metodach”. Jak się okaże, że gołosłownie, odszczekam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz