Wynik
najważniejszego z dzisiejszych głosowań wzbudził we mnie, choć powinien chyba w
kimś zupełnie innym, pewną refleksję.
Jeśli
zastawić ze sobą stan finansów publicznych, opisany przede wszystkim wielkością
rozminięcia się pierwotnej wersji i tej, którą w takim pośpiechu w ostatnich
dniach sklecono, z wypowiedziami człowieka, który za to odpowiada w każdym
znaczeniu tych słów, ludzie mający się za odpowiedzialnych z miejsca powinni poczuć
w głowie próg ostrożnościowy. Chodzi mi zarówno o bezrefleksyjne przechwalanie
się „wyśmienitym” wykonaniem budżetu „w warunkach spowolnienia” jak też, w
szczególności, o gotowość występowania z wykładami, adresowanymi do tych, co
stanu pana ministra, przesiąkniętego samozadowoleniem czy nawet
samouwielbieniem nie podzielają. Trudno nie uznać za osobę bezrefleksyjną
kogoś, kto zapomina, że mu się plan prawie o 80% rozjechał, nie pamięta, że był
ostrzegany, iż tak właśnie się stanie i który ów nierealny plan klecił
dokładnie w tych samych „warunkach spowolnienia”, w których go później
realizował.
I
właśnie wobec pychy i zadęcia człowieka, który w tak oczywisty sposób popełnił
zapowiadaną zawczasu pomyłkę ten próg nam się w głowach powinien pojawić.
Krzyczący do nas, że jest to człowiek niebezpieczny i nieobliczalny. Te 80%
powinno robić wrażenie. Wielkie wrażenie. Tak wielkie, że powinniśmy pomyśleć o
jakimś skuteczniejszym kagańcu dla szaleńca.
Zamiast
tego 235 durniów zdecydowało się skasować prawne zabezpieczenie, gwarantujące,
że ów buchalter, z rozbuchaną skłonnością do pomyłek w takiej skali, nie zechce
pokazać, że stać go na jeszcze więcej. Można to porównać do specyficznego
konsylium, które widząc wariata gmerającego przy prądzie decyduje dla jego
dobra, by jeszcze podnieść napięcie. Gdyby jeszcze groziło to tym tylko, że
trzepnie owego wariata. Jednak to trzepnie niestety nas.
Tak
przy okazji głosowania nad oddaniem wariatowi bardziej niebezpiecznych zabawek
warto chwilę poświęcić trzem „bohaterom” ostatnich dni. Ktoś mógłby powiedzieć,
że wobec tego, co ich partia upichciła Polakom, zachowali się przyzwoicie. Otóż
nic podobnego. Wczoraj czy też przedwczoraj pan Gowin, tłumacząc odmienność
swego i partyjnego stanowiska w rzeczonej sprawie, powiedział, że nie będzie
głosował za rozwiązaniem szkodliwym dla państwa. Zatem on i jego koledzy
wiedzieli, że państwu i jego obywatelom uczyniona zostanie szkoda. Bo szkodą
oczywistą jest wobec spadających dochodów zwiększać zadłużenie. Tu taka uwaga
ogólniejsza, dotycząca dyskusji o deficycie. Jakoś mało dyskutantów wychodzi
poza kwestie różycy w liczbach i pomyłki w rachubach. Deficyt to nie jest żadne
tam zadanie z algebry. To wielkość kwoty, na pokrycie której trzeba znaleźć
inne pieniądze niż te, które państwo zarobiło. Nie będę tłumaczył, ze pieniądze
to nie kopalina i trzeba je będzie jakimś tam, pewnie nie małym, kosztem
pożyczyć.
Ale
wróćmy do Gowina i do jego kolegów konserwatystów. Ich wstrzymanie się od głosu
przy świadomości szkody, którą ich koledzy właśnie czynią, nie jest ani
heroiczne ani nawet przyzwoite. Przyzwoite byłoby głosowanie przeciw. To, co
zrobił Gowin, Żalek i Godson było tylko cwaniackie. Napisałbym, że głupie ale wiem,
że głupcami nie są i wiedzą który guzik naciskali.
Całokształt
ostatniej radosnej twórczości koalicji, w której, nie zapomnieć proszę na
przyszłość, jest też PSL, który pewnie za niedługo brany będzie pod uwagę jako
atrakcyjny koalicjant bez względu na to, kto będzie brał pod uwagę, obejmujący
nie tylko majstrowanie przy gniazdku, to jest przy progach ostrożnościowych,
przy deficycie, przy formie nadzoru nad działalnością banków i wreszcie
obsadzenie NIK swoim człowiekiem powinien uruchamiać kolejny próg
ostrożnościowy w naszych głowach. To, że nad stanowieniem prawa i nad naszą
przyszłością czuwa 235 durniów powinno zaś stawiać nam włosy na głowach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz