Nie tak dawno wybuchła awantura, dotycząca nowego
doradcy Ministra Spraw Wewnętrznych. Sprawa jest na tyle znana, iż przypomnę
tylko, że chodziło o 21-letniego młodziana z doświadczeniem we współpracy z
Radą Rodziców pewnego gimnazjum i podobnym organem pewnego liceum.
Po jakimś czasie sam Minister postanowił się
ustosunkować czy też usprawiedliwić. Nie za bardzo mu to, przynajmniej w mojej
ocenie, wyszło. Począwszy od dość długiego czasu na zebranie myśli i
wyjaśnienie czemu akurat ten młodzian. Czas ów pozwala podejrzewać, że musiał
się dość długo pan Minister zastanawiać nad tym czemu podjął taką decyzję. I,
prawdę mówiąc, nie dziwię się jemu czytając jego usprawiedliwienie. Jest ono
dość długie i pełne radujących serce ale zbyt ogólnych argumentów, dotyczących
potrzeby zatrudniania najzdolniejszych. Pisze pan Sienkiewicz, że „Jakoś
nikogo nie oburza fakt, że międzynarodowe korporacje zatrudniają wybijających
się studentów, także w Polsce, by zagwarantować sobie dopływ "świeżej
krwi". Podobnie nikogo nie dziwi praktyka firm headhunterskich
(rekrutacyjnych) szukających przyszłych pracowników wśród najambitniejszych
roczników studentów.”* I ja się w zasadzie zgadzam z panem Ministrem.
Nie oburza bo i czemu by miała? Tyle tylko, że
jakoś nie przytoczył Minister konkretnych argumentów, które pozwoliłyby
mieć pewność, iż i w tym konkretnym wypadku mamy do czynienia z „wybijającym
się studentem”. Swoją drogą jak ów młodzian miał się wybić, skoro jego wiek
wskazuje, że jeszcze nie za bardzo miał kiedy? Poza „pracą dla Rady Rodziców”.
Gdyby szukać jakichś konkretów, pozwalających uznać ów angaż za racjonalny,
pozostaje tylko stwierdzenie Sienkiewicza, że ów młody człowiek „Przez
ten okres, rezygnując z wakacji, ma pomóc urzędnikom MSW w systemie
komunikowania się poprzez media społecznościowe. Prym w nich wiodą ludzie
poniżej 25. roku życia, dla których te media są jak oddychanie.” Cóż
oznaczać ma ta pomoc urzędnikom MSW, nie mam pojęcia. Podejrzewam, że uczyni
wszystko, by ministerstwo „na fejsie” miało masę „lajków” i ogólnie wyszło w
oczach tych 25- latków na „zajefajne”. No imponujące przedsięwzięcie. Zważywszy
na to, że pewnie z 90% tych 25- latków nie wie, że istnieje coś takiego jak
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. I pewnie kamienie żółciowe im się z powodu
niewiedzy nie robią. W ogóle myślę, że im kto dłużej nie czuje w życiu
obecności tego bytu, tym jest zwyczajnie szczęśliwszy.
Nie napisał pan Minister również nic o tym, skąd
wydłubał tego „wybijającego się studenta”. Może mamy do czynienia z przywołaną
„praktyką firm headhunterskich” ale wypadałoby to jasno powiedzieć. Wskazując
kilka niezbędnych szczegółów. Tak jak i zadeklarować twardo i zdecydowanie, że
ów „wybijający się” 21- latek nie jest powiązany rodzinnie ani z Ministrem, ani
z kimkolwiek z kierownictwa resortu. I że nie jest latoroślą jakichś bliskich
znajomych kogokolwiek z ludzi, od których Minister zależy czy też z którymi
żyje czy chciałby żyć w świetnych stosunkach.
Właśnie te kwestie zdają się najbardziej niepokoić
tych, którzy ten niepokój publicznie wyrażali.
Z wypowiedzi pana Ministra możemy się natomiast
dowiedzieć tego, że ów „wybijający się student” wkrótce pożegna resort ministra
Sienkiewicza i wróci na studia w Londynie. To nieco burzy obraz aktywnych i
profesjonalnych łowów na samorodne talenty, który stara się nam wcisnąć
Sienkiewicz. Bo tu „wybijający się student”, „łowcy talentów” a zaraz „wróci na
studia w Londynie”. Toż to oczywiste marnotrawstwo. Które wygląda bardziej na
wakacyjną, studencką fuchę, tyle, że nie przy roznoszeniu ulotek czy w ogródku
piwnym, na co liczyć morze zdecydowana większość studentów, a w gabinecie
politycznym. Oczywiście cieszy mnie to równie mocno jak smucą mnie ci młodzi i
wykształceni, wykonujący kiepsko płatne i całkowicie pomijające ich rzeczywiste
i potencjalne kompetencje.
W tekście autorstwa ministra Sienkiewicza jest
fragment, na który polecałbym zwrócić szczególną uwagę. Dotyczy on związanych
rąk przy zatrudnianiu w administracji publicznej, powodujących, że prawdziwe
talenty nigdy na rzecz państwa nie będą pracować. Skarży się Minister,
zwracając uwagę „Równocześnie wciąż mamy sobie za złe, że nie potrafimy ściągać do
pracy na rzecz państwa młodych, zdolnych, dobrze wykształconych ludzi, z
zazdrością patrząc na kraje, w których awans zawodowy nie zależy od wieku, lecz
zdolności do innowacji i wiedzy. Gdybym teraz chciał zatrudnić w MSW wybitnego
menedżera i eksperta z wieloletnim dorobkiem, miałbym z tym duże problemy. Nie
przez poziom wynagrodzenia - jest sporo osób gotowych poświęcić parę lat pracy
państwu dla zasady, nie dla pieniędzy. Lecz przepisy regulujące przyjmowanie do
administracji państwowej skazywałyby ich na poślednie stanowiska, niemające nic
wspólnego z ich faktycznymi umiejętnościami.”
Brzmi to zarówno dramatycznie i jak najbardziej
celnie. Chętnie bym się pod tymi uwagami podpisał gdyby nie fakt, że rząd,
którego jest pan Sienkewicz od niedawne ministrem, sprawuje władze w zasadzie
siódmy rok i chyba nikt nie bronił mu przez ten czas uzdrowić tych zasad i
mechanizmów, które tak uwierają pana Ministra. A i on sam też mógłby popracować
nad jakimś dokumentem, wychodzącym naprzeciw sygnalizowanym bolączkom. Prawdę
mówiąc mam przekonanie, że mniej by to go kosztowało wysiłku niż sensowne
tłumaczenie racjonalności wakacyjnego zatrudniania w gabinecie politycznym
chłopczyny z bogatym doświadczeniem w kontaktach z radami rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz