W świetle
ostatnich zdarzeń i najnowszych planów, zgłaszanych lawiną przez kolejnych
reprezentantów politycznego mainstreamu przestaje dziwić ostatnie wyniesienie
na świeckie ołtarze Zygmunta Baumana. Jak wiadomo, będąc młodzieńcem, z naganem
w ręku zwalczał on siedzących po lasach „polskich faszystów” więc teraz, gdy
przed Polską kolejna batalia z nimi, tym razem ukrytymi głownie na stadionach i
po prokuraturach, jego doświadczenie będzie jak znalazł. W ogóle tych
pokrewieństw i analogii jakby więcej. Palikot, po przegranym referendum 1946…
znaczy wyborach w Elblągu, głosi potrzebę zaostrzenia kursu zamiarując wręcz
wieszać i pluć. Co prawda Biedroń tonuje zapędy szefa tłumacząc, że wszystko
będzie zgodne z prawem, które wcześniej należy dostosować do potrzeb ale
chciałbym widzieć ten przepis legalizujący plucie. Aż tak durni to nawet
palikociarze chyba nie są!
Żarty żartami
ale to, co i jak władza zamierza z „polskim faszyzmem” robić naprawdę zaczyna
budzić poważne obawy. Minister, odpowiedzialny za nasze wewnętrzne
bezpieczeństwo, ogłasza, że policzył i zna wszystkich „faszystów”. Z jednej
strony można sugerować, że nie ma ich tak naprawdę zbyt wielu skoro władzy,
która ma problem ze wszystkim co powinna i musi robić i aktywnością raczej nie
grzeszy, tak szybko udało się to liczenie przeprowadzić. No chyba, że właśnie
dlatego nic nie idzie jak należy bo wszystkie siły państwa rzucono „na odcinek”
liczenia wrogów. Znaczy „faszystów”.
Dużo bardziej poważnie od
wymachiwania szabelką przez Sienkiewicza brzmią uwagi Prezydenta Komorowskiego,
który chciałby, żeby zrobić coś z prokuraturą, bo ona to prawdziwe siedlisko
„środowisk skrajnych”. Kalisz mu o tym powiedział. Zdaję sobie sprawę, że
Kaliszowi może się wydawać miłośnikiem Adolfa każdy, kto z nim nie wdrapał się
na stosowną platformę i nie wywijał sadłem na „paradzie równości” ale nie wiem,
czy zdaje sobie z tego sprawę Komorowski.. Może i tak tylko mu akurat pretekst
podsuwany przez Kalisza pasuje. Jak wiadomo nasza Głowa lubi funkcjonariuszy
sprawiedliwości o stosownej temperaturze. Ci wpadający w czerwień są jakby
gorętsi. Tu tak nawiasem ciekawe nawiązanie do tego, co na wstępie napisałem
przywołując Baumana. Otóż według Głowy prokuratura obsadzona przez „faszystów”
jest „stalinowska”. Mając pod bokiem Nałęcza i jemu podobnych może swój punkt
widzenia mieć już iście baumanowski. Ponowoczesny.
Nagłe
przejrzenie na oczy naszego politycznego mainstreamu i uświadomienie sobie jaka
zaraza tkwi w „pałacach sprawiedliwości” po siedmiu latach tej samej władzy i
po reformie, przez tę samą władzę wprowadzoną w „pałacach” budzi nie tyle
zdumienie ile obawę. Ja myślę, że im bliżej będzie wyborów i im więcej będzie
sondaży, w których szanse na reelekcję rządzących obecnie będą coraz wątlejsze,
tym więcej będzie ujawnianych „zagrożeń dla demokracji” i głosów o konieczności
podejmowania nadzwyczajnych działań. I tu ten 1946 rok sam się narzuca jako
analogia. Z tym „policzeniem” przeciwnika czasem na jego neutralizację. Odnoszę wrażenie, że władza, tak jak bardzo
lubi być władzą, tak samo bardzo wątpi, że w normalny sposób może to co lubi
utrzymać. No ale lubi i już.
Słucham właśnie
jak Kalisz tłumaczy, skąd ten cały „trąd w pałacu sprawiedliwości”. Otóż za
dużo w prokuraturze jest „konserwatyzmu czyli ziobryzmu”. A w ogóle jest ona,
prokuratura taka, jakbyśmy mieli rok 1950. Ja pominę już tę próbę lepienia
„ziobryzmu” ze „stalinizmem” bo się przyzwyczaiłem, że to częsta metoda
postkomunistów udających, że w Polsce pojawili się po 1956, obalając jakiś obcy
im reżim. Zwrócę zaś uwagę na to, że między rokiem 1950 a tym dzisiejszym
„trądem” paru gości z tak zwanej „lewicy”, w tym i sam Kalisz, jako
Prokuratorzy Generalni mogli ten „konserwatywny stalinizm” dawno wymieść. Takie
nagłe przejrzenie na oczy po czasie to zarazem „musztarda po obiedzie” jak i
„pieprzenie w bambus”.
Na koniec takie
przypomnienie, odnośnie tego „stalinizmu” w ‘sprawiedliwości”, z którym coś tam
pewnie na rzeczy jest. Ciągle trudno zapomnieć reakcję prezesa jednego z sądów
na rzekomy telefon z Komitetu Centralnego… znaczy z gabinetu Prezesa Rady
Ministrów. Trudno się oprzeć wrażeniu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz