poniedziałek, 8 lipca 2013

Inna twarz Platformy



Czekając wczoraj na choćby przybliżone wyniki elbląskiej elekcji, na "czerwonym pasku” jednej z telewizji informacyjnej zobaczyłem wynik jednego z naprędce zorganizowanych w mieście sondaży oraz komentarz kandydatki Platformy Obywatelskiej, której dawał on dość wyraźne zwycięstwo. Pani Gelert zapowiadała, że dzięki temu zwycięstwu Platforma ma okazję pokazać „inną twarz”.
To, oraz „gorące” komentarze zwolenników PO, pojawiające się w formie notek czy głosów w dyskusji na forach już po podaniu szacunkowych wyników, przekonujące słowami pokonanej Gelert że PO „nie poniosła porażki lecz nie zwyciężyła” to znakomity punkt wyjście by z tej „innej twarzy” Platformy wyciągnąć parę wniosków.
Wbrew dobrej minie kandydatki PO, wynik wyborów to klęska tej partii. I to rozumiana dwojako. Po pierwsze przegrała ona i utraciła władzę w miejscu, w którym było to nie do pomyślenia. Co pokazuje, że urok osobisty Tuska, desant ministrów, otwieranie w świetle kamer „nowych domów” już nie działa tak, jak powinno. To dobrzy komentarz do wyrażonej ze spora pewnością siebie opinii szefa PO i premiera, że do 2015 r. „los się musi odmienić”.
Po drugie to sprawa „siły rażenia” wspomnianej przez Gelert „innej twarzy PO”. Już po I turze wyborów, w której Wilk pokonał Gelert circa 10 punktami procentowymi, pojawiły się głosy, wskazujące, że ostatecznie wygrać może kandydatka z drugiego miejsca. Nie były one, w tym dość głośne i skutkujące sporym odzewem w Salonie 24 kalkulacje J. F. Libickiego, pozbawione logiki. Kiedy zatem uruchomiona została akcja „Jarucka bis” i ujawniono „taśmy prawdy”, byłem przekonany, że może się to Platformie i jej kandydatce udać. Inaczej niż większość, na wspomniany, przeprowadzony po amatorsku sondaż jednego z miejscowych portali patrzyłem jako na coś całkiem prawdopodobnego. A może i pewnego.
Te 3 punkty procentowe na korzyść Wilka, uzyskane mimo pokazania przez PO „innej twarzy” to tak naprawdę nokaut. Pokazujący, że możliwości partii Tuska, dość urozmaicone w formie, mają coraz mniejszą skuteczność i, powiedzmy, „siłę rażenia”.
Elbląg, jako rozgrzewka przez kolejnymi, ujętymi i jeszcze nie znajdującymi się w politycznym kalendarzu kolejnymi elekcjami to cenna i bardzo potrzebna lekcja. Pokazująca przede wszystkim jak będzie wyglądać „inna twarz” PO walczącej o polityczne trwanie u władzy. Będąca przy tym nauczka i przestrogą dla jej przeciwników, którzy już wiedzą, że zanim cokolwiek zrobią czy powiedzą, muszą sobie przypomnieć, że gdzieś może się czaić ukryte oko czy też ucho Platformy, będące właśnie częścią tej :”innej twarzy”. Mimo nerwów, jakie na finiszu sprezentował nam Elbląg dobrze, że metody walki wyborczej zdesperowanej partii Tuska mogliśmy zobaczyć tam a nie w skali ogólnopolskiej.
Mam nadzieję, że ta elbląska lekcja nie zakończyła się jeszcze. Że „taśmy prawdy” będą miały swój ciąg dalszy bo to nie był ot taki sobie epizodzik tylko dość specjalna i bardzo niebezpieczna odmiana „demokracji” made in PO. Mam nadzieję, że polityczni konkurenci nie pozwolą na to, by z pamięci wyborców wyleciało to, jak Platforma próbowała zachować władze w Elblągu i jakich metod używała przeciwko konkurentowi próbującemu zrewoltować przeciwko niej Warszawę.
Świadomość, że przy kolejnych wyborach częściej będziemy oglądać tę „inną”, esbecka czy tam jarucką „twarz” partii, co sama siebie nazwała „obywatelską” to najważniejsza wartość dodana tego, co działo się i stało w Elblągu. Gdzie PO, mimo brudnej gry, z którą rzecz jasna „nie miała nic wspólnego” dostała baty. Wiadomo już jak będzie grać i wiadomo też, że to już nie działa, jak działało.
Ja rozumiem wagę tego w końcu prowincjonalnego miasteczka dla balansującej dziś na równi pochyłej i próbującej złapać na dłużej równowagę partii władzy, ale wydobycie takiego asa z rękawa i pozwolenie na to, by odpalona bomba okazała się mizernym kapiszonem,  z punktu widzenia wyborczej walki, to duży błąd.
Nie bez satysfakcji pozwolę sobie zauważyć, adresując te uwagę do przegranej Gelert i stojącego przed kolejnymi przegranymi Tuska, że tę „inną twarz”, którą postraszyli w Elblągu, mogli zachować na lepszą okazję. A tak ludzie zobaczyli, przyzwyczaili się i wiedzą, czego mogą się spodziewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz