wtorek, 2 lipca 2013

Polska u mechanika czyli państwo urojone



Spór o pakt klimatyczny, na przekór próbom przejęcia w dyskusji nad nim inicjatywy przez Tuska, to doskonały przyczynek do zakłamanego portretu obecnego szefa rządu jako rzekomego męża stanu. W tej sprawie, jaką wersję by nie przyjąć, Donald Tusk wychodzi albo na kogoś, kto nic nie znaczy albo też kompletnie nie panuje nad sporą władzą, którą nieopatrznie i całkiem bez sensu mu oddano.
Za każdym razem, gdy po latach swoich rządów informuje społeczeństwo, że właśnie przystępuje do naprawiania czegoś, co „zepsuli poprzednicy” mam od razu kilka skojarzeń. Pierwsze jest takie, że po tym „zepsuciu” przez poprzedników Polska natychmiast wpadła na dłuższy czas w czarną dziurę i dopiero, nadludzkim wysiłkiem obecnego Premiera i jego pomagierów mozolnie ją wydobyto i zaraz,  teraz energicznie zabiorą się za wszystko, co wymaga naprawy. Z niedowierzaniem patrzę wtedy na siebie, że tkwiąc w tej czarnej dziurze  od końca 2007 r. nie zostałem zgnieciony, zmacerowany czy też zanihilowany. Jak to bywa w czarnej dziurze. To takie skojarzenie literackie, szlachetne. Jednak bardziej modus operandi obecnego szefa państwa i jego gromadki opisuje zupełnie inne porównanie. Odnoszące się akurat nie do metody rozliczania politycznych przeciwników i z politycznymi przeciwnikami. Odnoszące się do każdego problemu, który pojawił się, pojawia się czy też pojawi się przed obywatelami tego państwa.
Postępowanie obecnej ekipy przywodzi mi na myśl takiego cwanego fachowca, do którego udajemy się w potrzebie gdy nam leciwa i sfatygowana „fura” zaczyna niedomagać. Dla nas, którzy nie jesteśmy na dobrą sprawę w stanie odróżnić karburatora od alternatora i chłodnicy od prądnicy diagnoza jest jasna. Auto jest zepsute. I tu pojawia się ów gość w usmarowanym podkoszulku, z nieodłącznym petem. I bierze się do roboty.
Bierze się w sposób specyficzny. Bierze się za to, co albo widać gołym okiem albo co mu zasugerujemy. Ściąga w lewo panie majster, może geometria. Jasne, geometria, robimy geometrię. Płacisz i śmigasz do domu. To znaczy do pierwszego skrzyżowania, na którym omal nie taranujesz znaku podporządkowania bo ściąga jak cholera. Więc sugerujesz luz w układzie kierowniczym a podkoszulek z petem znika pod maską i robi porządek z tymi luzami.
I tak bez końca pojawiasz się ze wszystkim co wyłazi na wierzch, i słuchasz, że tu spartaczono drążki, tam opona ma „balon” bo wjechałeś na krawężnik. Jak ostatnia dupa.
Przytłoczony nawet nie protestujesz i nie prostujesz.
Oczywiście głównym punktem celebry jest objaśnienie ci że twoim autem zajmował się dotąd jakiś absolutny motoryzacyjny analfabeta. A ty powoli zaczynasz rozumieć, że póki coś tam nie zacznie pukać, nikt tego nawet nie tknie.
Siedem lat sprawowania rządów, tyle, ile nie było dane dotąd nikomu, to wystarczający czas by nie tylko dokonać bilansu otwarcia, remanentu zasobów i braków ale też czas, w którym powinny powstać i ruszyć z realizacją spójne, wielkie plany.  Kiedy staram się uczciwie zliczyć wielkie plany tej ekipy, przychodzi mi do głowy jedynie program „Orlik”, który, jakkolwiek fajny i przydatny, „wielkim projektem” nazwany być raczej nie może. Cala reszta to raczej bilans skreśleń i korekt.
Swoją drogą w tej metodzie obciążania przez Tuska przeciwnika winą za wszystko jest niezamierzony ale niemały hołd dla poprzedników. Gdy weźmie się i zbierze to wszystko, co po nich „musi poprawiać” obecna ekipa trudno nie poczuć podziwu ilu rzeczy tamci dokonali.  Źle bo źle ale aż tyle! Jeśli po siedmiu latach władzy PO ciągle naprawia i naprawia to, co tamci zrobili w dwa lata, porównanie sprawności i aktywności obu ekip musi skończyć się nokautem tej obecnej.
Z tego wszystkiego wyłania się urojony świat ostatnich siedmiu lat. Przez które zdawało nam się, że rządzi nami „lepsza drużyna” światowców i fachowców, gdy w istocie ryli w niej ci źli i beznadziejni. I dopiero teraz budzimy się i musimy zdecydować by wreszcie, w Elblągu i reszcie Polski oddać władzę panu Donaldowi, który nam pokarze i wszystko naprawi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz