piątek, 2 listopada 2012

Mylić się ludzka rzecz (Prezydent Kaczorowski)



Nie tak dano opublikowano wynik badania, z którego wynikało, że przeszło połowa Polaków (w każdym razie tej „reprezentatywnej grupy”, którą zbadano) uznała, że w sprawie kolejnych zamian ciał ofiar smoleńskiej tragedii mamy do czynienia ze zwykłą pomyłką. Takie pomyłki zdarzają się zdaniem tej przeszło połowy.
Zdaję sobie sprawę, że po tej publikacji jakaś inna cześć Polaków była skłonna uznać, że nasza opinia publiczna przeszło w połowie składa się z idiotów. Sam mocno się zastanawiałem się czy nie dołączyć do formułujących tak surową ocenę tej opinii publicznej.
Że tak się nie stało sprawiła moja podróż do brata i na grób rodziców. Oczywiście nie podróż jako taka ani też nie grób. Po prostu w drodze słuchałem radia, konkretnie radiowej „Trójki”. W serwisie informacyjnym, przy okazji wiadomości o ponownym pochówku Prezydenta Kaczorowskiego wyemitowano wypowiedź jednej z jego córek, oburzonych całym zamieszaniem a szczególnie zachowaniem polskiego rządu.
Po wysłuchaniu jej relacji uznałem, że ta połowa Polaków ma całkowitą rację. Pomyłki się nie tylko zdarzają. W tej sytuacji wręcz nie mogło być inaczej i pomyłka MUSIAŁA się zdarzyć!
Oczywiście to sarkazm wynikający z oburzenia połączonego z niedowierzaniem. Bo czy można naprawdę uwierzyć, że, jak twierdzi córka Kaczorowskiego, polskie władze zignorowały informacje rodziny Prezydenta, mogące ułatwić rozpoznanie ciała oraz gotowość przekazania materiału genetycznego decydując, że identyfikacji dokona człowiek, który ponoć NIGDY nie zetknął się osobiście z Prezydentem i znał go bardzo słabo. I jeszcze to, że wspomnianej „identyfikacji” dokonano ponoć „drogą eliminacji” czyli wskazano ciało, które po prostu pozostało. To dość zastanawiające jeśli wziąć pod uwagę informację, że ciało ostatniego Prezydenta II RP zostało jakoby rozpoznane jako jedno z pierwszych i w dodatku było dobrze zachowane.
Teraz oczywiście pozostaje czekać na idiotów, którzy znów wyjadą z tekstem, że sytuacja była „nadzwyczajna” a ciała tak strasznie zmasakrowane że... To pierwsze pominę bo już kiedyś tłumaczyłem, że poza aspektem emocjonalnym i politycznym tragedia miała skalę porównywalną ze zderzeniem dwóch autobusów pełnych ludzi. Tłumaczenie, że państwo może sobie z jakichkolwiek powodów nie poradzić z czymś takim jest niczym innym jak dowodem niewielkiego poważania dla możliwości i kompetencji takiego „państwa”.
Drugi argument, ten, któremu towarzyszy ostatnimi czasy wymachiwanie zdjęciami jako dowodem jak się państwo poświęcało a przy tym znakomicie sprawiło, tak naprawdę dowodzi czegoś zupełnie innego. Przede wszystkim tego, że argumentujący mają problem z logiką i elementarnym kojarzeniem. Jeśli bowiem ciała były w takim stanie, że trudno było je identyfikować z uwagi na poważne obrażenia, dokonywanie rozpoznania przez jakieś przypadkowe osoby oraz jakąś tam „metodą eliminacji” świadczy tylko o tym, że tym, którzy za ten proces odpowiadali było po prostu wszystko jedno kogo do jakiej trumny się włoży. I choć przy takim nastawieniu faktycznie pomyłki musiały się zdarzyć, ci, którzy to „rozumieją” i usprawiedliwiają są po prostu godni współczucia. Z uwagi na stan umysłu.
Oczywiście pozostaje argument, że przecież „wszyscy czekaliśmy na to by ciała jak najszybciej znalazły się w Polsce”. Bardzo chciałbym aby ci, co tak mówią opublikowali jakąś listę tych „wszystkich”. Mam takie przeczucie, że na niej niewielu byłoby dziś bliskich ofiar. Jeszcze kilka takich numerów jak ta „identyfikacja w drodze eliminacji” to pozostaną na tej liście tylko ci, którzy tak śpiewająco „zdali egzamin”.
Chciałem ten tekst jakoś skończyć. On się skończy, kiedy ciało Prezydenta wreszcie spocznie tam, gdzie powinno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz