sobota, 12 lutego 2011

Odruch szczura czyli zgroza w Platformie.

Nie twierdzę, że pan Ostachowicz jest szczurem. To oczywiste porównanie do znanego powiedzenia o tonącym okręcie. Nie twierdzę, ze pan Ostachowicz jest taki czy inny bo nie miałem, ani ja ani większość społeczeństwa, poznać przymiotów tego, starającego się zbytnio nie rzucać w oczy, zdolnego człowieka. Tytle o nim wiem, że był najpierw pomysłodawcą chamskiego, acz skutecznego „numeru” z zachowaniem publiczności podczas debaty Tusk-Kaczyński a później kapłanem PiaRowskiej religii, która Platformie zastąpiła realne życie.

Mimo tej mojej nikłej wiedzy o zaletach, wadach i w ogóle fizycznej i psychicznej konstrukcji pana Ostachowicza nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to postać dla PO szczególna. To taka ściana, która oddziela Donalda Tuska od reszty partii, od reszty polityki od reszty rzeczywistości. W tym oczywiście sensie, że my rzadko mamy możliwość oglądać Donalda Tuska saute. Jeśli już to mocno doprawionego właśnie przez pana Ostachowicza.

Wieść gminna, którą podają aż dwa dzienniki*, wedle której pan Ostachowicz, „szara eminencja” rządzącej ekipy i, jak niektórzy mówią „prawdziwy nr2” w PO lata po przedsiębiorcach i „sonduje” rynek pracy to kolejna, po liście „wychodzącego właśnie z holu Fokusa” Mellera bomba pod wizerunkiem Platformy. O skali dużo większej.

Jak mają wierzyć w zwycięstwo Tuska i PO jej dotychczasowi wyznawcy czy tam wyborcy skoro nie wierzy w nie nawet człowiek, który zna Tuska i PO, że się tak wyrażę, od strony samych flaków. Widać z trzewiami nie jest najlepiej.

Trudno się zresztą temu dziwić skoro w tej chorobie ludźmi, którzy najmocniej wspierają Tuska i najczęściej u niego bywają są pani Kopacz i pan Grabarczyk. Nasi narodowi spece od robienia burdelu wszędzie tam gdzie staną albo choć popatrzą. Tedy trudno się dziwić Ostachowiczowi, że gabinet w KPRM gotów zamienić na jakiś boks w jakiejś korporacji.

Warto popatrzeć jak bojowe są nastroje w partii, która, ustami Premiera, jeszcze niedawno chlubiła się, że „nie ma z kim przegrać”.

„"Siedzą zamknięci w panice i naradzają się, co dalej. Jest poczucie, że to może być już tylko równia pochyła. Narasta świadomość, że potrzebne jest już jakieś przesilenie. Ale jakie? Moim zdaniem bez rekonstrukcji rządu się nie obejdzie . W każdym razie pewne jest jedno: czeka nas „gorąca wiosna"

“Gorąca wiosna” będzie na pewno. I to bardzo. Skoro Ostachowicz stracił wiarę to albo rzuci na szalę wszystko co mu przyjdzie do głowy w nadziej, że taki szok mu wiarę przywróci albo zrobią to za niego „naturszczycy”. I „gorąca wiosna” przyjmie postać nawalanki cepem. Sugerowana „rekonstrukcja rządu” byłby zabawnym kontrapunktem dotychczasowego wizerunku „najkompetentniejszej ekipy nowoczesnej Europy”. I przyniosłaby zapewne skutek przeciwny. Plus efekt najgorszy dla „poważnego polityka”- śmiech obywateli. A po nim złość. Ja przestrzegałem, że obywatel nie lubi jak się go robi w … jajo. Daje się robić chętnie ale jak się zorientuje…!

Mógłbym jeszcze poznęcać się nad pychą pana Tuska, którego efekty nie raz zapowiadałem. Mógłbym się napawać swoją zdolnością analityczną, która chyba bije na głowę tę nawet, którą dysponuje pan Ostachowich. Ale co tam,. Ja nie doradzam Tuskowi tylko jestem zwykłym obywatelem. Może tylko z nadmierną skłonnością do złego. Tedy wolę się napawać czytając jak „Siedzą zamknięci w panice i naradzają się, co dalej. Jest poczucie, że to może być już tylko równia pochyła”. To jak z dobrej literatury sensacyjnej. Ale ta, nawet jak dobra to, wiadomo, jednak jest klasy B. I w Tm sęk, szanowny panie Ostachowicz. Sprowadził pan rządy do roli kiepskiego spektaklu i teraz zbiera pan owoce tego, że widzowie, wobec coraz bardziej kiepskiej fabuły, postanowili za pana zacząć pisać zakończenie. Dodając tempa i przewrotnie kończąc wątki.

Pielgrzymka pana Ostachowicza po potencjalnych pracodawcach to smutne memento nie tylko dla pana Tuska. Także i dla wszystkich innych, którzy uwierzą, ze władza to spektakl dla „ciemnego luda”. „Ciemny lud” ma bowiem to do siebie, że najtrudniej go zadowolić. On nie łapie tych niuansów, które w lot chwyta wyrobiony wyborca (czy tacy w ogóle są?) czy choćby pan Oatsachowicz. I jak mu się zaproponuje igrzyska to „the Show Must Go On”! I wtedy los kogoś musi rzucić na pożarcie.

Poszukiwanie szalupy przez pana Ostachowicza i „ratunkowe zejście do maszynowni” Grabarczyka i Kopacz to sygnały, że ta łajba już nie płynie lecz dryfuje. Może, co zauważam tu i ówdzie, choćby po nagłym wzroście aktywności i liczby naszych „zielonych” blogerów w Salonie24, dryf spróbuje się zatrzymać wcześniejszym dopłynięciem do portu. Tak mi chodzi po głowie, że Tusk nie zdzierży i zdecyduje się na termin wiosenny. No bo czy ma wybór? Przecież wiadomo na czym polega „równia pochyła”. Może do wiosny PO będzie dopiero w połowie długości?

Ale pan Igor chyba i w to nie wierzy. Bo zamiast tracić czas na poszukiwania dla siebie „korporacyjnego boksu” siadłby nad Premierem, przegonił Kopacz i Grabarczyka, zrobił „burzę mózgów” i parę procent dla PO by uratował. On jednak, w odruchu przysłowiowego „szczura z tonącego okrętu” woli chyba jednak myśleć przede wszystkim o własnym tyłku. I trzeba mu przyznać, że to mądra taktyka…



* http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/321811,pr-owiec-tuska-szuka-pracy-poploch-i-panika-w-po.html#komentarze (za informacjami „Polska-The Times”, tekst red. Anny Wojciechowskiej "Igor szuka pracy. Panika w KPRM" nie umieszczony na stronie dziennika)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz