czwartek, 10 lutego 2011

Marcin Meller jak Mohamed Bouazizi?

Przyznam, iż mimo tego, że początek tego roku, śladem roku poprzedniego jest takim ciągłym siedzeniem na bombie, upubliczniony dziś list Marcina Mellera był czymś w rodzaju wybuchu który wielu zaskoczył. Nie był to wulkan a gejzer porządny najwyżej ale, wiadomo, że jest to zazwyczaj część jakiegoś bardziej skomplikowanego i zdecydowanie większego procesu tektonicznego a nie zjawisko samo w sobie. Dlatego ostatnie, co bym zalecał to lekceważenie Marcina Mellera.

Wiadomo, że mówiąc od siebie i za siebie, tak naprawdę mówi językiem swego środowiska. Co najwyżej na potrzeby opinii publicznej nieco wygładzonym. I ten element tektoniki Mellera to pierwsza z gróźb, przed którymi stanęli adresaci listu. Trudna do oceniania a przez to i zdajaca się straszną może znacznie bardziej niż jest rzeczywistości. Albo przeciwnie, straszniejsza niż się wydaje. Jest wiec Meller takim pomrukiem ukrytej siły, której wybuch anonsuje.

Ktoś, kto sądzi, że człowiek, który jest w pewnym środowisku zakorzeniony i z tego zakorzenienia żyje, zaryzykuje wszystko tylko dlatego, że mu się, powiedzmy, gemba „Mira” nie podoba? Naiwność. Raczej dlatego, że wie, że ta gęba nie podoba się bardzo wielu i w dodatku wie i to, że czkają oni aż ktoś to za nich wreszcie powie. Tak więc gejzer, jak to z gejzerami bywa, nie buchnął sam z siebie.

Ale jest i drugie zagrożenie. Wynikające z tego, że Marcin Meller to celebryta. Może i obraziłby się na mnie za to określenie ale fakt jest faktem. Ten fakt natomiast pociąga za sobą tę konsekwencję, że w celebrycie Mellerze drzemie jakiś, myślę że nie mały, potencjał terndsettera. W końcu kto by nie chciał być jak redaktor naczelny „Playboya”? No ja bym chciał :) Więc skoro nie da się mieć takich samych włosów, a już na pewno takiego samego stanowiska i zawodowego i pozycji towarzyskiej to choć można, jak on jechać Platformę.

Czasy teraz takie, że moda na jechanie Platformy jest groźniejsza niż poglądy sprzeczne z poglądami głoszonymi przez PO. Tym bardziej, że obecnie trudno z tymi „sprzecznymi” poglądami utrafić skoro nie wiadomo jakie właściwie są poglądy Platformy.

Nadto ten dzisiejszy gambit Mellera musiał a może i nadal musi być źródłem niemałej konsternacji. Tego akurat nie da się zakrzyczeć żadnym tradycyjnym okrzykiem, którym zwykli własne hufce zwoływać i ustawiać w szyku PO-wscy harcownicy.

W wypowiedzi Mellera najbardziej szokujące są jednak te fragmenty, które pacyfikują ewentualną kontrakcję z odwołaniem do retoryki najłatwiejszej. Antypisowskiej. Meller nie powiedział (i trudno tego byłoby od niego oczekiwać) że się konwertował na wiarę zakonu Jarosława Kaczyńskiego. Ale dał do zrozumienia, że to, co mamy jest gorsze od sprzedawanego Polakom przez lata „żelaznego, pisowskiego wilka”.

I ten element to jest chyba cios najmocniejszy, bo zadany niejako z dwóch stron na raz. Po nim trudniej będzie Platformie rozmawiać z ludźmi ze środowisk podobnych temu, które reprezentuje Meller a już na pewno nie będą mogli (choć kto ich tam wie zważywszy na obecną kumulację wpadek) ryzykować „antypisowskiego grepsu” nie ryzykując odwrotnego skutku.

Jestem przekonany, że list Mellera, choć nie będzie miał mocy samospalenia Mohameda Bouazizi, po którym zatrzęsła się ziemia w Tunisie, może zaszkodzić bardziej PO i Tuskowi niż burdel na kolei i skok na OFE razem wzięte. Bo ma on w sobie i ten element, że wraca do tych wszystkich spraw, które obecna władza „przykryła” lub „przykryć” usiłowała. Meller powiedział „Game Over” i zaproponował grę od nowa.

I wreszcie to, że przyznał on jak blisko był tej władzy wtedy, gdy padały obietnice, że „będzie przepięknie”. Skoro on mógł „zdradzić” to o ile łatwiej będzie tym, którzy nie byli „w holu Focusa”. Ale za to jaki wymiar ma to, że ten, który był, właśnie z „holu Focusa” wychodzi. I trzaska przy tym drzwiami wykrzykując czemu.

I choć nie było to zapewne intencją Marcina Mellera, w wielu miejscach powtarza to, co Platformie wypomina PiS. I choć PiS -owi nikt z kumpli Mellera uwierzyć nie był i nie będzie w stanie to panu Marcinowi może. I pewnie uwierzy.

A mi pozostaje przypomnieć to, co napisałem we wczorajszym tekście. Tym o TVN. Bo w końcu blisko TVN-owi i Mellerowi do siebie. Pozostaje mi przypomnieć, że przestaję rozumieć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz