czwartek, 16 stycznia 2014

Tusk kupi Polakom bilet eMPeKa (polemika)



Kto w końcu komuny był już jako tako dorosły, pamięta być może jak władza, chyba ustami zmarłego niedawno Zbigniewa Mesnera (pewien nie jestem bo aż tak dorosły nie byłem :) zapowiedziała rozpoczęcie wprowadzania II etapu reformy. Najczęściej zadawanym wtedy przez Polaków pytaniem stało się dociekanie na czym, do cholery, polegał etap I i kiedy miał on miejsce.

To nie jedyna anegdota w tym tekście. Nie jedyna też, która przyszła mi do głowy w związku z działalnością Instytutu Obywatelskiego, określanego mianem think tanku Platformy Obywatelskiej. Czytając każdy nieomal tekst, pojawiający się z tego źródła w Salonie24, nawiązując do innej historycznej sytuacji, utrwalonej w anegdocie, myślę, że właśnie na Warszawę maszerują cztery kolumny. Z Elbląga, z Rzeszowa, z Torunia i skądśtam jeszcze ale piata już na nie czeka na miejscu, właśnie w Instytucie Obywatelskim. 

Rzadko która z publikacji tej instytucji nie budzi zadumy nad znaczeniem pojęcia „zaplecze intelektualne” i nie rodzi podejrzeń, że mamy w Polsce co mamy, bo jest to „intelektualne zaplecze władzy” w kondycji owocującej takimi publikacjami. Ostatnia, którą przeczytałem, nosiła tytuł „Teraz Polacy” i była autorstwa panów Niklewicza (podpisanego jako „doradca PO PR” co oznacza albo skrót pełnej nazwy partii, której doradza albo wskazuje w czym jej doradza) oraz Makowskiego, który jest szefem wspomnianego Instytutu Obywatelskiego.

Przedmiotem rozważań obu panów jest „strategiczna wizją rządu”,  którą, jak twierdzą autorzy, przed kilkoma dniami przedstawił Donald Tusk. Wizja ta sprowadza się ich zdaniem do poprawy jakości życia i  satysfakcji ludzi. To, jak zapowiadają „nowa filozofia rządzenia, która polega na zmianie priorytetów.”

Nowa strategia, wizja i zmiana priorytetów wynika, jak zdają się sugerować autorzy, z faktu, że stara wizja, sprowadzająca się do tego, to już akurat moja interpretacja, by Polska rosła w siłę, właśnie została zakończona. Skończyła się w okolicach Włocławka.

To taki mój żart złośliwy bo jechałem ostatnio, jak to się poetycko mawia „ku południowi” autostradą A1, której „przejezdność”, stworzona w ramach tej Polski, co rośnie w siłę,  w tamtym miejscu kończy się ziemnym wałem.

Ale wróćmy do strategii, wizji i priorytetów. To taki „II etap reformy”, sprowadzający się do tego aby dla odmiany od teraz  „się ludziom żyło dostatniej”.

Ja tę „strategię”, te „wizję” i te „priorytety” celowo międlę taką ilość razy, by się wryły czytelnikowi w pamięć i dały się później skonfrontować z tym, co panowie jako tę „wizję”, tę „strategię” i wspomniane „priorytety” wymieniają. Referują sześć „kluczowych”, jak je nazwali, elementów programu, który nazywają „inwestowaniem w Polaków”. Mnie zainteresowały trzy. Pierwszym, w mojej ocenie humorystycznym w zestawieniu z tym „inwestowaniem w Polaków”, jest pomysł by za Polaka PIT wypełniał urzędnik skarbowy. Gdybyż choć za niego zapłacił podatek, byłoby to pewnie inwestowanie a tak… No nie wiem. Chyba, że ten Polak, w którego się będzie inwestować to analfabeta. Taki czy inny.

Kolejnym, na pierwszy rzut oka bardzo sensownym i uzasadnionym, jest Ogólnopolska Karta Dużych Rodzin. Każdy przyzna, że to brzmi nieźle. Wielu coś tam słyszało więc w pierwszej chwili pewnie wpadną w euforię. Tak, jak i ja, który w takim właśnie stanie ruszyłem w sieć by poznać szczegóły. I okazało się (stan, w oparciu o dostępne „fakty prasowe” z grudnia minionego roku), że najlepszą nazwą do działań w tej sprawie byłaby Wielka Orkiestra Ministerialnej Pomysłowości. Wyszło bowiem na to, że wiadomo jest na razie tylko tyle, iż ma to być program wspierający rodziny z co najmniej trzema dziećmi. Kwestie bardziej konkretne, dotyczące rodzaju wsparcia, to już podrzucane przez kolejnych ministrów pomysły. Ten od infrastruktury czy tam pracy i polityki społecznej proponuje ulgi na PKP, ten od kultury ulgowe wstępy do niektórych placówek kultury, ten od środowiska wstęp do parków narodowych za pół ceny, ten od sportu za tyle samo wjazd do OSiR-ów i na treningi a pan Sienkiewicz z kolei (nie z PKP oczywiście :) tańsze paszporty. To ostatnie proponuję czytelnikowi szczególnie zapamiętać. Reszta ministrów na razie myśli ale nie jest źle bo, jak wyczytałem, włączyło się już Centrum Nauki „Kopernik” więc wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Zastanowiłem się co do puli wrzuci minister obronności i pożałowałem, że już nie ma ministra budownictwa. Przewiózłby dziatwę na koparce.

Kolejny pomysł to wsparcie młodzieży, szukającej po szkole czy po studiach roboty, „bonem stażowym” wartości 10 tys. złotych. Szczegółów też nie znalazłem więc mogę się domyślać, że będzie to coś w rodzaju opłacanych dotąd stażów z Urzędu Pracy. Tyle, że teraz młody człowiek, zamiast iść do urzędu, który ofertę takich stażów miał przygotowaną, sam się będzie musiał wykazać inwencją, latając po mieście i szukając chętnego pracodawcy. Szkoda, że w tej sytuacji nie pomyślano, by zlikwidować urzędy pracy albo bardzo mocno odchudzić w nich zatrudnienie. Efekt zaś… ja myślę, że będzie taki sam, czyli wraz z końce „wsparcia” skończy się robota. Tak, jak to w większości dzieje się teraz.
Oczywiście dobre i to. Na bezrybiu i takie tam. Jednak nazywanie tych rozwiązań strategią i „inwestowaniem w Polaków” to już nawet nie gruba przesada ale wręcz żart z tych Polaków, w których „się inwestuje”.
Materia, o której jest mowa obejmuje wszak także (bo dzietność to chyba jedyne kryterium, w którym one przodują) bardzo wiele obszarów zwyczajnej biedy, gdzie zniżka na PKP albo wstęp do Centrum „Kopernik” jest czystą abstrakcją. Tu nawet ten darmowy, jeden dla całej Polski podręcznik nie ma zbyt wielkiego znaczenia bo edukacja u nas nie kończy się na II klasie szkoły podstawowej. Po której edukacyjnego „prezentu” od Premiera już nie będzie.

Wrócę teraz do jedynej propozycji, która może w przyszłości odegrać jakąś, nie wynikającą  może z  intencji pomysłodawcy, rolę. Chodzi o te paszporty za pół ceny od pana Sienkiewicza. Tu znów posłużę się anegdotką a nawet dwiema, w takim „szufladkowym” układzie.

Skorzystałem w ostatnich dniach z jak zawsze korzystnej oferty mego dotychczasowego operatora i dałem sobie zainstalować cyfrową telewizję. Oglądam w ogóle rzadko i tylko kilka programów więc zamiana pięćdziesięciu kanałów na ponad sto była mi potrzebna jak dżender Amazonkom. No ale pani miała taki miły głos… W efekcie teraz za nic nie mogę się nauczyć gdzie są te moje kanały i błądzę po „ofercie” trafiając przypadkiem na różne, ciekawe i mniej ciekawe rzeczy. Tak natknąłem się na pana Witolda Modzelewskiego, który, chyba w telewizji „Trwam” ( jestem prawie pewien że tam ale głowy urżnąć sobie nie dam), o czymś mówił. O czym konkretnie nie wiem bo widziałem tylko fragment. W nim zaś były wiceminister finansów przypomniał postać kanclerza Niemiec, Leo Capriviego, który po Bismarcku objął państwo w kryzysie. Kryzys miał inny charakter niż ten, co to go u nas nie ma i nigdy nie było ale przeszkadza nam jednak w tym, by Polska rosła w tę siłę a tym ludziom się żyło dostatnio. Po zwycięstwie nad Francją i zainkasowanej w związku z tym gigantycznej kontrybucji rozbudowano przemysł niemiecki do takich rozmiarów, że w pewnym momencie to niemałe w końcu państwo nie było w stanie wchłonąć jego produkcji. I wtedy Caprivi powiedział rzecz, wydawałoby się, oczywistą. „Albo będziemy eksportować towary, albo zaczniemy eksportować ludzi.”

I naprzeciw temu drugiemu, bo pierwszej opcji jakby strategia, wizja i priorytety tykają tylko w formie „kredytu dla młodych na pierwszy (i jak mniemam ostatni) biznes”, wychodzi propozycja ministra Sienkiewicza, który nieco ulży naszym rodzinom jak się zaczną w jeszcze większej liczbie „eksportować”.

Można oczywiście spierać się czy ten dotychczasowy „wzrost Polski w siłę” nie załatwił tego, co Caprivi postulował. Tyle, że ilustracją będzie najpewniej los tych „miejsc pracy”, które w ramach „wzrostu w siłę” zniknęły (miast się lawinowo pojawić) wraz z przedsiębiorstwami, dla których rozwój infrastruktury miał być rajem a stał się drogą w niebyt.
Ostatnio stało się głośno o tym, że naszym towarem eksportowym stają się przedsiębiorstwa, które „optymalizują” to i owo wybierając „strategie”, „wizje” i „priorytety” oferowane przez innych. Do tego dochodzi jeszcze inwencja niektórych tu u nas, co to nawołują, by odpowiedzią były bojkoty. Które jakoś tam pewnie zaszkodzą obcym (tym od zawsze i tym od niedawna) przedsiębiorcom ale najszybciej i na pewno zaszkodzą zatrudnionym u nich naszym rodakom, których wraz ze spadkiem obrotów będzie trzeba zwolnić.

I wówczas, jeśli zdążą sobie narobić dzieci, dostaną od Tuska po taniości bilet eMPeKa. A od Sienkiewicza paszport w promocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz