Kto
w końcu komuny był już jako tako dorosły, pamięta być może jak władza, chyba
ustami zmarłego niedawno Zbigniewa Mesnera (pewien nie jestem bo aż tak dorosły
nie byłem :) zapowiedziała rozpoczęcie wprowadzania II etapu reformy.
Najczęściej zadawanym wtedy przez Polaków pytaniem stało się dociekanie na
czym, do cholery, polegał etap I i kiedy miał on miejsce.
To
nie jedyna anegdota w tym tekście. Nie jedyna też, która przyszła mi do głowy w
związku z działalnością Instytutu Obywatelskiego, określanego mianem think
tanku Platformy Obywatelskiej. Czytając każdy nieomal tekst, pojawiający się z
tego źródła w Salonie24, nawiązując do innej historycznej sytuacji, utrwalonej
w anegdocie, myślę, że właśnie na Warszawę maszerują cztery kolumny. Z Elbląga,
z Rzeszowa, z Torunia i skądśtam jeszcze ale piata już na nie czeka na miejscu,
właśnie w Instytucie Obywatelskim.
Rzadko
która z publikacji tej instytucji nie budzi zadumy nad znaczeniem pojęcia
„zaplecze intelektualne” i nie rodzi podejrzeń, że mamy w Polsce co mamy, bo
jest to „intelektualne zaplecze władzy” w kondycji owocującej takimi
publikacjami. Ostatnia, którą przeczytałem, nosiła tytuł „Teraz Polacy” i była
autorstwa panów Niklewicza (podpisanego jako „doradca PO PR” co oznacza albo
skrót pełnej nazwy partii, której doradza albo wskazuje w czym jej doradza)
oraz Makowskiego, który jest szefem wspomnianego Instytutu Obywatelskiego.
Przedmiotem
rozważań obu panów jest „strategiczna wizją rządu”, którą, jak twierdzą autorzy, przed kilkoma
dniami przedstawił Donald Tusk. Wizja ta sprowadza się ich zdaniem do poprawy
jakości życia i satysfakcji ludzi. To,
jak zapowiadają „nowa filozofia rządzenia, która polega na zmianie
priorytetów.”
Nowa
strategia, wizja i zmiana priorytetów wynika, jak zdają się sugerować autorzy,
z faktu, że stara wizja, sprowadzająca się do tego, to już akurat moja
interpretacja, by Polska rosła w siłę, właśnie została zakończona. Skończyła
się w okolicach Włocławka.
To taki mój
żart złośliwy bo jechałem ostatnio, jak to się poetycko mawia „ku południowi”
autostradą A1, której „przejezdność”, stworzona w ramach tej Polski, co rośnie
w siłę, w tamtym miejscu kończy się
ziemnym wałem.
Ale wróćmy
do strategii, wizji i priorytetów. To taki „II etap reformy”, sprowadzający się
do tego aby dla odmiany od teraz „się
ludziom żyło dostatniej”.
Ja tę
„strategię”, te „wizję” i te „priorytety” celowo międlę taką ilość razy, by się
wryły czytelnikowi w pamięć i dały się później skonfrontować z tym, co panowie
jako tę „wizję”, tę „strategię” i wspomniane „priorytety” wymieniają. Referują
sześć „kluczowych”, jak je nazwali, elementów programu, który nazywają
„inwestowaniem w Polaków”. Mnie zainteresowały trzy. Pierwszym, w mojej ocenie humorystycznym
w zestawieniu z tym „inwestowaniem w Polaków”, jest pomysł by za Polaka PIT
wypełniał urzędnik skarbowy. Gdybyż choć za niego zapłacił podatek, byłoby to
pewnie inwestowanie a tak… No nie wiem. Chyba, że ten Polak, w którego się
będzie inwestować to analfabeta. Taki czy inny.
Kolejnym, na
pierwszy rzut oka bardzo sensownym i uzasadnionym, jest Ogólnopolska Karta
Dużych Rodzin. Każdy przyzna, że to brzmi nieźle. Wielu coś tam słyszało więc w
pierwszej chwili pewnie wpadną w euforię. Tak, jak i ja, który w takim właśnie
stanie ruszyłem w sieć by poznać szczegóły. I okazało się (stan, w oparciu o
dostępne „fakty prasowe” z grudnia minionego roku), że najlepszą nazwą do
działań w tej sprawie byłaby Wielka Orkiestra Ministerialnej Pomysłowości.
Wyszło bowiem na to, że wiadomo jest na razie tylko tyle, iż ma to być program
wspierający rodziny z co najmniej trzema dziećmi. Kwestie bardziej konkretne,
dotyczące rodzaju wsparcia, to już podrzucane przez kolejnych ministrów
pomysły. Ten od infrastruktury czy tam pracy i polityki społecznej proponuje
ulgi na PKP, ten od kultury ulgowe wstępy do niektórych placówek kultury, ten
od środowiska wstęp do parków narodowych za pół ceny, ten od sportu za tyle
samo wjazd do OSiR-ów i na treningi a pan Sienkiewicz z kolei (nie z PKP
oczywiście :) tańsze paszporty. To ostatnie proponuję czytelnikowi szczególnie zapamiętać.
Reszta ministrów na razie myśli ale nie jest źle bo, jak wyczytałem, włączyło
się już Centrum Nauki „Kopernik” więc wszystko idzie w odpowiednim kierunku.
Zastanowiłem się co do puli wrzuci minister obronności i pożałowałem, że już
nie ma ministra budownictwa. Przewiózłby dziatwę na koparce.
Kolejny
pomysł to wsparcie młodzieży, szukającej po szkole czy po studiach roboty,
„bonem stażowym” wartości 10 tys. złotych. Szczegółów też nie znalazłem więc
mogę się domyślać, że będzie to coś w rodzaju opłacanych dotąd stażów z Urzędu
Pracy. Tyle, że teraz młody człowiek, zamiast iść do urzędu, który ofertę
takich stażów miał przygotowaną, sam się będzie musiał wykazać inwencją,
latając po mieście i szukając chętnego pracodawcy. Szkoda, że w tej sytuacji
nie pomyślano, by zlikwidować urzędy pracy albo bardzo mocno odchudzić w nich
zatrudnienie. Efekt zaś… ja myślę, że będzie taki sam, czyli wraz z końce
„wsparcia” skończy się robota. Tak, jak to w większości dzieje się teraz.
Oczywiście
dobre i to. Na bezrybiu i takie tam. Jednak nazywanie tych rozwiązań strategią
i „inwestowaniem w Polaków” to już nawet nie gruba przesada ale wręcz żart z
tych Polaków, w których „się inwestuje”.
Materia, o
której jest mowa obejmuje wszak także (bo dzietność to chyba jedyne kryterium,
w którym one przodują) bardzo wiele obszarów zwyczajnej biedy, gdzie zniżka na PKP
albo wstęp do Centrum „Kopernik” jest czystą abstrakcją. Tu nawet ten darmowy,
jeden dla całej Polski podręcznik nie ma zbyt wielkiego znaczenia bo edukacja u
nas nie kończy się na II klasie szkoły podstawowej. Po której edukacyjnego
„prezentu” od Premiera już nie będzie.
Wrócę teraz
do jedynej propozycji, która może w przyszłości odegrać jakąś, nie wynikającą może z intencji
pomysłodawcy, rolę. Chodzi o te paszporty za pół ceny od pana Sienkiewicza. Tu
znów posłużę się anegdotką a nawet dwiema, w takim „szufladkowym” układzie.
Skorzystałem
w ostatnich dniach z jak zawsze korzystnej oferty mego dotychczasowego
operatora i dałem sobie zainstalować cyfrową telewizję. Oglądam w ogóle rzadko
i tylko kilka programów więc zamiana pięćdziesięciu kanałów na ponad sto była
mi potrzebna jak dżender Amazonkom. No ale pani miała taki miły głos… W efekcie
teraz za nic nie mogę się nauczyć gdzie są te moje kanały i błądzę po „ofercie”
trafiając przypadkiem na różne, ciekawe i mniej ciekawe rzeczy. Tak natknąłem
się na pana Witolda Modzelewskiego, który, chyba w telewizji „Trwam” ( jestem
prawie pewien że tam ale głowy urżnąć sobie nie dam), o czymś mówił. O czym
konkretnie nie wiem bo widziałem tylko fragment. W nim zaś były wiceminister
finansów przypomniał postać kanclerza Niemiec, Leo Capriviego, który po
Bismarcku objął państwo w kryzysie. Kryzys miał inny charakter niż ten, co to
go u nas nie ma i nigdy nie było ale przeszkadza nam jednak w tym, by Polska
rosła w tę siłę a tym ludziom się żyło dostatnio. Po zwycięstwie nad Francją i
zainkasowanej w związku z tym gigantycznej kontrybucji rozbudowano przemysł
niemiecki do takich rozmiarów, że w pewnym momencie to niemałe w końcu państwo
nie było w stanie wchłonąć jego produkcji. I wtedy Caprivi powiedział rzecz, wydawałoby
się, oczywistą. „Albo będziemy eksportować towary, albo zaczniemy eksportować
ludzi.”
I naprzeciw
temu drugiemu, bo pierwszej opcji jakby strategia, wizja i priorytety tykają
tylko w formie „kredytu dla młodych na pierwszy (i jak mniemam ostatni) biznes”,
wychodzi propozycja ministra Sienkiewicza, który nieco ulży naszym rodzinom jak
się zaczną w jeszcze większej liczbie „eksportować”.
Można
oczywiście spierać się czy ten dotychczasowy „wzrost Polski w siłę” nie
załatwił tego, co Caprivi postulował. Tyle, że ilustracją będzie najpewniej los
tych „miejsc pracy”, które w ramach „wzrostu w siłę” zniknęły (miast się
lawinowo pojawić) wraz z przedsiębiorstwami, dla których rozwój infrastruktury
miał być rajem a stał się drogą w niebyt.
Ostatnio stało
się głośno o tym, że naszym towarem eksportowym stają się przedsiębiorstwa,
które „optymalizują” to i owo wybierając „strategie”, „wizje” i „priorytety”
oferowane przez innych. Do tego dochodzi jeszcze inwencja niektórych tu u nas, co
to nawołują, by odpowiedzią były bojkoty. Które jakoś tam pewnie zaszkodzą
obcym (tym od zawsze i tym od niedawna) przedsiębiorcom ale najszybciej i na
pewno zaszkodzą zatrudnionym u nich naszym rodakom, których wraz ze spadkiem
obrotów będzie trzeba zwolnić.
I wówczas,
jeśli zdążą sobie narobić dzieci, dostaną od Tuska po taniości bilet eMPeKa. A
od Sienkiewicza paszport w promocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz