wtorek, 28 stycznia 2014

Kijowski prospekt na Warszawę



Wydaje mi się, że naszym stosunku do tego, co dzieje się obecnie na Ukrainie, jaki by ów stosunek nie był, dominuje przede wszystkim brak orientacji w różnych zawiłościach spraw, które zaowocowały tym, co dzieje się za nasza wschodnią granicą. Ten brak orientacji, w różnym oczywiście stopniu dotyczy i takich laików jak ja i niewątpliwych znawców, w rodzaju Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego. O tym ostatnim wspominam z racji jego nagłej reanimacji w mediach głównego nurtu, spowodowanej jego krytycznymi uwagami o tych, co jeżdżą wspierać kijowską rebelię. A że jeżdżą ci od Kaczyńskiego (ci od Tuska jeżdżą raczej do Świdnicy demonstrować jak Polacy umieją się bawić – taka złośliwostka) zatem ksiądz Tadeusz jest teraz jak znalazł.

Natłok informacji, często wymykających się schematom, jakimi chcielibyśmy widzieć wspomniane wydarzenia, sprawił, że starałem się nie zabierać głosu na temat, w którym orientację mam niewielką. Widzę, słyszę a często wręcz czuję natomiast, co dzieje się tutaj, u nas, więc staram się skupiać na naszym podwórku. No chyba, że ktoś z zewnątrz sam na nie wchodzi.

Wśród przekazów na temat dzisiejszego przełomu w Kijowie pojawił się poboczny, bardzo poboczny wątek, który jest właśnie takim drobnym naruszeniem naszego podwórka. Nie, to nie zarzut. Dla niektórych, domyślam się, będzie to pewnie nawet powód do dumy. Dla reszty zaś powód do kpin. Nie zdziwię się ani jednym ani też drugim.

Ja spróbuję odnieść się do tego poważnie, zaczynając od stwierdzenia, że tam, w Kijowie, o naszych sprawach widocznie wiedzą tyle samo co u nas o ich. Stwierdzenie pani Hanny Herman jest na to oczywistym dowodem. Jak wiadomo, zaproponowała ona, by nowym premierem Ukrainy, w miejsce ustępującego Azarowa, powinien być ktoś taki jak Donald Tusk.

- Nowy premier powinien być młodszy i rozumieć społeczeństwo - powiedziała w rozmowie z reporterką TOK FM. - To powinien być ktoś taki jak Donald Tusk. Taki równy facet. Odpowiedzialny i spokojny.*

Stonuję nieco zachwyt tych, którzy, jeśli nie wpadli w euforię nad tym wyróżnieniem naszego szefa egzekutywy to przynajmniej uśmiech podniósł im kąciki ust. Hanna Herman jest doradcą Janukowycza więc jej punkt widzenia raczej oceniałbym z dozą ostrożności. W końcu to otoczenie nadal ma a być może będzie miało zawsze rozbieżny punkt widzenia niż ci, których determinacja pognała na Majdan. I utrafienie w ten gust raczej chwalebne być nie musi.

Przejdźmy jednak na powrót do tej bardzo skondensowanej analizy politycznego formatu naszego premiera autorstwa pani Herman. I dla odmiany ją, tę analizę a nie panią Herman, poddajmy własnej analizie. Nawet nie chce mi się sprawdzać czy i o ile Azarow jest starszy od Tuska. Jeśli jest, byłby to jedyny element wypowiedzi pani Herman, który trudno byłoby poddać krytyce. Dalej jest już gorzej. Co do rozumienia przez Tuska społeczeństwa powiem złośliwie, że być może nawet i rozumie je, natomiast od dość długiego już czasu nie może liczyć na wzajemność. Skala tego niezrozumienia osiągnęła zaś poziom, jak tytułują gazety co jakiś czas, „najwyższy od…”. I tu się pojawiają punkty graniczne w postaci a to początku tej kadencji a to momentu objęcia władzy. Być może Tusk to faktycznie „swój chłop”. Problem w tym, że nie mam zielonego pojęcia z czyjego punktu widzenia „swój”. Znów wraca to coraz gorsze postrzeganie go przez obywateli, dla który „swój” on już dawno chyba przestał być. Myślę, że są pewnie jeszcze jakieś środowiska, dla których takim pozostał, tak go popstrzegają, ale to akurat byłaby perspektywa taka bardziej… nazwijmy ja „ukraińską”.

O odpowiedzialności i spokoju Donalda Tuska długo by mówić. Tu zresztą kontekst ukraiński także jest znakomitym tłem. Oczywiście chętnie byśmy braciom zza Buga oddali w prezencie naszego „swojego chłopa”. Tyle tylko, że o ile nam by się to bez wątpienia opłaciło, oni szybko mogliby tego pożałować.

O ile bowiem podziały na Ukrainie sięgają daleko w przeszłość, są uwarunkowane wieloma czynnikami rozmaitej natury, nas, jako społeczeństwo rozerwano na strzępy w zasadzie bez jakichś dramatycznych (choćby w porównaniu z tymi ze wschodu) powodów. I „swój chłop” miał w tym wyjątkowo doniosły udział.

Być może temat notki nie jest wart włożonego weń wysiłku. Jednak pokazuje on, że kijowska perspektywa naszych spraw też ma widoczne braki.

(co ciekawe Onet odsyła do TOK.FM, pisząc, że tam „więcej” a TOK.FM, dla którego tej wypowiedzi pani Herman miała udzielić, jakoś się nią nie chwali)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz