wtorek, 14 stycznia 2014

Hofman, Ziobro i lekki obyczaj



 Napisałem wczoraj (W Salonie 24) tekst, w którym z wielką troską opisałem jak to dziś mało kogo w polityce obchodzą jakiekolwiek programy. Tekst był w mojej ocenie zgrabnie napisany, okraszony pyszną literacką anegdotą i, jak się okazało, niezwykle celny. Wykazał, że nie tylko żadne programy nikogo nie obchodzą ale też teksty o nich. Ten mój przepadł u adminów i u czytelników (no, u nich trochę mniej bo póki było go widać, dawał radę) a mi było trochę smutno.
Jednak naprawdę smutno zrobiło mi się jak po raz kolejny pokazało się co tak naprawdę ludzi i polityków (kapitalny bonmot mi wyszedł) interesuje. Chodzi mi o te najnowszą grę wyborczą, w której polityczni rywale konkurują który z nich zaliczy mniej… no powiedzmy punktów karnych.
Sprawa między Adamem Hofmanem a Zbigniewem Ziobrą poza ogólną malizną naszej polityki mocno potwierdza w moim odczuciu moją opinię ze Ziobro to wyjątkowy szmaciarz, nie wahający się szafować dość wrażliwą wiedzą, uzyskaną w czasach gdy miał do niej dostęp z racji wykonywanych obowiązków.  Pokazuje też, że Hofman to żadne tam „miękkie podbrzusze” ale wręcz „wystawione krocze” PiS-u, w które można do woli kopać. Jakoś dziwnie lepią się do niego co i rusz różne historie a ta „najnowsza” jest z czasów gdy, gdy jeszcze nie był tak potężny jak jest teraz więc mało kto śledził jego polityczne i inne poczynania.
Trudno orzec jak się wszystko potoczy ale pewnie dokładnie, długo i opisowo będziemy o tym informowani. Libicki Jan Filip, Senator RP już ręce zaciera na ten spektakl ręce. I nie dziwię się mu.
Z jednej strony Hofman  zapowiada sprawę w sądzie.  Z drugiej jednak strony Ziobro to taki George Martin i Phil Spector naszej polityki w jednym. Kto wie czy w jego dźwiękowym archiwum, które pewnie chętnie widziałoby w swoich zasobach EMI czy inny Polygram, nie znajduje się kolejny „gwóźdź do trumny”. Tym razem do trumny pana Hofmana.
O Ziobrze szkoda w ogóle gadać. Szkoda gadać o kimś kto dla interesu sypie byłego kolegę, z którym kiedyś był na „Zbyszek”. Jakże słusznie jest już politycznym truposzem.
Hofman zaś, dzięki swej ciężkiej, choć nikomu nie potrzebnej pracy na niwie, którą w zasadzie wszyscy, z politycznego punktu widzenia mają gdzieś, wkrótce może się powszechnie kojarzyć z tym, z czym u Hłaski Kowalskiemu kojarzyła się biała chusteczka. I wszystko inne.
Wracając zaś do tego, że smuci mnie coraz bardziej pisanie o polityce, dziwne to nie jest nic a nic. No bo trudno, by było inaczej jeśli chcąc pisać o polityce trzeba raz za razem poruszać i ten tytułowy „lekki obyczaj”. A później użerać się z tymi, co im pasuje Zbyszek albo Adam imponuje a ów „lekki obyczaj” albo też, dla odmiany, ordynarny, publiczny donos nic a nic nie przeszkadza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz