Wszyscy
albo prawie wszyscy piszą teraz o drogach, przy których mieliśmy być masowo wyłapywani
w trakcie szaleńczej jazdy swymi rozpędzonymi „furami” przez żółte cudeńka stawiane
do spółki przez Tuska i Nowaka. Wygląda jednak na to że łapani jednak nie
będziemy a cudeńka nie staną bo po prostu nie będzie ich gdzie stawiać ani nas
łapać. I to pewnie jedyna dobra wiadomość wynikająca z decyzji KE zamrażającej nam
kasę na drogi i sugerującej byśmy tu u siebie też przyjrzeli się dokładnie
kontraktom drogowym na circa 100 miliardów nowych polskich złotych.
Wszyscy
o tym piszą, co zresztą jak najbardziej zrozumiałe więc ja w zasadzie nie miałem
zamiaru. I pewnie w ogóle bym tematu nie ruszył gdybym nie znalazł na stronie
TVN24, pod jednym z materiałów z informacją opisująca między innymi na jakich
zasadach miał działać „drogowy kartel” firm zamieszanych w ustawianie
przetargów wraz GDDKiA bardzo trafnego komentarza. Komentator nico44* celnie zauważył
„Niedawno
tutaj czytałem, że Polska znalazła się na wysokim chyba 4 miejscu jeśli idzie o
tworzenie dogodnych warunków dla businessu. Potraktowałem to jako zwykłą propagandę.
Okazuje się, że nie miałem racji. Warunki są rzeczywiście korzystne.”*
Trudno
odmówić racji uwadze nico44. Czytając jego wypowiedź od razu przypomniałem
sobie pewien spot jeszcze z 2007 r. Właściwie jeden jego fragment, w którym
dwaj biznesmeni tłumaczą sobie, ze „budowanie jest najważniejsze” a za chwile dołącza
do nich trzeci radośnie witając jednego z nich pamiętnym „mordo ty moja”.**
Nie
wiem czy to było tekst, którym zwykli się witać „przedsiębiorcy” zaangażowani
we wspomniany „kartel”. Tych „11 apostołów” biznesu, których wraz z jednym z
dyrektorów Generalnej Dyrekcji zatrzymała prokuratura.
W
2007 r. wizja bezczelnych typów, pokazujących co a w zasadzie kto w walce o ten
odwieczny i (na szczęście ciągle jeszcze) nieśmiertelny „postaw czerwonego płótna”
jest najważniejszy była dla większości nieprzekonująca. Może to aktorzy, którzy
tych typów we wspomnianej produkcji odgrywali, byli za mało przekonujący. Może
kiedy im w szkole aktorskiej próbowano wtłoczyć co nieco o metodzie
Stanisławskiego, oni nie za bardzo uważali. W każdym razie te kilkadziesiąt a może
kilkaset tysięcy wydane na realizację to było jednak za mało by wyborcy przyjęli
do wiadomości na co się narażają.
W
efekcie teraz najpewniej przyjęcie do wiadomości, że ten filmik był jednak
proroczy a różne obrotne „mordy wy moje” to żadna „bajka o żelaznym wilku”
tylko nasza rzeczywistość AD 2012/2013 będzie cale stado niewiernych Tomaszów z
2007 kosztować już nie tysiące a miliardy. I aż się nie chce mówić gdzie tkwią
teraz paluszki wspomnianych niedowiarków.
Wracając
zaś do ironicznej uwagi nico44 można oczywiście sprawy bronić odwołując się do
troski o byt przedsiębiorstw i o istniejące w nich miejsca pracy, dzięki którym
„biało-czerwone matki” mają na mleko dla dziatek. Ale nie czarujmy się. Tu bez
wątpienia nie chodziło o żadne tam matki, żadne mleko ani o żadne dziatki.
Chodziło o interesy i o to, że najważniejsze, żeby budować. Jak zresztą było
powiedziane w filmie, o którym piszę.
To,
o jakie budowanie temu towarzystwu chodziło ustali prokuratura a oceni sąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz