sobota, 12 stycznia 2013

Jak Romek został kapusiem

Przyznam szczerze, że najnowszego pomysłu politycznego pana Romana Giertycha nie pojmuję. To znaczy tak jak inni konstatuję, że przymierza się on do czegoś sytuującego się ponoć na prawym skrzydle a może koło centrum Platformy Obywatelskiej i że miejsce to swym niemałym odwłokiem ponoć mości mu przyjaciel wielkiej nadziei Platformy, której na imię Radek, pan Michał Kamiński. Nie pojmuję zaś wiary pana Romana, że istnieje taki gatunek leminga, który jest w stanie zapałać do niego choćby śladową sympatią. Jak wiadomo jednym z głównych elementów zaczynu, z którego został ulepiony leming ze swą nienawiścią do Kaczyńskiego i PiS-u była pretensja o splugawienie polityki i naszego parlamentarnego systemu koalicją z „postpezetpeerowską” (sic! tak to widzą ponoć nawet głupki popierające sekretarza Millera) „wiochą” Leppera oraz z „faszystami” Giertycha. Możliwość zaakceptowania dawnego symbolu „faszyzmu” jako sojusznika Tuska przerasta możliwości i parametry każdego leminżego móżdżka ale Giertych nie traci chyba nadziei.
Nie jest z niego chłop głupi więc musiał wydedukować jakoś, że owa mission impossible wymaga działań niekonwencjonalnych. A nawet super ekstra specyficznych. I tak właśnie tłumaczę sobie to, co zrobił mecenas Roman Giertych wysyłając list do prowincjała Redemptorystów. W liście tym naskarżył pan Roman wspomnianemu zakonnemu hierarsze, że dawno dawno temu podwładny prowincjała, ojciec Tadeusz Rydzyk miał jakoby dać się skusić PiS-owi i Kaczyńskiemu zapowiedziami wielomilionowych, państwowych dotacji co zaowocowało, mówiąc kolokwialnie „obrobieniem tyłka” panu Romanowi oraz jego formacji (co na jedno wychodzi gdyż tyłkiem LPR-u był bez wątpienia tyłek Giertycha). Wyszło to panu Romanowi w oparciu o czasową korelację owych rozmów o dotacjach z „brutalnymi atakami na mnie (znaczy pana Romana) i na moją ( a nie mówiłem)formację organizowanymi w mediach mu (ojcu T. Rydzykowi)podległych”. * To w nawiasie pochodzi ode mnie. Oczywiście sprawa jest ciekawa a nawet bardziej jeśli do tego wziąć wynurzenia pana Kamińskiego Michała, który, jak napisałem, mości panu Romanowi.
Ale akurat mnie co innego z miejsca zainteresowało. Zacznę od przypomnienia przywoływanej już nie raz a jakże tematycznie nawet adekwatnej. Tej o antysemicie, co to wpadł we Lwowie przeze Druga Wielką Wojną do tramwaju i pierwszemu zastanemu starozakonnemu strzelił w zęby.
- Za co mnie bijesz? – pyta tamten
- Bo Żydzi zabili Pana Jezusa!
- Ale to było dwa tysiące lat temu!
- Ale ja się o tym dzisiaj dowiedziałem!
Przypomniała mi się ta opowiastka nie przypadkiem. Jak mi się wydaje, list ów panagiertychowy, wysłany ostatnio odzwierciedla wiedzę wspomnianego polityka pozyskaną raczej przed laty niż w ostatnim czasie. Tak mniemam zważywszy na to, że nie wydaje mi się by przez lata, które nastąpiły po 2007 a szczególnie w ostatnim czasie miał pan Roman Giertych jakąś szczególną okazję czy okoliczność by dowiadywać się czegokolwiek z niedostępnej niewtajemniczonym kuchni politycznej.
Zatem jeśli nagle pan Giertych poczuł potrzebę doniesienia na Ojca (niechby i Rydzyka) to, jak mniemam, nie dlatego, że czegoś tam dopiero się dowiedział. Dowiedział się już dawno tylko teraz najwidoczniej nagle wylazł z niego taki Pawka Morozow.
Lata, które minęły od wspomnianej „korelacji”, którą widział lub właśnie zauważył pan Giertych do donosu, który pan Giertych wysłał można oczywiście wyjaśnić tym, że starał się zrozumieć albo wręcz dramatycznie nie mógł się z tym pogodzić. Ja jednak mniemam, że po prostu nie rezygnował z prób uzyskania czy raczej odzyskania wsparcia „Kościoła Toruńskiego”. Nie wiem tylko, czy przyjął właśnie do wiadomości, że to mrzonka czy faktycznie stal się taki Obywatelski a może nawet Europejski że cznia teraz „mohery” i gdzieś ma ich preferencje.
W każdym razie nie da się ukryć, ze Romek został… A Michał mu dzielnie sekunduje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz