Słowa, jakie poszły w świat…
Szczerze mówiąc to brzydki zwyczaj obrabiać komuś coś tam za plecami niż
wywalić mu to odważnie prosto w twarz ale cóż, takie są prawa twittera by było
krótko, soczyście i jeszcze zanim inni uprzedza. Tak więc poszły w świat słowa
z głębi Platformy Obywatelskiej, jakie dotąd dobywały się stamtąd wyłącznie za
pośrednictwem trzewi posła Stefana Niesiołowskiego, w dodatku jedynie pod
adresem PiS i otaczających je rzeczywistych i wydumanych przez pana
Niesiołowskiego satelitów . O „wstydzie” a nawet całej liście tego „wstydu”.
Cytować jej nie mam zamiaru bo to w końcu koło pięćdziesięciu nazwisk a wiec
circa 10% całej Wysokiej Izby.
Teraz pozostaje tylko zastanowić
się kto pierwszy ochłonie. Czy te pół setki, co to „nic nie rozumieją. 2/3 posłów PO było za
projektem o związkach. Okazało się, że to za mało”* ale nie jest powiedziane, że jakoś szybko nie
zrozumieją. Tak jak już kiedyś przydarzyło się to posłowi Godsonowi, któremu
przy obiedzie to i owo dało się chyba wyklarować. Na krótko jak się dziś okazuje**
ale jednak. Czy może raczej spiłują ząbki „młode wilczki Platformy’ z panią
Pomaską i panem Olszewskim, którzy tym „wstydem” chłoszczą właśnie mniej jakby
wyrobionych kolegów.
A mnie, tak na drugim planie zastanawia co
innego. Na drugim planie bo na pierwszym oczywiście, swoim zwyczajem, rżę z
radości że sobie skoczyli do gardeł co przecież może przyspieszyć jeśli nie
upadek to choć jakąś tam erozję ugrupowania, co się dla śmiechu chyba
„obywatelskim” nazwało a teraz robi aferę z prawa niektórych do „mania” innej
wizji i innego zdania… No nie będę się wgłębiał o wizję czego może chodzić. A
na tym drugim planie kołacze mi się po głowie pytanie „I na co wam to było?”
Nie od dziś wiadomo, że PO powstała i ciągle, jeśli popatrzeć na ciągłe
przymiarki czy tam przytulanki „Miska” Kamińskiego z jednej i Kalisza z
drugiej, pozostaje czymś w rodzaju politycznego odkurzacza, który zasysa
wszystko to, co nie jest zbyt przywiązane do swoich przekonać. W efekcie ci, co
stoją przy jego guziku muszą zdawać sobie sprawę, że dysponują takim
„paczłorkiem” pozszywanym z kawałków, które pasują do siebie często na
słowo honoru albo na tak zwany „klej z gila”. W tej sytuacji dyscyplina klubowa
w czasie głosowań jest czymś nieodzownym bo by się to towarzystwo bez dwóch
zdań porozłaziło gdyby go nie pilnować.
Ale wykorzystywanie tego narzędzia w
sprawach światopoglądowych… Tu taka uwaga, która pewnie ktoś by chciał rzucić
myśląc o PO i jej politykach. „Jaki światopogląd?!!!”
I to poniekąd racja bo coś takiego jak
światopogląd PO, jako coś określonego, namacalnego i dającego się ogarnąć po
prostu nie istnieje. I starczy wyobrazić sobie ich wszystkich stojących w
rządku, głowa przy głowie. Ale… Ktoś od razu pewnie spróbuje mnie „zgasić”,
domyślając się, że zaraz zacznę sugerować, iż jednak jakiś tam światopogląd
pojedynczo mają. I proszę się nie śmiać nawet jak wam bardzo się chce bo
faktycznie najczęściej mając go, jakby się z nim nie zgadzali ale w końcu musi
nastąpić coś, co zwę „efektem gumy od majtek”. Polega to na tym, że wszystko,
co jest lub choć zdaje się być elastyczne, ma swój moment krytyczny, polegający
na tym, że się rwie. Przeważnie dość gwałtownie.
Wspominam o tym nie po to, by sugerować, że
„guma od majtek” w PO właśnie doszła go granic swej rozciągliwości. Nie, tego
nie wiem i nie twierdzę. Po prostu zdumiewam się, że ktoś, kto z tej „gumy od
majtek”, zwanej też tak bardziej światle i naukowo „różnorodnością w
Platformie” musi nieustannie korzystać, nie wpadł na to, by jej aż takim
przeciążeniom nie poddawać. Tym bardziej, że etos gumy… znaczy Platformy nie
nakłada na nią w tym (ani chyba w żadnym innym) momencie imperatywu „robienia
dobrze” środowiskom LGBT. To akurat cel i zadanie kogoś zupełnie innego.
Oczywiście, poza względami ludzkimi,
których wszak zupełnie wykluczyć nie mogę, może chodzić o to, żeby urwać jakąś
tam część rozwiązłego (nazwijmy go krotochwilnie) elektoratu a to Pajacętom a
to Betoniętom ale czy to się może udać i w dodatku czy zrekompensuje ten
potencjalny, przewidywalny odpływ jakiejś części zwolenników, którzy pewne
sprawy wolą robić „po bożemu”? Prawdę mówiąc mam wątpliwości w tym rachunku.
Zatem czemu wystawiono na spore ryzyko ten
wspomniany „klej z gila”, który w zasadzie jak dotąd w prawie każdych warunkach
się sprawdzał a rozpuścić go można jak widać tylko roztworem z resztek
sumienia?
No właśnie o to się pytam. I nie umiem
sobie odpowiedzieć. Poza jedną hipoteza, która jest dość kontrowersyjna, by nie
rzec, niepoważna.
Oto z badań jednej z sondażowi wynika, że
wedle 6% Polaków PO jest główną siłą opozycyjną, będąca nadto właśnie w tej
chwili w pełni przygotowaną do przejęcia władzy.*** Jeśli popatrzeć na
pozostałe sondaże, odnoszące się tym razem do preferencji wyborczych Polaków,
da się zauważyć, że w ostatnim czasie różnica między główną partią rządząca i
główna partią opozycyjną coraz rzadziej wynosi więcej niż te 6%. I w takiej
sytuacji trudno się dziwić, że PO poszukuje i gotowe jest ponieść całkiem spore
ryzyko. Jest to bowiem i tak coś znacznie pewniejszego niż opieranie się na
przewadze gwarantowanej przez oczywistych idiotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz