piątek, 11 stycznia 2013

Nie pozwólcie Tuley milczeć! (stalinizm III RP)



Jak się powie a to wypadałoby powiedzieć b. Szczególnie wtedy gdy to A było tak donośne i miało takie monstrualne rozmiary a z wypowiadającego z miejsca zrobiono autorytet moralny na miarę jeśli nie Nelsona Mandeli to choć szeryfa Willa Kane pięknie odegranego przez Gary Coopera.
I teraz chodzi o to, że to nie tylko byłoby niewychowawcze ale wręcz nieestetyczne dać ulecieć temu przepięknemu mirażowi. Jak można narażać na ryzyko kręgosłup moralny społeczeństwa odbierając mu to narzucone właśnie dość bezceremonialnie przekonanie, że mogą spać spokojnie bo szeryf (i to jaki) jest w miasteczku.
Niespodziewany zawód jaki mi a pewnie i sporej rzeszy obywateli sprawił sędzia Tuleya porzucając pomysł oskarżenia i osądzenia IV RP na rzecz jakiegoś tam miękiszu w rodzaju „informowania o nieprawidłowościach” czy „wątpliwościach” przenosi nagle cała sprawę z atmosfery oczywistego horroru w klimat kiepskiej komedii. Cóż bowiem można wywnioskować było wtedy, gdy się Tuley to czy owo kojarzyło z czasami stalinowskimi? Ano to, że mamy do czynienia z łamaniem prawa i to w tak gruby sposób, że sędzia nie mógł ograniczyć się tylko do kroków prawnych ale poczuł się zobowiązany poruszyć opinię publiczną. Co natomiast możemy pomyśleć dziś, gdy znawca prawa karnego rezygnuje z doniesienia? Po pierwsze, że prawo nie zostało złamane. Bo gdyby było, byłby i donos. Oczywiście wykluczam taka możliwość, że prawo zostało złamane a Tuleya z jakichś powodów to olewa. On?! Nigdy!
No ale skoro prawo nie zostało złamane a różni tacy bronią słów Tuley, że skojarzenie ze stalinizmem jest jak najbardziej na miejscu, wniosek jest taki, że w III RP metody stalinowskie są jak najbardziej legalne. Ktoś mi pewnie zwróci uwagę, że chodzi o IV RP ale przecież nie słychać było ani w IV RP ani po powrocie III o żadnych zmianach w zakresie działań, którymi wolno posługiwać się śledczym.  Tak więc jeśli Tuleya nagle spostrzegł się, że nie znajdzie paragrafu na te, jak je ślicznie określono w „Wyborczej”, konwejery Anno Domini 2007*, a tak właśnie myślę widząc cofanie się sędziego rakiem, wychodzi, że nie ma przeciwwskazań. Także dziś, Anno Domini 2013.
A skoro już przy czerskich „konewjerach” jesteśmy to taka dygresja z anegdotą. Ma mój kolega dziadka, co to o „konwejerach” nie musiał czytać w „Gazecie” bo ich istotę poznał skądinąd. Ma też tatę który „Wyborczą” uznał dość dawno za piątą ewangelię i tej religii pozostaje wierny. Kiedy więc w rodzinnym domu stanął problem „stalinowskich metod” CBA ścięli się o to panowie. Gdy młodszy z nich wyskoczył z konwejerem podpierając się przy tym wspomnianym źródłem, jego ojciec czyli ów dziadek, który w swych opiniach jest naprawdę bardzo wywarzony i z obecną rzeczywistością w ogóle się nie utożsamia po żadnej ze stron nie wytrzymał i mocno niepoprawnie wypalił.
- Tak to w tej gazecie nazwali? Widać im dziadkowie i tatusiowie nie za dokładnie opowiadali jak to robili.
I tu ujawnia się jeszcze jeden aspekt głupoty wypowiedzi Tulei albo tej jego niekonsekwencji. Relatywizacja pewnych pojęć i opisów. Nazywanie konwejerem trwającego trzy godziny przesłuchania zmierzać może bowiem do tego, że ktoś tam kiedyś, zetknąwszy się z opisem konwejeru rzeczywistego wydmie tylko lekceważąco wargi. Ktoś powie, że tym z Czerskiej o to właśnie chodzi z jakichś tam powodów by tracić wiarę, że pewni dziadkowie i tatusiowie robili kiedyś tam coś naprawdę brzydkiego. Ot tyle co i „siepacze od Kaczyńskiego”. Czym się tu w ogóle podniecać? Nie wiem czy tak jest czy nie jest i nie będę dywagować bo mam szczere przekonanie, że jak na razie głównym celem „Wyborczej” w tej sprawie jest dowalić Kaczyńskiemu. A majstrowanie przy historii to takie narzędzie i efekt uboczny.
Zatem dla zdrowia psychicznego społeczeństwa albo choć jego tej najbardziej elitarnej części sędzia Tuleya powinien trwać przy swoim. I ci, którzy w niego i jego wersję tyle czasu i reputacji zainwestowali nie powinni mu teraz pozwolić zamilknąć! Ani nawet złagodzić stanowiska.
No bo jak to wygląda gdy „stalinowscy oprawcy” chodzą sobie swobodnie po III RP i włos im z głowy miałby nie spaść? Wystarczy przecież, że bezkarni są w sporej części ci prawdziwi. Co to naprawdę wiedzą jak zrobić porządny konwejer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz