Jak się powie a to wypadałoby powiedzieć b.
Szczególnie wtedy gdy to A było tak donośne i miało takie monstrualne rozmiary
a z wypowiadającego z miejsca zrobiono autorytet moralny na miarę jeśli nie
Nelsona Mandeli to choć szeryfa Willa Kane pięknie odegranego przez Gary
Coopera.
I teraz chodzi o to, że to nie tylko byłoby
niewychowawcze ale wręcz nieestetyczne dać ulecieć temu przepięknemu mirażowi.
Jak można narażać na ryzyko kręgosłup moralny społeczeństwa odbierając mu to
narzucone właśnie dość bezceremonialnie przekonanie, że mogą spać spokojnie bo
szeryf (i to jaki) jest w miasteczku.
Niespodziewany zawód jaki mi a pewnie i sporej
rzeszy obywateli sprawił sędzia Tuleya porzucając pomysł oskarżenia i osądzenia
IV RP na rzecz jakiegoś tam miękiszu w rodzaju „informowania o
nieprawidłowościach” czy „wątpliwościach” przenosi nagle cała sprawę z
atmosfery oczywistego horroru w klimat kiepskiej komedii. Cóż bowiem można
wywnioskować było wtedy, gdy się Tuley to czy owo kojarzyło z czasami
stalinowskimi? Ano to, że mamy do czynienia z łamaniem prawa i to w tak gruby
sposób, że sędzia nie mógł ograniczyć się tylko do kroków prawnych ale poczuł
się zobowiązany poruszyć opinię publiczną. Co natomiast możemy pomyśleć dziś,
gdy znawca prawa karnego rezygnuje z doniesienia? Po pierwsze, że prawo nie
zostało złamane. Bo gdyby było, byłby i donos. Oczywiście wykluczam taka
możliwość, że prawo zostało złamane a Tuleya z jakichś powodów to olewa. On?!
Nigdy!
No ale skoro prawo nie zostało złamane a różni tacy
bronią słów Tuley, że skojarzenie ze stalinizmem jest jak najbardziej na
miejscu, wniosek jest taki, że w III RP metody stalinowskie są jak najbardziej
legalne. Ktoś mi pewnie zwróci uwagę, że chodzi o IV RP ale przecież nie
słychać było ani w IV RP ani po powrocie III o żadnych zmianach w zakresie
działań, którymi wolno posługiwać się śledczym.
Tak więc jeśli Tuleya nagle spostrzegł się, że nie znajdzie paragrafu na
te, jak je ślicznie określono w „Wyborczej”, konwejery Anno Domini 2007*, a tak
właśnie myślę widząc cofanie się sędziego rakiem, wychodzi, że nie ma
przeciwwskazań. Także dziś, Anno Domini 2013.
A skoro już przy czerskich „konewjerach” jesteśmy
to taka dygresja z anegdotą. Ma mój kolega dziadka, co to o „konwejerach” nie
musiał czytać w „Gazecie” bo ich istotę poznał skądinąd. Ma też tatę który
„Wyborczą” uznał dość dawno za piątą ewangelię i tej religii pozostaje wierny.
Kiedy więc w rodzinnym domu stanął problem „stalinowskich metod” CBA ścięli się
o to panowie. Gdy młodszy z nich wyskoczył z konwejerem podpierając się przy
tym wspomnianym źródłem, jego ojciec czyli ów dziadek, który w swych opiniach
jest naprawdę bardzo wywarzony i z obecną rzeczywistością w ogóle się nie utożsamia
po żadnej ze stron nie wytrzymał i mocno niepoprawnie wypalił.
- Tak to w tej gazecie nazwali? Widać im dziadkowie
i tatusiowie nie za dokładnie opowiadali jak to robili.
I tu ujawnia się jeszcze jeden aspekt głupoty
wypowiedzi Tulei albo tej jego niekonsekwencji. Relatywizacja pewnych pojęć i
opisów. Nazywanie konwejerem trwającego trzy godziny przesłuchania zmierzać
może bowiem do tego, że ktoś tam kiedyś, zetknąwszy się z opisem konwejeru
rzeczywistego wydmie tylko lekceważąco wargi. Ktoś powie, że tym z Czerskiej o
to właśnie chodzi z jakichś tam powodów by tracić wiarę, że pewni dziadkowie i
tatusiowie robili kiedyś tam coś naprawdę brzydkiego. Ot tyle co i „siepacze od
Kaczyńskiego”. Czym się tu w ogóle podniecać? Nie wiem czy tak jest czy nie
jest i nie będę dywagować bo mam szczere przekonanie, że jak na razie głównym
celem „Wyborczej” w tej sprawie jest dowalić Kaczyńskiemu. A majstrowanie przy
historii to takie narzędzie i efekt uboczny.
Zatem dla zdrowia psychicznego społeczeństwa albo
choć jego tej najbardziej elitarnej części sędzia Tuleya powinien trwać przy
swoim. I ci, którzy w niego i jego wersję tyle czasu i reputacji zainwestowali
nie powinni mu teraz pozwolić zamilknąć! Ani nawet złagodzić stanowiska.
No bo jak to wygląda gdy „stalinowscy oprawcy”
chodzą sobie swobodnie po III RP i włos im z głowy miałby nie spaść? Wystarczy
przecież, że bezkarni są w sporej części ci prawdziwi. Co to naprawdę wiedzą
jak zrobić porządny konwejer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz