środa, 15 grudnia 2010

Pierwsze pycha… (Kościół, „Wyborcza” i o. Wiśniewski)

Nie było mnie wczoraj, to znaczy byłem ale głownie podróżowałem polskimi kolejami a to „tu i teraz” czyli w początku wieku XXI oznacza całkowite odcięcie od wiadomości, rzeczywistości a czasem od świata w ogóle. Tak więc nie mam pojęcia jaki oddźwięk wywołał list o. Ludwika M. Wiśniewskiego OP pochylającego się nad grzechami jego ( i mojego… cóż, Bóg tak zdecydował) Kościoła*. Przyznam szczerze, że lekturę listu zawdzięczam również PKP InterCity bo perspektywa czasu spędzonego w pojeździe tej światowo nazwanej firmy sprawiła, że do czytania na drogę zaopatrzyłem się we wszystko, co się nawinęło pod rękę. Tak więc i w „Wyborczą” bo przez swą obszerność to wdzięczny kompan podróży koleją po Polsce.

Swego „Piotra Skargę” czasu „tu i teraz” „Gazeta” zareklamowała jak Bóg przykazał. To ważne bo nie znałem go wcześniej. Oczywiście nie pisze tego by czegokolwiek ująć o. Wiśniewskiemu. Stwierdzam tylko, że nie znałem. Jest więc o. Wiśniewski człekiem i kapłanem dzielnym. Nie tylko przez to, co robił w poprzednim systemie choć Gazeta dała dowodów wiele, że był legendarnym kapłanem duszpasterstwa akademickiego i „ojcem duchowym „Ruchu Młodej Polski”. Jego późniejszą odwagę bardzo konkretnie oparła na przytoczonych słowach dotyczących jego stosunku do lustracji.

” Także po 1989 r. słynął z odważnych poglądów, krytykował m.in. polskie afery teczkowe. "Nie rozumiem tej fascynacji i podniecenia towarzyszącego ujawnianiu teczek ludzi, którzy się podłamali i coś podpisali" - mówił w rozmowie z Jarosławem Kurskim 74-letni dziś dominikanin. Dziką lustrację i sprawę ks. Michała Czajkowskiego tak komentował na naszych łamach w 2006 r.: "Jestem wstrząśnięty. Mam poczucie, jakbym żył w dżungli, w której nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i kto kogo rozszarpie".**

Na ten fragment opublikowanej biografii zwracam uwagę szczególna z powodu, który dla oceny listu kapłana jest niezwykle istotny. Choć przy tym przyznam nawiasem, że słowa kapłana jakoś nie odwagą trącą lecz rozumieniem trendów (wtedy a i teraz odwaga byłoby twierdzić raczej coś przeciwnego!). Oto wśród grzechów, z których swój i mój Kościół próbuje bezkompromisowy kapłan rozliczyć jest i ten, polegający na podziale i upolitycznieniu hierarchii.

Pisze więc ojciec:

„Ten gorszący podział objawia się poprzez popieranie inicjatyw i dzieł formalnie katolickich, a w rzeczywistości pogańskich, bo jątrzących i dzielących społeczeństwo i Kościół. Aby nie być gołosłownym, dam przykład: oto część biskupów pozwala drukować swoje wypowiedzi, a nawet pisze i drukuje swoje artykuły w dzienniku ("Nasz Dziennik"), w którym roi się od oszczerstw. Ten dziennik inni biskupi uważają za głęboko antychrześcijański! Trudno nie wspomnieć także o dramacie mającym miejsce w ostatnich tygodniach, a związanym z krzyżem przed pałacem prezydenckim. Tak naprawdę to nie jest to obrona krzyża (choć pewnie niektórzy tak sądzą), ale walka z Prezydentem i Rządem oraz podkopywanie ich prestiżu.
Nie jest to także upominanie się o godne uczczenie ofiar katastrofy smoleńskiej, czego rzekomo nie chcą uczynić ludzie aktualnie kierujący Krajem, bowiem Prezydent i Rząd kilkakrotnie deklarowali wolę godnego uczczenia tych ofiar. To jest godne pożałowania polityczne awanturnictwo!”


Wybaczyć proszę ten długi cytat ale konieczne było pokazanie jak bardzo polityczny jest w swym sprzeciwie przeciwko „rozpolitykowaniu” hierarchów a i zwykłych księży ( o czym pisze w następnym, już nie cytowanym przez mnie, ustępie swego listu) zwykły, choć zasłużony autor.

Ta publikacja, co pewnie w zamyśle redakcji „Gazety” miała głos kapłana uczynić głośnym a przez to słyszanym i dyskutowanym, w moim odczuciu jest niedźwiedzią przysługą uczynioną o. Wiśniewskiemu. Czas, który minął od wydarzeń, do których nie koniecznie wprost odnosi się kapłan w liście, pozwala jego słowa ocenić choćby w zestawieniu z tym, czy miał on rację czy nie. Weźmy choćby jego zgoła nie kapłański stosunek do, być może zbłąkanych, wiernych, którzy stanęli w obronie krzyża i za godną pamięcią o zmarłych. Gdy więc pisze, „bowiem Prezydent i Rząd kilkakrotnie deklarowali wolę godnego uczczenia tych ofiar.” to można zapytać czemu tego nie czynią. Wszak gdzie tej garstce do siły państwa a poza tym od dość dawna oni już nie stoją w poprzek…

To przypisanie jedynie wedle rozumu czy tam upodobań o. Wiśniewskiego jednym złej woli a innym dobrej to dla mnie oczywisty i jaskrawy przejaw pychy kapłana. Pychy, która przebija i z samego listu jak też i choćby z faktu, że dla siebie ograniczeń w politycznych opiniach nie widzi. A dla bliskich sobie w jakiś tam jemu tylko znany sposób jest wyjątkowo wyrozumiały. Trudno mi jakoś szanować zdanie kogoś, kto ma tyle wyrozumiałości dla tych, co „się podłamali i coś podpisali" (choć często to „podłamanie” skutkowało grzechem Judasza za którym nawet żalu nie było) a nie ma ani odrobiny zrozumienia dla tych, którym zarzuca „godne pożałowania polityczne awanturnictwo!”. Ten brak zrozumienia, czy choćby jego próby najbardziej obciąża w moich oczach pełnego pychy kapłana.

I za ten grzech, w moich oczach oczywiście, został kapłan natychmiast pokarany. Wrócę jeszcze raz do jednego z zarzutów przez niego stawianych. „oto część biskupów pozwala drukować swoje wypowiedzi, a nawet pisze i drukuje swoje artykuły w dzienniku ("Nasz Dziennik"), w którym roi się od oszczerstw.” Tak się składa, że jednym z adresatów listu, poza nuncjuszem, do którego przede wszystkim pisze kapłan, jest arcypasterz z Lublina, Józef Życiński. Trudno zaprzeczyć, że i jemu zdarza się pisywać do pewnego dziennika. Nie jest to co prawda „Nasz Dziennik” który tak o. Wiśniewskiemu nie leży ale bez żadnej kwerendy i od ręki jedno oszczerstwo byłbym w stanie mu udowodnić natychmiast (to dla Admina gdyby się przeląkł. Odpowiadam za słowa!). A jakby poszukać…

O reszcie listu, w tym o lekarstwie zalecanym przez autora nie będę pisał. Może ono mogłoby nawet okazać się skuteczne bo tu i ówdzie różni, nie koniecznie podzielający polityczne miłości współczesnego „Piotra Skargi” zgadzają się po części z jego diagnozą. Nie da się jednak zaprzeczyć, że w leczeniu nie tylko rozpoznanie schorzenia i lekarstwo zaordynowane mają znaczenie. Istotne są również kompetencje medyka. Po przeczytaniu tego, co przeczytałem, śmiem twierdzić, że ów medyk nie dostaje do kuracji, którą chce wdrożyć. Bo sam chory. Na pierwszy grzech główny.

* http://wyborcza.pl/1,75515,8813484,Rozbity_Kosciol__swiete_frazesy.html#ixzz18ATCtv4i

** http://wyborcza.pl/1,75478,8813122,O__Ludwik_Wisniewski___Grozny_i_otwarty.html#ixzz18A20KxaZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz