Przez krótki czas zdawało się, że głowni aktorzy sławetnego spotkania w Pałacu, które tak poruszyło znaczną cześć opinii publicznej, poszli po rozum do głowy i pojęli niestosowność całej sytuacji. Wskazywała na to ich daleko posunięta powściągliwość w reakcjach na protesty. Jednym słowem siedzieli cicho jak Bóg przykazał.
Pierwszy wyłamał się główny „czarny charakter” komedii wysyłając intymny liścik do bywszego swego gospodarza zapewniając jak dalece jest w stanie się dla niego poświęcić. Wszak poświęcanie się to jego drugie imię zapewne… Przesłał bilecik za pośrednictwem mediów bo widać zapomniał adresu pod którym nie tak dawno jeszcze radą służył. W tym wieku to usprawiedliwione.
Akurat ten głos nieszczególnie oburza bo po jego autorze ci, co byli wcześniej już zniesmaczeni zbyt wiele się z cała pewnością nie spodziewali. Po tym co z jego strony przyszło doświadczać ostatnią rzeczą jakiej spodziewałbym się doświadczyć byłaby przyzwoitość. Tedy jego „głos w dyskusji” potraktowany został marginalnie by nie rzec wręcz że „zlany”.
Jednak okazało się wreszcie, że i drugiego z „bohaterów” rozpętana wrzawa dotknąć nielicho musiała a po tym dotknięciu na dokładkę pewnie i uwierać. Nie wytrzymał więc i się wypowiedział. Oświadczył był, że ten atak wściekły, który za sprawa jego obściskiwania się z oberbandytą dotknął go to wyraz kompleksów, które inni muszą wobec niego odczuwać.
Przeczytawszy to z miejsca przypomniałem sobie dowcip opowiadany sobie przez Amerykanów w najburzliwszym okresie prezydentury Clintona. Wiadomo o co idzie…
Wedle niej prezydentura Reagana dowiodła, że Ameryką może rządzić nawet aktor. Bush senior udowodnił, że prezydentem może zostać każdy zaś rządy Clintona dowiodły, że najpotężniejszym mocarstwem świata rządzić może byle kto.
Tych, co już się cieszą z dalszego ciągu facecji a także tych co już szlifują i wygladzają donos na mnie do prokuratury za obrazę majestatu uspokajam, iż absolutnie nie twierdzę, że obecny prezydent to byle kto. Byle kto rządził nieco wcześniej ale za to aż przez dwie kadencje. Vivat Rzeczpospolita i jej obywatele za to świadectwo umiłowania demokracji!
Co do obecnego prezydenta uważam, że jest on emanacją, uosobieniem, by nie rzec esencją demokracji w czystej postaci. Taką, która jeśli już to każdego jest w stanie z kompleksów wyzwolić zamiast w nie wpędzać.
Jak wiadomo demokracja to system, który w formie doskonałej czyni każdego obywatela równym wszystkim innym. Bez znaczenia kim on jest i jaki jest. Ma tak jak wszyscy inni jednakie prawo do udziału w sprawowaniu władzy.
Oczywiście demokracja, jak wszystko inne ulega wypaczeniom. Może być na przykład zawłaszczana i ograniczana przez rożne koterie.
Ale w przypadku obecnego pana prezydenta jestem prawie pewien że jest całkiem inaczej. Patrząc na krótki jak na razie ale jakże owocny przebieg obecnej kadencji bez najmniejszych wątpliwości mogę powiedzieć, że z naszą demokracją jest jak najlepiej. Tak dobrze że żaden obywatel nie ma najmniejszego powodu popadać w jakiekolwiek kompleksy. Ta nasza demokracja A.D 2010 jest bowiem tak bardzo prawdziwa i niczym nie skrępowana, że dziś prezydentem Polski też może zostać każdy. Nawet oczywisty dureń.
http://wyborcza.pl/1,75248,8813151,Komorowski__Atak_i_kompleksy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz