Kiedyś, kiedy niezawodny Andrzej
Romanowski przy okazji ubiegłorocznych urodzin Wojciecha Jaruzelskiego, nie
pierwszy raz starał się uświadamiać Polakom dramatyczne wybory i heroiczne przewagi
naszego bohatera narodowego, napisałem tekst „Pomnik Feldmarszałka Keitela”*
(forma nazwiska jak w tamtym tekście, wiem, że powinno być inaczej).
Zasugerowałem w nim, że zanim będziemy Jaruzelskiemu, w podzięce za to, że
siadł do okrągłego stołu, stawiać pomniki, powinniśmy pomyśleć o monumentach
dla niemieckiego feldmarszałka, który też kiedyś usiadł do stołu, kończąc swoim
podpisem koszmar znacznie większy niż nasza sowiecka niewola. Analogia ta była
w mojej ocenie bardzo celna, gdyż tak samo Keitel miał wybór jak Jaruzelski.
Gdyby go mieli bez ograniczeń, krew pewnie lałaby się, lała, lała jeszcze
długo.
Przypomniałem sobie ten tekst, gdy przeczytałem
o kontrowersjach, jakie wywołał projekt uchwały, przygotowanej przez SLD na
okoliczność jutrzejszej rocznicy uruchomienia naszego „mebla wolności”**. Po
sławetnej „czerwonej książeczce” autorstwa SLD przyznam, że zaproponowana treść
jakoś szczególnie nie szokuje. Oczywiście nie szokuje a nawet zaskakuje
pozytywnie ale jako treść autorstwa SLD.
Kontrowersje w ocenie przeciwników takiej treści uchwały wzbudziła część, w
której dziękuje się „wszystkim, którzy przyczynili się do koncepcji porozumienia narodowego”
i podkreśla się „mądrość i patriotyzm” jego twórców. Myślę, że problem głownie
w tym, kto był twórcą oraz w odgadnięciu czy kierowała nim mądrość czy raczej
patriotyzm. Ale porzućmy żarciki.
Kontrakt ów nigdy chyba nie
przestanie budzić kontrowersji. Po latach w ocenach tego zdarzenia równie
często jak wspomniany „patriotyzm” pojawia się też „oszustwo”. Tylko mądrości
nikt nie neguje. Mądrości tej strony, która za ten mebel została zawleczona.
Gdyby literalnie, choć mniej poważnie
podejść do treści uchwały i do umieszczenia w niej wszystkich, bez wskazania, wyraźnego wyróżnienia którzy z nich chcieli a
którzy musieli, można zaryzykować dołączenie do tego grona także i postaci
umieszczonej w tytule. Wszak nie da się zaprzeczyć, że żadne „porozumienie
narodowe” nie byłoby absolutnie możliwe, gdyby „wujek Soso” wcześniej nie
zafundował nam „narodowego nieporozumienia”. W pakiecie z tymi, którzy w
przyszłości mieli się „przyczyniać”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz