Nie pamiętam sąd pochodzi ta historia
czy tam fabułka. Piękna kobieta siedzi samotnie przy kawiarnianym stoliku. Pije
czerwone wino, pali papierosa w długiej fifce. Od jakiegoś czasu przygląda się
jej efektownie prezentujący się mężczyzna w sile wieku. Wreszcie podchodzi,
pyta czy może, nie widząc sprzeciwu dosiada się.
- Kiedy skończysz, zabiorę cię do
siebie. Puszczę jakiś spokojny jazz, potańczymy przy nim chwilę. Zakręci się ci
od tego w głowie więc upadniesz na kanapę łapiąc zachłannie powietrze
rozchylonymi ustami. Niewiele zdążysz bo zamknę ci usta pocałunkiem. Tak namiętnym,
jakiego w życiu nie smakowałaś…
Kobieta przerwała mu gestem dłoni.
- A pan tylko gada, gada, gada…
To, że od ponad sześciu lat Donald
Tusk głownie gada, gada, gada wiadomo od dawna. Na ten temat powstało pewnie
setki komentarzy, możliwe, że kilka niezłych dowcipów i jakieś szczególnie modne
teraz internetowe memy. To, że piękna Polska ma z tego gadania niewiele
przyjemności mówi się coraz częściej.
Oczywiście sens stawanie do debaty z
Tuskiem budzi wątpliwości nie tylko dlatego, że byłoby to działanie absolutnie
jałowe. Ten z pozoru sensowny w warunkach demokracji obyczaj wydaje mi się
jednak absolutnie niezasłużonym prezentem dla obecnego premiera.
Tusk już na wstępie nie omieszkał ustawić
sobie przeciwnika, przypominając, że Kaczyński od dawna unika takiego
spotkania. Ja zaś, dla odmiany przypomnę pierwszą debatę tych polityków, będącą
pokazem chamstwa i osobliwego podejścia Tuska i jego ekipy do ustalonych wcześniej
i rzekomo zaakceptowanych reguł. Przypomnę przede wszystkim absolutny brak
wstydu, gdy ludzie odpowiedzialni za to, co miało wtedy miejsce, otwarcie
przyznawali, że była to zaplanowana „ustawka”.
Jeśli tego byłoby mało, innym powodem
by nie chcieć z Tuskiem gadać, jest coś, co nie mieści się już w kategorii
socjotechniki lecz jest oczywistym defektem jego osobowości czy też systemu
wartości. To sympatia czy też radość, towarzysząca jego komentarzowi na temat zbydlęcenia (to nie moja ocena lecz Stasiuka,
Masłowskiej i Twardocha, którym przypisać propisowskich sympatii raczej się nie
da) tych, co swego czasu przyszli pluć na modlących się na Krakowskim
Przedmieściu. Od tego czasu za perwersję albo patologię uważam każdą rozmowę z
Tuskiem, która nie jest koniecznością. Jeśli ktoś gustuje w perwersjach lub nie
stroni od patologii, proszę bardzo. Z takimi ludźmi się po prostu nie gada bez
potrzeby.
Czy Kaczyński potrzebuje takiej
debaty? A po co? Czy w jego interesie jest pomaganie Tuskowi, który właśnie przyznał
się do tego, że nic innego już mu nie pozostało? Jeśli już uzna, że powinien
propozycję Tuska jakoś skomentować, powinien powiedzieć, że z Platformą to on
może już tylko negocjować warunki jej kapitulacji. I to dopiero wtedy, gdy ta wcześniej
pozbędzie się Tuska i jego głowę przyniesie na tacy.
Czy taka debata potrzebna jest
Polakom? Taaaa… Dokładnie tak, jak każde kolejne expose Donalda Tuska. Polacy
bardzo lubią jak ten pan tylko gada, gada, gada…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz