środa, 5 lutego 2014

Kukliński- zdrajca czyli kategorie „Gromka” Czempińskiego



Jadąc dziś sobie przez świat i słuchając, jak zwykle, radiowej Trójki, usłyszałem o projekcie uchwały w sprawie 10 rocznicy śmierci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Najciekawsza była informacja o szansach, przyjęcia uchwały. Ja już nie mówię, że przez aklamację. Wiadomo, póki w parlamencie będzie zasiadał choć jeden z tych, co się uczyli PRL-u praktycznie, z wysokiego stanowiska w nomenklaturze albo teoretycznie z SLD-owskiej mentalnej pornografii zwanej potocznie „czerwoną książeczką”, o żadnej aklamacji mowy nawet nie ma. Stanowisko tych, którzy ciągle sądzą, że ich stolica jest „stolica krasnolicych Azjatów”* było łatwe do przewidzenia. Stanowisko „zaćpanej hołoty” zaś jest adekwatne do tej uroczej nazwy, nadanej im przez szefa konkurencji. Zdumiało mnie natomiast, że kontrowersje co do uchwały i do oceny Kuklińskiego dzielą też klub Platformy Obywatelskiej. Głęboko podzielony okazał się nawet sam pan Stefan Niesiołowski!

Nie byłem w stanie pojąć, cóż sprawia, że Platforma, a w każdym razie jej część, postanowiła doszlusować do „czerwonych” w swych ocenach historii najnowszej. Przyszło mi nawet na myśl, że to wynikające z niezrozumienia przez niektórych posłów tej partii żartu Donalda Tuska o jego socjaldemokratycznym przebudzeniu. Że oni w związku z tym tak gwałtownie zapragnęli się „przebudzić”, iż obudzili się także we wspomnianej „stolicy krasnolicych Azjatów”. Wydało mi się to oczywiście niedorzeczne acz możliwe. Niejeden raz mieliśmy szanse przekonać się jak bardzo posłowie PO potrafią nie rozumieć. I nie chodzi mi nawet o rozumienie co Tusk ma na myśli. Choć akurat to dla owych posłów musi być najbardziej dramatyczne.

Okazało się, że może chodzić jednak o coś bardziej innego. Pozwolę sobie stwierdzić, ze fundamentalnego. W wielu znaczeniach pojęcia „fundament”. Po powrocie do domu zasiadłem do śledzenia medialnych doniesień i znalazłem bardzo poważna poszlakę, mogącą sugerować gdzie swój początek wzięły wątpliwości niektórych „ludzi Platformy”.

W rozmowie z „Dziennikiem”, Gromosław Czempiński, były as wywiadu PRL, twórca wywiadu III RP i wreszcie „ojciec założyciel” (zatem niewątpliwy fundament) Platformy Obywatelskiej przyznał, że „w jego kategoriach” Ryszard Kukliński jest zdrajcą.

Na wstępie przyznam, że ujął mnie pan Czempiński uczciwym przyznaniem, że chodzi o jakieś „jego kategorie”. Że rzecz nie dotyczy jakiejś obiektywnej oceny tylko czegoś, co ja na przykład oceniam jako oczywistą ułomność pana Czempińskiego.

Z pozoru rzecz w zasadzie sprowadza się do stwierdzenia, że pan Czempiński „tak ma”. Jednak takie myślenie, gdy wiemy dziś naprawdę sporo, czego ani my ani pan Czempiński (no załóżmy) kiedyś nie wiedział, jestem tego pewien jak by on nie napinał tricepsa i dwugłowego, o czasach, kiedy ramy jego „kategorii” dopiero kształtowano, dziwi a nawet zaskakuje. Choć może nawet nie.... Doskonale, dosadnie i zwięźle opisał to jeden z komentatorów tekstu, z którego ja „kategorie” pana Czempińskiego poznałem i który niżej linkuję.

„Po części pana rozumiem , składając przysięgę wojskową " (..) stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności rządowi Polski Ludowej(.....).w braterskim przymierzu z Armią Radziecką ." 

Dodał też, że zwyczajnie nie da się szpiegować własnego narodu, kiedy ten naród nie jest suwerenny.

Komentator trafił w punkt. Punkt, który znajduje się głęboko w panu Czempińskim. W miejscu, w którym produkuje on te swoje „kategorie”.  I, jak mi się wydaje, głęboko za grubymi ścianami tajemniczych budynków w "stolicy krasnolicych Azjatów”.

Pan Czempiński podpiera się lojalnością. Tyle, że wystarczy podywagować wobec kogo on tę lojalność odczuwał i odczuwa. Można oczywiście, będąc bezdennie głupim albo tylko niemożliwie naiwnym, bredzić coś o „takiej Polsce, jaka wtedy była możliwa”. Ten kawałek, „takiej Polski”, z którym swe losy związał pan Czempiński był bez wątpienia możliwy tylko dzięki temu, że stanowił filię, nazwijmy ją nowocześniej „przedstawicielstwem” albo bardziej fachowo „ekspozyturą”, kawałka całkiem innego państwa. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, posłużę się przewrotnie argumentem, którego teraz chętnie używają przeciwko Macierewiczowi różne „asy wywiadu” autoramentu niejakiego Makowskiego oraz powtarzający po nich niektórzy politycy, których zacietrzewienie czy też poziom wściekłości jest odwrotnie proporcjonalny do logiki  prezentowanych przez nich poglądów. Twierdzą oni zgodnie, oburzając się na likwidację WSI, że „takie służby tworzy się przynajmniej 40 lat”. To kapitalne twierdzenie. Szczególnie właśnie wtedy,  gdy szuka się korzeni „kategorii” pana Czempińskiego. Jest ono kapitalne, bo z miejsca rodzi pytanie gdzie i kiedy narodziły się te niby nasze „takie służby”, skoro już w  1945 roku były całkiem sprawne i operatywne? No, panie Makowski? 40 lat!

Tu pewnie mogłoby się pojawić pytanie, cóż wspólnego z tym 1945 rokiem ma pan Czempiński? Poza tym oczywiście, że się w tym właśnie roku, 12 października (czy ta data nie zdeterminowała jego losu szanowni chiromanci?) pan Gromosław przyszedł na świat.

A otóż ma! Czy między tym 1945 r. a końcem lat 60-tych XX wieku, kiedy to pan Czempiński poszedł na służbę „resortu” nastąpiło cokolwiek, przez co ciągłość  owych służb mogła zostać przerwana lub choć  zakłócona? Bo ja nie słyszałem.

Zatem kiedy mówi pan Gromosław o „zdradzie” i o „lojalności”, chce czy nie, adresuje to w jakieś miejsce, które, jak napisałem, leży właśnie tam, u tych „krasnolicych Azjatów”? Może i nie chce, wierzę, że nie chce, ale na to wychodzi.

Zatem z wielką radością będę śledził informacje o tym, jak to przez własną głupotę, wyrachowanie czy co tam innego jeszcze, zwolniona z „dyscypliny klubowej” część posłów Platformy Obywatelskiej przez aklamację (tak to nazwijmy dla większego efektu :) będzie przyjmować „kategorię Czempińskiego”, potwierdzającą lojalność wobec Moskwy.

 * Jacek Kaczmarski, „Epitafium dla Brunona Jasieńskiego”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz