W tej samej podróży, podczas której usłyszałem
informację, będącą podstawą wczorajszego mojego tekstu, miałem też okazję
wysłuchać rozmowy w ramach „Salonu politycznego trójki”. Nie napisałem, że
„miałem przyjemność” ale jakiś rodzaj mojego podziwu pan Minister Rolnictwa Stanisław Kalemba, będący gościem
pani Michniewicz wzbudził. Nie, żeby wyszedł na prawdziwego salonowca. Wręcz
przeciwnie. Słuchając go, nie pierwszy raz i nie tylko odnośnie Kalemby, pomyślałem,
że oni tam w tym PSL-u muszą mieć jakieś specjalne szkolenia medialne. Dzięki
którym człowiek nie ma wątpliwości, że ma do czynienia z „działaczami
chłopskimi”. Są to w większości ludzie, którzy swoje zawodowe, a już na pewno
polityczne życie spędzili z dala od wsi i przysiółków. Kiedy jednak się odezwą,
człowiek nie może opędzić się od wrażenia, że przed radiowym mikrofonem siedzi
gość dzierżący w spracowanej dłoni kosę na sztorc, w kujawskim czy tam
góralskim kapelutku , w długich butach, w które włożył nogawki pasiastych
spodni. Napisałbym jeszcze o onucach ale wtedy znajdą się tacy, którzy mnie,
wnuka mazowieckiej schłopiałej szlachty oskarżą o pogardę dla włościan.
Wróćmy zatem do działacza chłopskiego, Stanisława
Kalemby. Większość rozmowy poświęcona była sprawie naszych wędzonek. I o niej
pisać nie będę bo rzecz jest przesądzona. Ot, po prostu kijek z kiełbasą trzeba
wyżej wieszać, jak tłumaczył minister.
Mnie zaciekawiła ostatnia minuta rozmowy. Przerywając
słowotok Kalemby, prowadząca program Beata Michniewicz poprosiła go o komentarz
do opisanej przez jedną z gazet sprawy wykorzystanie przez PSL środków jednej
z, nazwijmy to wprost, dzierżonych przez PSL rządowych agencji na promocję
przedwyborczą poprzednika pana Kalemby. Miało być tego coś koło dwóch milionów
złotych polskich. Panu ministrowi
została minuta audycji. To aż za wiele by prosto i konkretnie, o co zresztą
prosiła prowadząca program, rzecz skomentować. Stwierdzając „to kompletne
bzdury” albo mężnie przyznając „no… faktycznie zdarzyło się nam” i dodając
jeszcze „ale to nie ja tylko kolega”. No bo cóż innego można by tu powiedzieć?
Otóż można. Ja nie wiem kto zainspirował pana Kalembę. Być może oglądał on kino
akcji pod tytułem „Egzekutor” (Eraser) ze sceną, w której grany przez Jamesa
Caana agent rządowy, ewidentny czarny charakter, złapany na gigantycznym
przewale wychodzi z sądu i bez zmrużenia oka mówi do dziennikarzy, że wszystko
robił „dla kraju”. A może poprawiał sobie pan Kalemba humor sprawnie
zrealizowaną komedią „Wojny w Pentagonie (The Pentagons war) opowiadającą o
wprowadzaniu na wyposażenie US Army wozu piechoty „Bradley”. Tam też szef
projektu, grany przez Kalseya Grammera, gdy stanął przed komisją, aby wyjaśnić
czemu prototyp pochłonął środki, za które pewnie dałoby się wybudować jakiś
mniejszy lotniskowiec, bronił się swym poświęceniem dla Stanów Zjednoczonych.
Może świetnie byłoby obejrzeć sobie te dwa klasyki gatunku zanim posłucha się
ostatniej minuty rozmowy Michniewicz z Kalembą. A w zasadzie monologu Kalemby bo
próby sprowadzenia go na właściwy tor przez autorkę audycji nie miały
najmniejszych szans.
Ten słowotok od razu skojarzył mi się z takim
ekstremalnym gangsta rapem. Jak przystało na gatunek, było o kasie i, choć nie
wprost, o wojnie gangów. Oczywiście gang Kalemby to ci fajni, co to otwierają
boiska do kosza dla dzieci swych „czarnych braci” i zaopiekowali się jelonkiem
Bambi a ci drudzy wymyślili crack, noszą spluwy i zarabiają głównie na
nierządzie. Tytuł kawałka mógł brzmieć
„To nie nasza ręka”.
Leci on tak:
Toczy się brutalna
walka polityczna. Najbardziej dla PiS-u jest niewygodny PSL. Toczy się bitwa o
głosy na wsi. To jest tak, że PSL walczy i każdego dnia w sprawie rolnictwa
wyniki negocjacji w Unii. Natomiast PiS („To nie prawda jest?” – Michniewicz)
Natomiast PiS w Brukseli mówi ich głosami premier Kaczyński później Konrad
Szymański, że należy zmniejszyć środki na wspólna politykę rolną, o to walczą
konserwatyści, liberałowie brytyjscy a tu się mówi, że za mało środków jest.*
Słuchając Kalemby można odnieść wrażenie, że:
a) Skoro Kaczyński
chce zmniejszyć, to co szkodzi, jeśli zmniejszy Stefaniuk.
b) Skoro tylko „się
mówi, że za mało środków jest”, jest ich
aż tak dużo, że co tam te 1,8 miliona?
Konkludując zaś należy zwrócić uwagę, ze nie popisała
się pani Michniewicz. To jej „To prawda jest?” było zdecydowanie spóźnione. Zamiast
prosić o komentarz, powinna wprost zapytać już na początku „Wzięliście tę kasę czy
nie?” I nie dać szans Kalembie, by opowiadał, jak to każdego dnia się dla
Polski poświęca i jak ja kocha. Bo przecież ciekawsze jest, ile sobie za to
liczy ta Polska Si… znaczy Stronnictwo.
* Całość rozmowy tu: http://www.polskieradio.pl/9/299/Artykul/1041431,Kalemba-chcemy-odszkodowania-za-rosyjskie-embargo
rap zaczyna się na początki 13 minuty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz