środa, 25 sierpnia 2010

Pan Tusk i moje (!!!!) pieniądze.

Mało jest rzeczy które relaksuję mnie bardziej niż fotel dentysty lub fryzjera. Siedziałem sobie tedy spokojnie a pani Agnieszka pracowała nad mymi włosami robiąc mnie „na bóstwo”. Cała przyjemność psuł mi jednak włączony telewizor, który ( za pośrednictwem lustra więc nieco na opak) przekazywał relację o tym jak męski potrafi być pan Premier Tusk. Nie był to żaden kanał dla dorosłych a Pan premier swą męskość udowadniał w nieco innych okolicznościach niż mógłby sadzić czytelnik. Oto zaprzyjaźniona (ta bardziej zaprzyjaźniona) stacja prywatna zdawał sprawę ze spotkania pana Tuska z przedstawicielami Otwartych Funduszy Emerytalnych. Zdając relację stacja użyła stwierdzenia, że Premier był „szorstki by nie powiedzieć, po putinowsku wręcz nieprzyjemny”. Po czym stacja wyjaśniła, że to tak naprawdę pic na wodę (oczywiście nie wprost wyjaśniła) bo chodziło o to by upiec dwie pieczenie. Pierwsza to oczywiście „piar” pokazujący jak to Pan Tusk troszczy się o to by mi jakiś mydłek nie przeżarł odkładanej forsy. Druga pieczeń, jak sądzę istotniejsza, to sygnał dla OFE, że już nie muszą się bać, ze je Pani Fedak znacjonalizuje czy tam inkorporuje do ZUS-u.

Słuchając tej bajki o „stanowczym Premierze” byłem w kropce. Przede wszystkim dlatego, że, co oczywiste, szkoda by mi było odkładanej forsy. Ale wpindalenie się na moje konto Pana Tuska wcale mnie spokojnym nie uczyniło. Wręcz przeciwnie! Cały czas zastanawiałem się jak ci szefowie PRYWATNYCH FIRM mogą pozwolić jakiemuś tam Tuskowi łajać ich jakby faktycznie był on co najmniej Putinem jeśli nie samym gensekiem KPZR. May wszak ponoć wolność, demokrację i jakiś tam procent „wolnego rynku”. I w ramach tego procentu pierwsze, co powinno się zdarzyć gdy pan Premier Tusk zaczął być „szorstki” to chóralne „Spindalaj” adresowane do niego przez wspomnianych prywatnych przedsiębiorców zarządzających, z woli prywatnych obywateli prywatnymi pieniędzmi tychże. Pieniędzmi, do których wsadzanie nosa czy to przez Tuska czy jakiegokolwiek innego polityka jest najzwyklejszym chamstwem i totalniactwem!

Czemu zatem pan Tusk chóralnego „spindalaj” nie usłyszał? W tym sęk. Nie sądzę, że cala szopka została urządzona tylko po to by jakoś grzecznie i honorowo spławić panią Fedan z jej pomysłami. Po to Tusk nie musiałby zwoływać czeredy i robić z siebie jakiegoś Rambo. A jak nie wiadomo o co chodzi to niechybnie chodzi o kasę. O kasę, którą OFE mają a Tusk nie ma. Jak wiadomo największa bolączką Tuska jest budżetowy deficyt. Istotą tego wcale nie jest brak kasy. Jak kasy brakuje to nie ma deficytu bo wydaje się ile się ma. Czyli ma się budżet „zrównoważony”. Czy się chce czy nie. Deficyt jest wtedy gdy wydajemy więcej niż mamy. A żeby wydać więcej trzeba tę „nadróbkę” skądś wziąć. I myślę, ze dzisiejsze spotkanie pokazuje właśnie, ze Tusk „wziął”. Nie wiem czy ktokolwiek zwrócił uwagę na tę część relacji, która dotyczyła tego, co Panu Tuskowi mieli do powiedzenia „prywatni przedsiębiorcy”. Ten cudzysłów to świadome bo jakoś wydaje mi się on pasowny po tym dzisiejszym kompromisie. Oto OFE zadeklarowało, że dbać będzie „bardziej” o powierzone sobie pieniądze klientów. Dziwne to określenie bo niejako sugerujące, ze Dotą dbały „nie bardzo”. Owo „bardziej” polegać ma na tym, że pieniędzmi klientów, którzy do emerytury mają jeszcze sporo czasu OFE będą obracać drapieżniej (jak sądzę, nie drapieżniej niż dotąd bo spotkanie, jak wieści TVN było poświęcone „bezpiecznemu” obracaniu kasą przyszłych emerytów) a kasę tych, co już się zgłoszą po swoje lokować się będzie „bezpieczniej”. Bezpieczniej czyli w obligacje skarbu państwa. Jeśli ktoś nie ma świadomości czym są te obligacje pozwolę sobie wyjaśnić dwojako. Po pierwsze jest to forma pożyczki udzielonej państwu (czyli Donaldowi Tuskowi) przez… no właśnie. Drugą definicję wymyślił pewien mój znajomy, który kiedyś włączył się w grę kapitałem i zdołał wielce zasmakować w tym zanim, naprawdę z lekkim tylko „tyłem” nie wycofał się z tego. Kiedyś, gdy rozmawiałem z nim o lokowaniu i o zyskach wyjaśnił mi, że obligacje skarbu państwa to (bez urazy) „lokata dla pedałów”. Bezpieczna ale dająca taki procent, jaki dać byłby w stanie każdy, komu nie chciałoby się ruszyć du** by kapitałem choć raz przyzwoicie obrócić.

Tak więc wygląda na to, że wilk (Tusk) wyszedł z tego spotkania syty i owca (OFE) cała. Szkoda tylko, że nie o swoim tak odważnie i szorstko. Bo szło o moją kasę a po dzisiejszym nie czuję się jakoś ani bardziej syty ani bardziej cały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz