Już chyba zacząłem sądzić, że Premier Donald Tusk to taka postać wymyślona. Jak jaki Batman i Jocker w jednym. No bo tu Polska się wali, za jednym razem w przenośni i rzeczywistości a on nic. I nagle masz. Okazało się, że jest, że jednak naprawdę istnieje.
Gdyby tylko to. Pokazał się wyluzowany, uśmiechnięty. Jak nic zaraz wsiądzie i pojedzie czarować tym uśmiechem Bogatynię by im tam było jeśli nie lepiej to przynajmniej weselej.
A skoro już przy „weselej” jesteśmy to nikt chyba nie ma wątpliwości co stoi za tym nagłym, zakrawającym na cud nieomal zmaterializowaniem się Premiera w ludzkiej postaci. Jasnym jest, że to swoje ponowne przyjście na ziemię zawdzięcza pan Tusk temu młodziakowi z wczoraj. Jakoś tak Taboret, Trotuar, coś w tym klimacie. W każdym razie młodziak musiał wczoraj niezłą uciechę sprawić Premierowi, gdzieżby ten do wczoraj był. Pewnie teraz młodziak może liczyć, że tam o nim nie zapomną gdy na lata zapewnią nam wieczną szczęśliwość pod swoimi rządami. Tak więc chachać się musiał wczoraj pan Tusk i przy tym uznać, że już nie trzeba się chować i czuć jak w oblężeniu. Dotąd nie miał wyjścia bo te kilka staruszek tak groźnie się prezentowało. W każdym razie Krakowskie Przedmieście od wczoraj jest odzyskane więc dzisiaj Premier mógł się wreszcie wyłonić i zrelaksowany wreszcie zabrać głos. A jak już zabrał to z miejsca było jasne, że klimat „zdobywców krzyża” bez dwóch zdań przypadł mu do gustu. W końcu jaki gust taki klimat…
Rzekł więc pan Premier, że w sprawie krzyża „Wczoraj obserwowałem te zdarzenia i nie widzę powodu, żeby stwierdzić, że dzieją się tam rzeczy straszliwe”. Dodał też „W tej sytuacji proponuję maksimum zdrowego rozsądku, odrobinę poczucia humoru i dystansu do samych siebie”*. Jednym słowem chłopaki od krzyża z puszek i bez wątpienia tego maksymalnego dystansu to właśnie to, co Premier lubi najbardziej.
Czytając to, co o gościach z „dystansem” i „poczuciem humoru” przychodzących na Krakowskie Przedmieście mam wrażenie, że potrafię odtworzyć ten typ poczucia humoru, który jest szczególnie bliski i tym gościom z „dystansem” i naszemu Premierowi. Kiedyś doskonale zilustrowali go autorzy mego literackiego ulubieńca, Wilq-a Superbohatera. W jednym z epizodów swemu kumplowi Entombetowi ( to taka, delikatnie mówiąc, mocno soft wersja Nergala) skarżył się na to, co mu najbardziej przeszkadza w ich wspólnym kumplu, Alcmanie ( to taka postać na której musieli wzorować się rodzice Wojewódzkiego gdy go świadomie poczynali). Otóż tym czymś szczególnie uciążliwym było poczucie humoru Alcmana. Cala jego finezja sprowadzała się do tego, że starczyło w obecności Alcmana powiedzieć słowo „dupa” a ten zaraz dosłownie zwijał się ze śmiechu. Wczorajsza „obserwacja tych zdarzeń” i dzisiejszy świetny humor nagle odnalezionego Premiera każą sądzić, że wczoraj tam pod Pałacem ludzie z Trawnikiem na czele przyszli premierowi powiedzieć „dupa”. By go rozweselić. Tak przecież mało ma ostatnio powodów do radości.
* http://www.tvn24.pl/-1,1668685,0,1,premier-do-krzyza-z-poczuciem-humoru,wiadomosc.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz