środa, 15 sierpnia 2012

To nie koniec panie Tusk czyli o kilka słów za daleko


Myślę, że jutro zaowocuje jakąś liczbą publikacji i wypowiedzi medialnych, które będą pod niebiosa wynosić Tuska- rodzica. Za to, że jest kimś na wzór „taty roku”, tak wspaniale potrafiącym zarazem łączyć jak też rozdzielić sprawy zawodowe od problemów rodzinnych. Właściwie powinienem się przyłączyć bo jakby nie było pan Premier zrobił to co sugerowałem ja a nie koleżanka podpowiadająca użycie „oleju”.

Rzecz jednak nie w całokształcie ale w szczegółach, które diabeł ponoć upodobał sobie jako miejsce przesiadywania. Nie wiem jak wiele osób zauważyło pewien fragment wystąpienia Premiera. Opowiadając o samodzielności swego syna przyznał, że ten konsultował z nim zamiar pracy na rzecz OLT. Zgadza się to nawiasem mówiąc zarówno z wersją Tuska – juniora jak też z tym co na ten temat mówił Plichta. Premier przyznał, ze odradzał synowi ten zawodowy mariaż. Przytoczę tę część wypowiedzi Donalda Tuska, która dotyczyła właśnie szczegółów konsultowania z nim przez syna sprawy kooperacji z OLT: 

Kiedy usłyszałem te wątpliwości sformułowane przez jednego z posłów opozycji, że ostrzegłem swojego syna ponieważ miałem dostęp do jakichś tajnych danych, to uznałem, że ta sugestia jest na tym samym poziomie nierozumna co nieprzyzwoita. Po pierwsze informacja o reputacji właściciela Amber Gold była powszechnie znana nie tylko w Trójmieście ale w całej Polsce od pierwszego dnia gdy zrobiło się o nim ponownie głośno to jest od powstania linii lotniczych. Między innymi w gazecie, w której pracował mój syn pisano od samego początku o dwuznacznej przeszłości tego człowieka. A więc wtedy, kiedy pojawił się w rozmowie z moim synem ten komunikat, że będzie pracował na lotnisku i nie wykluczone, że będzie współpracował z OLT dałem mu taka ojcowską, szczera radę i chętnie ją powtórzę każdemu innemu, nie należy współpracować z nikim, kto nie ma dobrej reputacji. Od tego typu ludzi, niezależnie czy mają dobre zamiary czy złe, lepiej trzymać się z daleka. I to moje przekonanie nie jest, jak się okazuje, powszechnym przekonaniem i nie podzielił tego przekonania także mój syn. […] Materiały na temat tych ryzyk pojawiały się w prasie od kwietnia systematycznie a w maju już bardzo intensywnie. I dlatego sugestia  z jednej strony że mogłem mieć jakieś tajne informacje i uprzedzałem swojego syna jest, delikatnie mówiąc, niemądra. I tak, jak wspominałem, dalece nieprzyzwoita. […] Późna wiosną i latem, informacje, jakie otrzymywałem, nie wykraczały poza to, o czym media informowały dość szeroko i nie zmuszała mnie do podejmowania żadnych zadań ponad te zadania, które służby państwowe już wykonywały.[…] To że mój syn pracuje dla OLT nie było jakąś szczególna tajemnicą jak się państwo domyślacie. Natomiast … w rodzinie rozmawialiśmy o tym dwa razy. Wtedy, kiedy po raz pierwszy pojawił się w ogóle pomysł że mój syn rezygnuje z pracy w gazecie i przenosi się na lotnisko i pojawiło się to w kontekście także współpracy medialnej z OLT i to był pierwszy moment kiedy powiedziałem uważaj chłopie bo to nie są dobre pomysły, wchodzenie w kontakty z ludźmi, którzy mieli kiedyś jakiś kłopot z prawem. Lepiej nie. Tak dla bezpieczeństwa. Nie miałem wówczas powodu by sądzić coś złego o tej firmie. Tylko oczywiście dla reputacji, bezpieczeństwa rodziny i dla jego własnego bezpieczeństwa uznałem za stosowne powiedzieć, że nie robiłbym tego na jego miejscu.*
Z pozoru to się broni i wszystko wyjaśnia. Jednak jeśli odwołać się do chronologii zdarzeń przedstawionych przez Plichtę i potwierdzonych przez Michała Tuska wspomniana rozmowa miała najpewniej miejsce nie „wiosna i latem” 2012 r, lecz pod koniec roku 2011, kiedy sam Michał Tusk złożył szefom OLT ofertę. Jak sam miał później odmawiając dość niespodziewanie gotowej z nim współpracować firmie „swoją decyzję uzasadniał rozmową z rodziną, która miała go przekonać do rezygnacji z pracy w OLT”**. A nawet jeśli rzecz miałaby mieć miejsce przed sławetnym marcowym spotkaniem w gdańskim Hiltonie, na którym prezes portu lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowsk zaproponował szefom OLT Michała Tuska jako „właściwego człowieka od wizerunku”, było to, jakby nie patrzeć, zanim „Materiały na temat tych ryzyk pojawiały się w prasie od kwietnia systematycznie a w maju już bardzo intensywnie”.

Może inni będą mieli więcej szczęścia bo ja, nurkując w głębinach netu znalazłem dwie publikacje, które faktycznie mogły być znane Premierowi przed wspomniana przez Donalda Tuska rozmową z synem. Obie autorstwa Magdaleny A. Olczak zostały opublikowane w gazeta.biz w roku 2010 (kwiecień i czerwiec). Przyznam, iż szczerze wątpię by  tak mocno się zapisały w pamięci Premiera, że od razu rozjaśnił synowi sytuację. Tym bardziej nie wierzę w takie skojarzenie, w którym (załóżmy) syn mówi

-  „Tata, rzucam robotę w „Wyborczej” i idę na lotnisko. A tam mi podsuwają jeszcze zlecenie dla OLT, wiesz, tej nowej linii lotniczej.”
- „OLT?... Czekaj no. To Plichta. Ten gość o którym dwa lata temu pisali, że ma wyrok w zawieszeniu. Ty synu uważaj…”
Jeśli naprawdę  Donald Tusk czytał artykuł Magdaleny A. Olczak, powinien też pamiętać jego konkluzję, wedle której Plichta robiąc to, co robi, narusza prawo. W tym momencie trudno nie zapytać Premiera czemu w całej znanej (jak sam przyznał) sobie sprawie uznał za stosowne tylko powiadomić syna choć jego powinnością było zawiadomienie kogoś zupełnie innego.

Inna rzecz, że historia czy raczej historyjka pana Premiera jest mało prawdopodobna. Oba materiały dotyczyły działań Plichty na co najmniej rok przed pojawieniem się OLT i tak szybkie skojarzenie obu spraw wymagało, by być w temacie… powiedzmy bardziej oblatanym. Wierzyć w to, że pan Tusk bez powodu śledził losy akurat pana Plichty byłoby wyjątkową naiwnością.

Wydaje mi się, że w swej nieco łzawej, mającej wzruszać opowieści Donald Tusk posunął się, być może w nerwach, o kilka słów za daleko. Dając powód podejrzeniom, że z jego wiedza o Amber Gold, OLT i Plichcie było nieco inaczej acz zdecydowanie lepiej niż sam przyznaje. 

I te kwestię bezwzględnie należałoby wyjaśnić. I ta komisja, co to, jak sypnął ojca Michał Tusk, „nie powstanie”, wydaje się teraz zdecydowanie bardziej konieczna.

* zapis mojego autorstwa na podstawie nagrania konferencji D. Tuska  z 14.08.20212 r, zamieszczonego w: http://www.tvn24.pl/szczery-uczciwy-silny-donald-o-michale-sluzby-nie-beda-inwigilowac-moich-dzieci,270970,s.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz