Trudno
powiedzieć jak to jest z władzą i poczuciem humoru. Tak w ogóle ale i teraz.
Ci, co pamiętają PRL wiedzą, że nie było chyba lepszego okresu dla
inteligentnego żartu. I, jak się zdawało, gorszego czasu dla jego autorów. O
ile dali się poznać i złapać. Był taki dowcip o oficerze armii czerwonej, który
jadąc pociągiem słuchał jak współpasażerowi opowiadają sobie polityczne
dowcipy. W końcu zapytał czy i on może.
Pasażerowie, nie bez obaw, przytaknęli a on, oczywiście w formie żartu, zapytał
czy wiedzą kto budował Kanał Białomorski. Gdy ci przyznali, że nie, wyjaśnił.
- Jeden brzeg sypali ci, co
opowiadali polityczne dowcipy a drugi ci, co ich słuchali.
W III RP rzecz
wydaje się zupełnie egzotyczna a poczucie humoru, choć apolityczne pewnie nigdy
nie było i nie będzie, nie stanowi żadnej podstawy, by czuć się przez „system”
zagrożonym. I pewnie mało kto chciałby przejmować się losem choćby Janusza
Rewińskiego. Bo zawsze można mu zarzucić bardziej poważne przewiny niż tak czy
inaczej zabarwione poczucie humoru.
Może nie
powinienem, ale przejąłem się znalezioną „w polityce” informacją na temat
innego speca od niepoważnego spojrzenia na sprawy poważne. Z pozoru patrzącego
na te sprawy z jak najbardziej odpowiedniej strony a zatem mającego prawo czuć
się bezpiecznie. Tym bardziej, że mającego przy tym pod bokiem kolegę, który
nie jeden raz dał się poznać jako osoba stronnicza, pozbawiona w tej
stronniczości najmniejszej choćby subtelności i potrafiąca przy tym posunąć się
do granic określonych prawem a nawet poza nie. Chodzi o TVN-owski duet
trefnisiów w osobach Szymona Majewskiego i Jakuba Wojewódzkiego.
Gdyby tak na
logikę spróbować zgadnąć, który z owych panów może mieć kłopoty z pracą w
stacji, nie siedzący w temacie bez wątpienia wskazaliby na pana Kubę. Wszak to
on ma sprawę za sprawą a każda z paragrafu, który byłby powodem do wstydu dla
potencjalnego pracodawcy.
Jednak pan Kuba
trzyma się mocno a pracy musi szukać ten drugi. Rzecz wyjaśnia pan Edward
Miszczak, który w stacji jest jakimś capo di tutti capi.
„lemingi
nie chcą, żeby się specjalnie śmiano z Platformy Obywatelskiej” a „Majewski
nie ukrywał swoich rozterek politycznych. - Wiem, że powinna być partia, jak
PO, która pcha nas ku Europie. Ale jest też miejsce dla PiS, który pamięta, dba
o tradycje, historię. Mam rozdarta naturę - mówił w maju i zapewniał, że żarty
dla niego kończą się tam gdzie giną ludzie, więc żartować z katastrofy
smoleńskiej nie zamierza.”*
Oczywiście nie
twierdze, że w tym przypadku miesza obecna władza zdominowana przez Tuska i PO.
Raczej skłonny byłbym sądzić, że ów pan Miszczak jest jak sławetny Jajec z „Pułkownika
Kwiatkowskiego”, który z całych sił wzbogaca bandycką ofertę nowego systemu,
dla niepoznaki zwanego „demokracją ludową” swą osobistą nadgorliwością.
Wywalenie Majewskiego, który, inaczej niż Kuba Wojewódzka, ma niewłaściwe poczucie
humoru i najwidoczniej za mało politycznie słusznej wazeliny we krwi, to
zapewne efekt takiego współczesnego „ukąszenia heglowskiego”, które dotyka
Miszczaka i jemu podobnych. Prawdę mówiąc nie ma chyba nic bardziej żałosnego
od władzy, którą trzeba podpierać zamykając gęby żartownisiom. Zakazywanie
publikacji poetom, eseistom czy publicystom, kreślenie szpalt gazet i akapitów
w książkach jest podłe ale złowrogie. Ganianki za dowcipnisiami są bez wyjątku żałosne.
Tu przypomina się mój „rzeczywisty koniec komuny”, gdy dowiedziałem się o „Pomarańczowej
Alternatywie” i furii, z jaka komuna na nią reagowała. Choćby sławna wypowiedź „krasnali”
„A potem SB-cy zatrzymali mnie, podpaskę i kolegę” czy opis akcji Wojsk Ochrony
Pogranicza, które podpuszczone przez SB łapały po Karkonoszach „uzbrojone grupy
podejmujące próby przekroczenia granicy z Czechosłowacją”. WOP-iści sumienie
spisywali zdobytą broń w rodzaju „drewnianych pukawek, sztuk trzy, korkowców,
sztuk jedna” a dowódca apelował do Frydrycha „proszę pana jak major majora, niech
zaapeluje pan by się poddali” by usłyszeć „nic z tego, nie popełnię błędu Petaina
i nie poddam armii, która jest zdolna do walki”
Nie wiem czy
mamy do czynienia z początkiem końca czy też Majewski jest tylko ofiarą
indywidualnej nadgorliwości. Ale jasnym jest, że są tematy, na które trzeba
uważać, jeśli chce się mieć spokój w swym pełnym stabilizacji i często paru
kredytów życiu. Pamiętając że „I nikomu nie wolno się z tego śmiać”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz