środa, 8 sierpnia 2012

Ostatni Prezydent RP

Swego czasu któreś dowództwo amerykańskich sił zbrojnych zainteresowało się problemem sześcioosobowej obsady dział w amerykańskiej artylerii. Z instrukcji wynikało, że ma być sześciu a zadań starczało dla pięciu. Nikt nie był w stanie wyjaśnić roli nadprogramowego działonowego. Ktoś tam przypomniał sobie jednak, że żyje jeszcze staruszek, który jako porucznik amerykańskich sił zbrojnych, jeszcze przed I wielką wojną pisał ową instrukcję dla artylerii. Udano się do niego z zapytaniem.
- Po co jest ten szósty?
Staruszek popatrzył na przybyłych jakby byli niespełna rozumu.
- Jak to po co? Do pilnowania koni.
Problem „szóstego” przypomniał mi się w związku z półmetkiem prezydentury oraz z peanem, jaki temu wydarzeniu opublikował wiceszef „Wyborczej”, bardziej cywilizowany Kurski*.
Jeśli prześledzić tekst wiceszefa, można wyciągnąć wniosek, że największą zasługą „gajowego” (tak pieszczotliwie w tytule nazwał prezydenta Komorowskiego) jest to, że jest a jakby nie był. Lista zasług składa się głownie z wyliczania tego, czego nie robi. Z tych, które robi, poza enigmatycznym „kontynuowaniem polityki wschodniej” wybija się „inicjatywa ustawodawcza o prawie do zgromadzeń”. Jako ilustracja, że prezydent „niekiedy się myli”.
Warto tu jeszcze zwrócić uwagę na fragment, w którym pan Kurski dowodzi siły charakteru swego „gajowego”. „Początek jego urzędowania zbiegł się z wojną o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, która toczyła się przy wymownym, niestety, milczeniu Kościoła. I z podziwu godną odpornością przeciwstawia się tej nienawistnej presji.” Można sadzić, że pan prezydent „zbiegł się” jedynie z tymi zdarzeniami. I z tą „nienawistną presją”. Umknęło redaktorowi od czego „wojna o krzyż” się zaczęła. „Podziwu godna odporność” najpewniej przejawiała się choćby w tej cichcem przyklejonej do ściany tabliczce.
Ale ja nie o tym. Tekst Kurskiego, mający być najpewniej apologią tego rodzaju prezydentury tak naprawdę dowodzi, że dziś „gajówka” i jej lokatorzy są Polsce potrzebni tylko po to, żeby emeryci z Unii Wolności mieli od kogo brać pensję i nie zatarli się w pamięci Polaków. Jeśli by ich zabrakło, a to leciwe dość towarzystwo, uzasadnienie utrzymywania bezsensownego i martwego urzędu będzie żadne.
Ile warta jest prezydentura Bronisława Komorowskiego świadczy to, że w publicznym przekazie funkcjonuje on jako kolekcjoner gaf i nietaktów. Właściwie jest nam potrzebny po to tylko byśmy czekali w napięciu czy siądzie przed Merkel, czy buchnie sąsiadowi widelec albo kieliszek…
W sensie politycznym nie istnieje. Kurski pisze o niezależności prezydenta. Oczywiście jest niezależny. Brak aktywności można tak opisać. Gdy już coś robi, jest dodatkowym ministrem rządzącej koalicji.
Konstytucyjna konstrukcja pierwszego urzędu w Rzeczpospolitej budzi fundamentalną wątpliwość co do celowości takiego rozwiązania. O ile w przypadku Prezydenta Kaczyńskiego trudno było twierdzić, że urząd jest fikcją, o tyle właśnie do fikcji sprowadził go spolegliwy Komorowski. Jeśli to się nam bardziej podoba…
Wniosek z tego taki, że albo zaakceptujemy fakt ścierania się dwóch ośrodków władzy albo jednemu podziękujemy w ogóle.
Oczywiście pozostaje jeszcze wysokie „zaufanie społeczne”, jakim obdarzają prezydenta obywatele (w tym 40% wyborców PiS jakoby). Trudno nie pokładać zaufania w kimś, kto jest wspomnianym „szóstym” w obsłudze działa. Pilnować koni, których od dawna nie ma potrafi każdy. Zatem trudno oczekiwać, że pan Komorowski podejmie jakąkolwiek kontrowersyjną decyzję. Że podejmie jakąkolwiek decyzję. Zatem czemu miałby komukolwiek wadzić? A tak przy okazji… Swego czasu zapytano obywateli jaka jest najbardziej przez nich lubiana woda mineralna, obecna na rynku. Najwięcej pozytywnych wskazań uzyskał produkt o nazwie „Dar Grabiny”. Było to o tyle dziwne, ze nikt, ale to nikt nie miał szans spróbować tej wody. Był to produkt istniejący wirtualnie, pojawiający się w serialu „M jak miłość” czy jakimś tam.
Daje wreszcie pan Komorowski nadzieję na wielkie oszczędności dla państwa i obywateli. Choć sam nas kosztuje niemało, pokazuje dobitnie że te miliony można by wydać racjonalniej. I gdyby był ostatnim Prezydentem RP (w każdym razie jeśli tak widzimy ten urząd jak on go sprawuje) to byłaby to jego największa zasługa i oczywisty wkład w rozwój ustroju RP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz