niedziela, 19 sierpnia 2012

PiS polegnie na wojnie z Kościołem…


Jeśli PiS polegnie na wojnie z Kościołem to nie będę go żałował. Uznam, że sam sobie jest winien i zasłużył na to, co go spotkało. Bo iść na wojnę z Kościołem to oczywista głupota i jeśli PiS na nią pójdzie, popełni powodowany tą oczywistą głupotą akt samobójczy. Jeśli na nią pójdzie… W tym rzecz właśnie.
Myślę, że skoro wie to pan Roman Giertych, wiedza to też doskonale co niektórzy w PiS-ie. Wszak jeśli się spojrzy na finał politycznej kariery Giertycha i jego partii, trudno zaprzeczyć, że jest w PiS-ie paru gości co najmniej tak łebskich jak pan Roman. I oni też zauważą (zauważyli), że wyprawy w kierunku, który wskazuje pan mecenas mogą się nieładnie skończyć. Mocne zdystansowanie się od jakichkolwiek a szczególnie od nieprzychylnych reakcji na słowa arcybiskupa Michalika pokazuje, że chyba zauważyli. I choć tu i tam mocno starano się ten konflikt zaognić, niewiele z tego wyszło.
Ci, którym jednak mocno na tym, by PiS na tę wojnę poszedł i na niej poległ mogą oczywiście zauważyć, że to niekoniecznie PiS musi iść na wojnę. Oczywiście szanowni, może jeszcze iść Kościół. Tylko po co miałby iść na to poza zaspokojeniem waszego chciejstwa?
Ktoś powie, że mógłby, niejako przypadkiem wdać się w taka wojnę w ramach zwijania swoich przyczółków w polityce. Wszak niektórzy spekulują, że ostatnie wydarzenia i słowa mogą świadczyć o tym właśnie, że Kościół zamierza wycofać się z tak czynnego udziału w życiu politycznym. Nie jestem przekonany ale nawet jeśli, zrywanie więzów z tymi, z którymi Kościół jest związany lub jest przez różnych wiązany byłoby bez sensu. Czy więc Kościół postawi na status quo czy też faktycznie porzuci jakąkolwiek polityczną aktywność, w polityce obecny i tak będzie. Albo jako podmiot albo jej przedmiot. I akurat w najmniejszym stopniu za sprawą PiS. To zaś sprawia, że bezwzględnie potrzebował będzie tych wspomnianych przeze mnie „przyczółków”. Rezygnacja z nich byłaby co najmniej nierozsądna.
Zatem im mniej będzie kościoła w polityce, tym bardziej będzie on w tej sferze potrzebował sojuszników i stronników. Im więcej tym dla niego lepiej. A prawda jest taka, że coraz trudniej będzie mu znaleźć jakiś solidny punkt oparcia. Z lewą stroną wiadomo, centrum nie tak dawno podziękowało „Kościołowi łagiewnickiemu” i oficjalnie ogłosiło, że klękać nie zamierza. A na prawicy wybór prawie żaden. Szanowny Stops wyraża nadzieję, że Kościół zechce twardo i głośno postawić na Skrzydlatą… znaczy Solidarną Polskę by ta była jego akwizytorem w polityce*. Tyle, że to dość ryzykowne jeśli zważyć, że SP jak na razie może mieć problem z reprezentowaniem siebie w polityce więc oferowanie tego jeszcze komuś jest jak lokata w Amber Gold.
Zatem wyciąganie zbyt daleko idących wniosków na podstawie tąpnięcia w relacjach między dwoma żyjącymi w symbiozie bytami jest tylko wróżeniem z fusów. Ono miało miejsce i temu nie da się zaprzeczyć. Jednak PiS miał przy tym zarówno wiele szczęścia gdyż okoliczności dość skomplikowały sytuację komplikując przyjęty przez większość mediów i środowisk podział na „złych” i „dobrych” a sama partia rozsądnie nie upierała się tkwić nadal w błędzie szybszego mówienia niż myślenia.
Wróżb o końcu PiS-u słyszałem już wiele. Najfajniejsze były te histeryczne, autorstwa Ireneusza Krzemińskiego. Bez wątpienia kiedyś podobna wróżba się spełni bo takie są koleje losu. Ale nie wydaje mi się, ze będzie to akurat przepowiednia Romana Giertycha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz