Jestem
prawie jak Palikot. Ale jak wiadomo prawie robi wielką różnicę. Kiedy tylko na
jaw wyszła dziwna niemoc rozmaitych organów i instytucji państwowych wobec
tego, co wyczyniał pan Marcin Plichta, tak przez ciekawość podążyłem w stronę w
którą później popędził biłgorajski trefniś. Różni nas jednak to, że ja
postanowiłem zachować należytą staranność a on niewiele sobie z niej robi. Jak zwykle
zresztą. Tak więc ja zatrzymałem się od razu na pierwszej rafie. Na stronie
Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej, zaczynającej się mottem z
Bartoszewskiego „Platforma Obywatelska jest partią rozsądku, umiaru,
centrum, a nie szaleństw i skrajności”*, znalazłem bardzo obiecującą zakładkę, która nazywa się „rejestr wpłat od
osób fizycznych”. Radośnie popędziłem za wskazówką i … znalazłem tam informację
„Brak wpisów”**
Mogłoby to oczywiście świadczyć o tym, że żadna, ale
to żadna „osoba fizyczna” nie odczuła nigdy imperatywu wsparcia „najlepszej drużyny”
choćby złotówką gdy ta nieuchronnie parła ku kolejnej zwycięskiej kadencji. Nie
bądźmy naiwni. Świadczy to bowiem o tym, że z jakichś powodów Platforma Obywatelska
RP (a może i reszta partii i stronnictw- nie wiem bo tam nie sprawdzałem)
odczuwa jakiś lęk przed pozostawieniem wspomnianych informacji do publicznego
wglądu.
Zastanawia mnie to w kontekście oskarżeń konkretnych,
ważnych polityków PO z Gdańska i okolic przez ich byłego ważnego partyjnego
kolegę z Biłgoraju i okolic. Kroi się oto coś na kształt „wojny domowej”, która
nie musiałaby wybuchnąć i pociągnąć nieuchronnych ofiar (proszę przygotować
portfele, szanowni państwo), gdyby pani Pomaska, pan Arabski i pan Nowak mieli
stale wyszczególnione na swych stronach www czy gdzieś tam na „fejsach” czy „tłitach”,
które tak sobie upodobali linki, po których można by dojść danych ich
dobrodziejów sypiących w potrzebie kasą. A tak nie tylko wygląda, że są
beneficjentami wyrodnymi, co się wstydzą i ukrywają tych, co im w potrzebie
dobrze zrobili ale i dają przy tym pożywkę dla sztuczek klauna z żyznej Lubelszczyzny.
W całej tej historyjce jest pewien aspekt, który
sprawia, że swą jakość potwierdzają ludowe mądrości w rodzaju „oliwa zawsze
sprawiedliwa”.
W innych okolicznościach każdy mógłby uznać, że
skoro polityk i przywódca partii mającej parlamentarną reprezentację, rzuca
oskarżenia, musi mieć jakieś podstawy ku temu a nawet i dowody na
potwierdzenie. Jak wiadomo akurat ów polityk takimi rzeczami jak dowody się nie
przejmuje i nie kłopocze tym, że coś takiego mieć by wypadało. Taka już jego
kultura polityczna i ta ogólnie rozumiana. Zatem z pozoru nie musi się pani Agnieszka
i pan Tomek a nawet i pan Sławek przejmować tym, co pan klaun wygaduje i jakie
oskarżenia rzuca.
Paradoksalnie jednak swego czasu, gdy hartowała się
polityczna niezależność jeszcze wówczas partyjnego kolegi pani Agnieszki i
panów Tomka i Sławka, zdołał on wychować sobie całkiem sporą grupę „docelowych
odbiorców”, którzy łykali rzucane przez niego oskarżenia nie oczekując choćby
grama dowodu. Przyjmując to jako prawdę oczywistą i objawioną. I niestety dla gdańskiego
i okolicznego towarzystwa jest ich znacznie więcej niż tych, którzy ostatecznie
popierają ruchy trefnisia głosami w wyborach.
Wielki udział w wykreowaniu tego zjawiska miało też
milczenie a może i aprobata jego ówczesnych partyjnych kolegów, w tym i pani Agnieszki,
panów Tomka i Sławka.
I teraz trudno powstrzymać się przez niskim ale
jakże satysfakcjonującym „I dobrze wam tak!!!!” obserwując jak były partyjny
kolega stosuje metodę „ścierkowania” wobec tych co ten modus operandi błazna
kiedyś aprobowali gdy nie dotyczyła ich i przynosiła jakieś doraźne, polityczne
profity. I pytać z satysfakcją czemu nie „ćwierkają” radośnie o kolejnej
krucjacie ich (byłego) kolegi tylko zaraz do sadu lecą.
Tak więc pani Pomasko. Taniej i bezpieczniej a
przede wszystkim estetyczniej (a pani przecież jest kobieta i to nie powinno być
pani obojętne) byłoby nie trzymać za pazuchą listy darczyńców. Jeśli faktycznie
nie ma tam Plichty, byłaby teraz jak znalazł. Również taniej i bezpieczniej a
przede wszystkim estetyczniej (a pani przecież jest kobieta i to nie powinno być
pani obojętne) byłoby zachowywać się przyzwoicie wcześniej, gdy ówczesny
partyjny kolega zachowywał się nieprzyzwoicie wobec innych. Bo, jak pani widzi,
nigdy nic nie wiadomo. Pan Bóg kule nosi…
Właśnie znalazłem jak pani Agnieszka „ćwierka” kto
jej wpłacił. „Do zobaczenia w sądzie Panie JP” kończy pani AP. Taki los pani
AP. Trzeba było myśleć zawczasu. Pani AP. ***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz