niedziela, 26 sierpnia 2012

Cała kasa Marcina P („Pani Pomasko, byłoby taniej”)


Jestem prawie jak Palikot. Ale jak wiadomo prawie robi wielką różnicę. Kiedy tylko na jaw wyszła dziwna niemoc rozmaitych organów i instytucji państwowych wobec tego, co wyczyniał pan Marcin Plichta, tak przez ciekawość podążyłem w stronę w którą później popędził biłgorajski trefniś. Różni nas jednak to, że ja postanowiłem zachować należytą staranność a on niewiele sobie z niej robi. Jak zwykle zresztą. Tak więc ja zatrzymałem się od razu na pierwszej rafie. Na stronie Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej, zaczynającej się mottem z Bartoszewskiego „Platforma Obywatelska jest partią rozsądku, umiaru, centrum, a nie szaleństw i skrajności”*, znalazłem bardzo obiecującą zakładkę, która nazywa się „rejestr wpłat od osób fizycznych”. Radośnie popędziłem za wskazówką i … znalazłem tam informację „Brak wpisów”**
Mogłoby to oczywiście świadczyć o tym, że żadna, ale to żadna „osoba fizyczna” nie odczuła nigdy imperatywu wsparcia „najlepszej drużyny” choćby złotówką gdy ta nieuchronnie parła ku kolejnej zwycięskiej kadencji. Nie bądźmy naiwni. Świadczy to bowiem o tym, że z jakichś powodów Platforma Obywatelska RP (a może i reszta partii i stronnictw- nie wiem bo tam nie sprawdzałem) odczuwa jakiś lęk przed pozostawieniem wspomnianych informacji do publicznego wglądu.
Zastanawia mnie to w kontekście oskarżeń konkretnych, ważnych polityków PO z Gdańska i okolic przez ich byłego ważnego partyjnego kolegę z Biłgoraju i okolic. Kroi się oto coś na kształt „wojny domowej”, która nie musiałaby wybuchnąć i pociągnąć nieuchronnych ofiar (proszę przygotować portfele, szanowni państwo), gdyby pani Pomaska, pan Arabski i pan Nowak mieli stale wyszczególnione na swych stronach www czy gdzieś tam na „fejsach” czy „tłitach”, które tak sobie upodobali linki, po których można by dojść danych ich dobrodziejów sypiących w potrzebie kasą. A tak nie tylko wygląda, że są beneficjentami wyrodnymi, co się wstydzą i ukrywają tych, co im w potrzebie dobrze zrobili ale i dają przy tym pożywkę dla sztuczek klauna z żyznej Lubelszczyzny.
W całej tej historyjce jest pewien aspekt, który sprawia, że swą jakość potwierdzają ludowe mądrości w rodzaju „oliwa zawsze sprawiedliwa”.
W innych okolicznościach każdy mógłby uznać, że skoro polityk i przywódca partii mającej parlamentarną reprezentację, rzuca oskarżenia, musi mieć jakieś podstawy ku temu a nawet i dowody na potwierdzenie. Jak wiadomo akurat ów polityk takimi rzeczami jak dowody się nie przejmuje i nie kłopocze tym, że coś takiego mieć by wypadało. Taka już jego kultura polityczna i ta ogólnie rozumiana. Zatem z pozoru nie musi się pani Agnieszka i pan Tomek a nawet i pan Sławek przejmować tym, co pan klaun wygaduje i jakie oskarżenia rzuca.
Paradoksalnie jednak swego czasu, gdy hartowała się polityczna niezależność jeszcze wówczas partyjnego kolegi pani Agnieszki i panów Tomka i Sławka, zdołał on wychować sobie całkiem sporą grupę „docelowych odbiorców”, którzy łykali rzucane przez niego oskarżenia nie oczekując choćby grama dowodu. Przyjmując to jako prawdę oczywistą i objawioną. I niestety dla gdańskiego i okolicznego towarzystwa jest ich znacznie więcej niż tych, którzy ostatecznie popierają ruchy trefnisia głosami w wyborach.
Wielki udział w wykreowaniu tego zjawiska miało też milczenie a może i aprobata jego ówczesnych partyjnych kolegów, w tym i pani Agnieszki, panów Tomka i Sławka.
I teraz trudno powstrzymać się przez niskim ale jakże satysfakcjonującym „I dobrze wam tak!!!!” obserwując jak były partyjny kolega stosuje metodę „ścierkowania” wobec tych co ten modus operandi błazna kiedyś aprobowali gdy nie dotyczyła ich i przynosiła jakieś doraźne, polityczne profity. I pytać z satysfakcją czemu nie „ćwierkają” radośnie o kolejnej krucjacie ich (byłego) kolegi tylko zaraz do sadu lecą.
Tak więc pani Pomasko. Taniej i bezpieczniej a przede wszystkim estetyczniej (a pani przecież jest kobieta i to nie powinno być pani obojętne) byłoby nie trzymać za pazuchą listy darczyńców. Jeśli faktycznie nie ma tam Plichty, byłaby teraz jak znalazł. Również taniej i bezpieczniej a przede wszystkim estetyczniej (a pani przecież jest kobieta i to nie powinno być pani obojętne) byłoby zachowywać się przyzwoicie wcześniej, gdy ówczesny partyjny kolega zachowywał się nieprzyzwoicie wobec innych. Bo, jak pani widzi, nigdy nic nie wiadomo. Pan Bóg kule nosi…
Właśnie znalazłem jak pani Agnieszka „ćwierka” kto jej wpłacił. „Do zobaczenia w sądzie Panie JP” kończy pani AP. Taki los pani AP. Trzeba było myśleć zawczasu. Pani AP. ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz