wtorek, 28 sierpnia 2012

Konstruktywne wotum czyli człowiek - sztacheta


Być może po prostu nie doceniam misterii naprawdę subtelnej rozgrywki i przy okazji krzywdzę niezmiernie człowieka, który zapewne odgrywa w niej niebagatelną rolę. Jeśli tak jest, to jakoś tam los musi mnie ukarać i za tę moją winę i za wszytki wcześniejsze. Czekam z pokorą.
Kto mnie czyta czasem ten wie, że jakoś nie potrafiłem nigdy zdobyć się ani na uznanie ani na sympatię wobec pana Joachima Brudzińskiego. Natomiast często pisałem o nim źle. I powiem otwarcie, nie żałuję tego. Co więcej uważam, że miałem i mam powody by tak właśnie widzieć jednego z najbardziej ponoć wpływowych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
 Jedną z sensacji ostatnich dni jest podawana w mniej lub bardziej poważny sposób plotka o planie usunięcia Donalda Tuska i zastąpienia go oraz obecnego układu czymś w rodzaju „nowego rozdania”.
Problemem w przeprowadzeniu konstruktywnego wotum nieufności wobec Donalda Tuska jest uzyskanie przewagi głosów w sejmie. Obecny układ sił pozwoliłby na to tylko pod warunkiem przeprowadzenia misternej i ostrożnej operacji, zwierającej kilka niespodziewanych kroków.
Warunkiem powodzenia tych najtrudniejszych i najmniej pewnych posunięć bez wątpienia jest zachowanie ich jak najdłużej w dyskrecji by uniemożliwić kontrakcję ze strony atakowanego i neutralizację przez niego zagrożenia. Trzeba oglądać się za siebie, uważać z kim się rozmawia, gubić tropy, zaciemniać obraz, zmieniać temat.
Ponoś za kulisami coś faktycznie się dzieje i kroi…
I właśnie na to wparowuje teraz zamaszyście mój ulubiony pisowski suprebohater, istny człowiek- sztacheta, Joachim Brudziński objaśniając szczegółowo „Superekspres” na czym polega najwrażliwszy element przygotowywanego w tajemnicy planu, co ma zatrząść naszą sceną polityczną i ją przewrócić.
- Jesienią planujemy przeprowadzenie konstruktywnego wotum nieufności, ponieważ sytuacja w kraju wymaga jak najszybszego odsunięcia Donalda Tuska od władzy. […] Żeby plan PiS się powiódł, partia musi zdobyć jednak większość w Sejmie. - Do konstruktywnego wotum mógłby dołączyć Grzegorz Schetyna ze swoimi ludźmi oraz konserwatywne skrzydło Jarosława Gowina - twierdzi. Podkreśla też, że w samej PO może dojść do rozłamu, a ciężkie czasy czekają też PSL, które "jest przeczołgane przez Donalda Tuska".*
Wszytko to na łamach wysokonakładowego tabloidu tak, aby przypadkiem ani jedno słowo człowieka-sztachety nikomu nie umknęło..
Oczywiście można założyć, że w rzeczywistości jest to "sprytna gra na podział w PO” i na „skłócenie istniejących w PO nurtów i koterii”. Gubienie tropów. Takie jazonowe załatwienie armii smoczych zębów za pomocą jednego kamyczka. Tyle, że Jazon nie stał jak jakiś cioł rzucając be sensu kamieniami tylko poczekał na odpowiedni moment. W którym starczył jeden. Człowiek- sztacheta ten element najwidoczniej w swej strategii pominął. Po jego zgubiony trop nikt ale to nikt się nawet nie schyli. W rzeczywistości takie działanie może co najwyżej być obliczone na doprowadzenie co niektórych w PO do śmiertelnych zejść ze śmiechu. I wcale bym się nie zdziwił gdyby takie przypadki by się zdarzyły. A to jedyna szansa dla planu pana Joachima. Poza tym bowiem, po jego słowach, do jesieni wewnątrz PO zostanie spacyfikowane wszystko, co trzeba i czego nie trzeba. Tak tylko na wszelki wypadek. Bo nie chce mi się wierzyć, że tam ktokolwiek wypowiedź Brudzińskiego weźmie na poważnie.
Poważnie zaś mówiąc… Nie, tu szkoda strzępić języka na poważne gadki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz