poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Michał Tusk- pionek i kozioł ofiarny


Trudno w to uwierzyć, ale wygląda na to, że z całej afery Amber Gold, z ujawnionych przypadków nepotyzmu czy traktowania państwa jako prywatnego folwarku ostanie się samiuśki jeden Michał Tusk ogłaszający wszem i wobec „Jestem debilem”*.
Bo naprawdę trzeba być umysłowo ociężałym by dojść do miejsca, do którego on doszedł. On, syn najpotężniejszego człowieka w tym państwie. W tym państwie, w którym jak dotąd większość występków, popełnianych przez pośledniejsze postacie z mniejszymi koligacjami, nie została ukarana a umiejętnie zamieciona ludziom sprzed oczu.
Dość dziwne to i jakoś nie najlepiej świadczy o rodzicu Michała Tuska, że bez reakcji przygląda się tej żałosnej ekspiacji swojego syna. Oczywiście można by sugerować, że nareszcie Donald Tusk jest tym oczekiwanym bez rezultatu mężem stanu, który może i gdzieś za kulisami uronił łzę nad latoroślą ale publicznie palcem nie kiwnie by świat cały zobaczył i zrozumiał, że nie ma zmiłowania dla nikogo, kto nie przestrzega reguł. Nawet gdy jest synem jego, Donalda Tuska.
Problem z tym „nawet”. Jak na razie wychodzi, że dwóch złych ludzi jest w tej naszej III RP. Pan Plichta i młody Tusk. Pierwszy wiadomo, drugi… Wychodzi to tak jakoś  nie do końca w zgodzie z rzeczywistością. I tu, tak dla zobrazowania tego wadliwego bez wątpienia punktu widzenia brakuje mi choćby tego elementu układanki, którym jest pan prezes portu lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski, który miał pośredniczyć między młodym Tuskiem a OLT Express. Jeśli nie pośredniczył to powinien to jasno powiedzieć. Nawet jeśli miałoby to przyjąć formę pozwu przeciw Tuskowi juniorowi za opowiadanie bzdur mogących prezesowi zaszkodzić. Jeśli zaś był naganiaczem pana Plichty to co do cholery robią ci „akcjonariusze”, w końcu podmioty publiczne (!), które już kilka dni temu powinny poprosić pana prezesa o wzięcie „zaległego urlopu” do czasu wiarygodnego wyjaśnienia tej kwestii.  A wygląda na to, że co tam jakieś Tuski przy takim panu Kloskowskim!  Z młodego Delfina robi się widowiskowo ostatnią szmatkę a pan prezes urzęduje dalej nie niepokojony jakby nic a nic nie miał z tym wspólnego. Na jego straży stoi Gdańsk, Gdynia, Sopot i całe Pomorskie twardo trzymane rękami różnych panów. Prawie w komplecie z…
Prawdą jest, że młody Tusk sądził najpewniej, iż jest pierwszoligowym cwaniakiem. Prawdą jest, że teraz, w swoich, mających formę płaczliwego autodafe wypowiedziach jest zdecydowanie bliższy prawidłowej oceny swoich możliwości, umiejętności i intelektualnych kompetencji. Ale nie można tracić właściwej perspektywy tylko dlatego, że ma na nazwisko Tusk i może posłużyć misternemu i być może nawet zasłużonemu kopaniu swego wielkiego taty. Tak naprawdę Michał Tusk jest tylko pionkiem. I jeśli cała para wyprodukowana w ostatnim czasie pójdzie w mechanizm uczenia go jak ciężkie i bezlitosne jest prawdziwe, dorosłe życie, będzie przy tym zasłoną dymną dla rzeczywistych postaci pierwszoplanowych tej konkretnej gry.
Wałkowanie młodego Tuska jest, owszem, ciekawe. Daje pole do fajerwerków takich jak kapitalne zestawienie dokonane przez gw1990** (Mam nadzieje, że nie odbierze tego jako złośliwości. Serio fajnie zestawił). Pozwala na wtykanie stu kolejnych szpil w różne miejsca naszego potężnego Premiera. Ale, na miły Bóg! Przecież to nie Michał Tusk wyniósł cichcem z AG w kieszeniach złoto i zdeponowaną tam kasę. Nie on odpowiada za to, że lekceważono sygnały o możliwych wałkach Plichty i spółki. Nie ma nawet na sumieniu tych, których OLT uziemiło na lotniskach albo wyczyściło z gotówki.
Pocieszyliśmy się tą opresją Donalda Tuska, który zasłużył sobie na tę zgryzotę wcześniejszym mistrzostwem w „przykrywaniu” różnych mało chwalebnych rzeczy, wskazywaniem winnych nie tam gdzie naprawdę byli. Możemy powiedzieć „Po stokroć zasłużyłeś na to, czego teraz doświadczasz tatusiu.” I dłuuugo śmiać się z wszechmocnego Premiera, którego synek jedyny właśnie „przykrywa” tak grubą aferę i stado tych co za nią stoją albo powinni jej byli zapobiec. I pytać czy i tym razem „państwo zdało egzamin”. Jest to niewątpliwie jedna z najefektowniejszych ilustracji degrengolady państwa rządzonego przez Tuska i PO.
Ale tak naprawdę nie róbmy z Michała Tuska demona zła! To żaden demon. To śmiechu wart malutki naiwniak, który myślał, że niepostrzeżenie sięga właśnie Bogu do kieszeni. Zwykły pionek, z którego ktoś a może tylko okoliczności i efektowne nazwisko robią kozła ofiarnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz