Może
się ostatecznie okazać, że najbardziej winnym bursztynowo-złotej afery
nie będzie wcale dwojga nazwisk Józef Bąk lecz Prokurator Generalny RP,
Andrzej Seremet. Choć mogłoby to bez wątpienia świadczyć, że państwo ma
poważne problemy ze zdaniem tego jakże wymagającego egzaminu, dla
obecnej władzy wykonawczej taki obrót spraw byłby wręcz komfortowy. I
nie chodzi tylko o to, że pewnie nikt już nie wypominałby ojcu Józefa
Bąka wychowawczej porażki ani Prezesowi Rady Ministrów bezczynności czy
też raczej oczywistej niedoczynności polegającej na tym, że z wszystkich
obywateli i instytucji jakie „ma pod sobą” o wątpliwościach dotyczących
bursztynowo-złotego przedsiębiorcy raczył poinformować jedynie
obywatela Józefa Bąka.
Oczywiście
to też bo afera, choć jeszcze nie zaszkodziła partii rządzącej*, przy
dłuższym miętoleniu w prasie, radiu i telewizji w końcu jakąś szkodę
może przynieść ale w tle jest coś równie ciekawego. Ale jeszcze coś przy okazji.
Myślę,
że uwikłanie Seremeta w sprawę Amber Gold pozwoli załatwić Premierowi
jeszcze dwie rzeczy. Jedna kłopotliwą a drugą związaną z komfortem
rządzenia.
Mało
kto, w tym i ja, pamiętał zapewne nie załatwioną przez Tuska do dziś
(choć przyznam, że ja akurat poniechałem śledzenia jej sądząc, że
załatwił) sprawę sprawozdania Prokuratora Generalnego za rok 2011. W
myśl ustawy o prokuraturze sprawozdanie to leży u Premiera co najmniej
od końca marca zaś zastanawiać powinno to, co w tej sprawie robi Donald
Tusk. ustawa, w Art. 10e ust. 5 przewiduje, że Prezes Rady Ministrów
przyjmuje lub odrzuca sprawozdanie najwyższego prokuratora. W tym drugim
przypadku może wystąpić do Sejmu o odwołanie Prokuratora Generalnego ze
stanowiska przed upływem kadencji. Skoro dotąd jednak nie skorzystał
Premier z tej możliwości, sądzić można, że nie było jakichś
dramatycznych powodów, które stały za naprawdę dziwną, ocierająca się o
urzędnicze zaniedbanie opieszałością. Z czego ona wynikała zgadywać nie
mam zamiaru. Choć mam zarwano swoją teorię na ten temat jak i świadomość,
że w tej kwestii co człowiek to osobna teoria. I głowę dam, że niewiele
wśród nich jest takich, których racjonalność nie koliduje z interesem
państwa. Na przykład taka, że nie ma co czekać na decyzję Premiera zanim
nie skończą się wszystkie wątki i odpryski śledztw prowadzonych przez
podległych Seremetowi prokuratorów w związku z tragedią smoleńską. Bo
wygodniej mu, gdy „trzyma Kozak Tatarzyna”. Może tak, może nie, sam pan
Premier zafundował nam nieograniczone pole do gdybania. Które to pole
bez wątpienia można ochrzcić imieniem „świętej pamięci niezależnej
prokuratury”.
Jaki
by nie był powód postępowania Premiera, mniej czy bardzie wiarygodny
czy dęty, jedno jest niewątpliwe. Najpewniej owa przyczyna była taka, że
było zwyczajnie na rękę panu Premierowi tworzyć absolutnie z punktu
widzenia państwa irracjonalny i idiotyczny stan zawieszenia, trwający
kilka miesięcy. Idiotyczny bo albo Prokurator jest OK, więc powinien być
bez zbędnej zwłoki skwitowany albo też nie jest a wtedy już nie
miesiące a każdy dzień jego urzędowania to szkoda i zagrożenie dla
obywateli. W tym drugim przypadku szkodę i zagrożenie na obywateli
sprowadza nie kto inny tylko Prezes Rady Ministrów Donald Tusk. Jeśli
miał podstawy sądzić, że działalność Prokuratora czy nadzorowanej przez
niego prokuratury jest niewłaściwa, budząca wątpliwości czy może nawet
szkodliwa to milczenie Premiera w tej sprawie powinno budzić
wątpliwości.
I
oto nagle dostaje Premier, co prawda w pakiecie z Józefem Bąkiem,
prezent od losu w postaci durnej czy też w inny sposób znieczulonej pani
prokurator z Gdańska, dzięki której nikt już go nie zapyta „no co z tym
Seremetem”. Ba! Myślę, że jeśli ktoś w ogóle zainteresuje się sprawą
przetrzymywanego przez Tuska sprawozdania to na zasadzie wyrazów
uznania dla dalekowzroczności Premiera. Cóż, taki już los nas,
obywateli, że większość przedstawicieli „czwartej władzy”, którzy
stanowić powinni bezpiecznik wyskakujący za każdym razem gdy władza
wywołuje choćby najmniejsze spięcie, jest zbyt leniwa lub głupia by w
takiej sytuacji nie tylko zadać ale choćby wymyślić oczywiste pytanie.
takie choćby jak to: „Panie Premierze. Czy fakt braku akceptacji
sprawozdania Prokuratora Generalnego za poprzedni rok może świadczyć, iż
co najmniej do końca marca miał Pan jakieś informacje stawiające pod
znakiem zapytania funkcjonowanie prokuratury?”
Oczywiście
Premier mógłby odpowiedzieć, że owszem. I uśmiechnąć się promiennie
tak, jak on umie najpiękniej. Ale zaraz powinny paść pytania następne.
„Czy posiadane informacje dotyczyły roku 2011?”. Jeśli tak, czemu
zwlekał, jeśli nie, mógł Prokuratora skwitować bo w ustawie, w
przywołanym przez mnie artykule jest jeszcze ustęp 3, który pozwala
Premierowi zasięgać informacji w każdym uzasadnionym przypadku. Zatem
gra sprawozdaniem w kontekście Amber Gold tak naprawdę się nie broni.
Tym bardziej, że jest jeszcze jedno pytanie, które paśc powinno gdyby
Premier przyjął taka linie, jaka przed chwilą zasugerowałem. „Skoro miał
Pan Premier wątpliwości, czemu wystąpił do Prokuratora Generalnego
dopiero gdy o sprawie zrobiło się głośno a nie wówczas, gdy te
wątpliwości się pojawiły? Czy sądził Pan, że może nie być takiej
potrzeby?”
I
tu dochodzimy do ostatniego elementu niezwykłego farta, jakim może
pochwalić się pan Premier Tusk. Oto nagle, miast kajania się z powodu
głupoty niejakiego Józefa Baka może przejść do ofensywy na ostatni
przyczółek, o którym on i jego ekipa jeszcze nie może powiedzieć, że
„jest nasz”.
Myślę, że gdyby teraz zechciał skorzystać z zapisów Art. 10e ust. 6 ustawy o prokuraturze, który brzmi „W
przypadku odrzucenia sprawozdania Prokuratora Generalnego, Prezes Rady
Ministrów może wystąpić do Sejmu z wnioskiem o odwołanie Prokuratora
Generalnego przed upływem kadencji. Sejm odwołuje Prokuratora
Generalnego uchwałą podjętą większością dwóch trzecich głosów, w
obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.”**
trudno byłoby nawet jego najbardziej przysięgłym parlamentarnym
oponentom stanąć w obronie Seremeta. Bo ktoś mógłby i śmiem sądzić, że z
tej możliwości skorzystałby ochoczo, takie działanie przedstawić jako
obronę „układu stojącego za sprawą Amber Gold”. Układu, w którym już nie byłoby Józefa Bąka ale byłby obecny Prokurator Generalny.
W
efekcie potrzebny byłby nowy Prokurator Generalny. I to byłby ewidentny
„plus dodatni” tej sprawy. Oczywiście z perspektywy obecnych kręgów
partyjno- rządowych.
Ps.
Tekst napisany wczoraj więc ni uwzględniłem dzisiejszego faktu
„wyciągania gorących kartofli z ognia za PO przez Ruch Pajacyka.
** http://prawo.legeo.pl/prawo/ustawa-z-dnia-20-czerwca-1985-r-o-prokuraturze-polskiej-rzeczypospolitej-ludowej/
(Tu taka uwaga by nie dziwić się nazwie ustawy zawartej w linku. To
faktycznie ustawa, która przed nowelizacją miała w nazwie ową „ludową”
gdyż pochodzi z 1985 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz