piątek, 1 czerwca 2012

Wziąć w d*** od Ruskich? Dać w d*** Ruskim?

Tak naprawdę teraz to powinno być naszym głównym problemem. A właściwie nie „naszym” lecz naszej władzy. Żadne tam protesty „Solidarności” czy, jak to ślicznie w swym języku pokoju określił „Bohater Związku Ra…” znaczy Platformy Obywatelskiej, Kaczyński „szykujący się do kolejnych awantur”. To oczywiście miałoby jakieś tam propagandowe konsekwencje, dobre lub niedobre dla „Polski” czyli Tuska i Platformy. Pod tym jednak warunkiem, że byłyby jedynymi „dymami” zakłócającymi „narodowe święto”.
Właściwie jak by się te „dymy” nie potoczyły, byłyby to oczywistym samograjem dla obecnej ekipy. Udałyby się- bezwzględnie zakłócić musiałyby czekający Naród „czas nieskrępowanej radości”. Nie udałyby się – szef „Solidarności” lub Kaczyński (zależy który by bardziej „zakłócał”) wyjść musiał na nieudacznika, który nawet „dymić” nie potrafi.
I mogło być tak pięknie. Znaczy strasznie. Ale pięknie zarazem.
Tyle, że „najpiękniejsza para polskiej sceny politycznej” w osobach Muchy i Nowaka musiała chyba nie wytrzymać ciśnienia związanego z oczekiwanie. Tak musiało im zależeć na tym pisowskim albo solidaruchowskim dymie, że postanowili zapobiec każdej próbie ich powstrzymania. Szczególnie gdy Kaczyński zdystansował się od zakłócania imprezy. Zdawalo się, że szczęście im sprzyja gdy nagle pojawiła się sprawa „rosyjskiej strefy kibica” na „Torwarze”. Nie wiem które pierwsze miało, jak się musiało wtedy im zdawać, „przebłysk geniuszu”. W każdym razie zasugerowano że PiS zlinczuje  Rosjan mieszkających w Bristolu sugerując by się Rosjanie trzymali od takich miejsc z daleka. I tu nasza „cudowna dwójka” popisała się absolutnym brakiem znajomości „rosyjskiej” czy tam „słowiańskiej duszy”. Kiedy mówisz Polakowi, Rosjaninowi, Serbowi, iż wiedziałeś, że nie skoczy z samolotu bez spadochronu odpowie oburzony „Co?! Ja nie skoczę?!” i będą to jego ostatnie słowa przez imponującym lotem nurkowym. Później już tylko zdąży wezwać Boga albo brzydko nazwać mamę.
Kiedy więc zasugerowano Rosjanom, że w warszawie czeka ich łomot, ci musieli pokazać, że łomot to raczej oni mogą spuścić. Szykuje się więc gigaprowokacja. Nie dość że nasze „święto sportu” uświetni ruski przemarsz przez Warszawę to jeszcze ponoć ma być to przemarsz bolszewików. Zaczerwienią się warszawskie drogi i mosty…
Czy Polacy patrząc na to zdołają utrzymać nerwy na wodzy?
A to nie ma najmniejszego znaczenia.
Psychologia tłumu jest niczym tsunami. Nie do przewidzenia i nie do opanowania. Jak już ruszą w to miasto w tych swoich sierpach i młotach (takie azjatyckie „stars and stripes”), cudem będzie jak ich nie poniesie.
I tu dopiero zaczyna się problem.
Bo jak już ich poniesie (a poniesie na bank) coś będzie trzeba zrobić. Bo jak nasza władza, co tak zacierała ręce na to bicie ruskich przez PiS, będzie liczyć na to, ze PiS sprawę załatwi, może się przeliczyć.
Trzeba będzie, panie Premierze, wypałować naszych szanownych sąsiadów z bliskiej pólnocy. Bo jak nie wypałuje Pan a oni będą robić rekonstrukcję historyczną „wyzwalania Warszawy”, nie wytłumaczycie się przed Narodem z bezczynności.
Jak nie będziecie bezczynni i spuścicie urzędowy i państwowy łomot „braciom”… Tu dopiero będzie!
Znając sprawność rosyjskiej propagandy i obserwując równocześnie „sukcesy” naszej dyplomacji pewien jestem, że na całym świecie będziemy przez dłuższy czas robić za skończonych bandytów. Staniemy się taką „miękką Syrią”.
Zatem teraz kpić, że Mucha pozwoliła na „sierpy i młoty” to i tak zbyt późna reakcja. Tym bardziej, że ma Mucha u Rusa taki posłuch jak jej mniejsze imienniczki. Co ma się stać, stanie się i pozostaje tylko wybrać, co nam się bardziej opłaca. Dać się Rusowi upokorzyć i pobić czy dać Rusowi i podłożyć się światu. Temu światu co to wujkom w rodzaju Soso i Włodźki Putina wybaczyć jest w stanie wiele. Ich wrogom wybaczyć nie jest w stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz