Zabawne jest tak buszować po necie i równocześnie dowiadywać się, że „Tuskowi
drgnęło”, „Tuskowi stoi”, „Tusk odrabia straty” oraz że „odwracają się od Tuska”.
Nie jest to wbrew pozorom wybór tytułów odnoszących się do życia intymnego czy
tam uczuciowego Premiera lecz do społecznego odbioru Premiera i jego ekipy
przez społeczeństwo.
Z pozoru nie jest źle, bo to, co wyliczyłem na wstępie można bardziej
profesjonalnie streścić jako „odwrócenie się stałej tendencji spadkowej
sondażowych wskaźników poparcia dla Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej”. Czyli,
że jednak „Tuskowi drgnęło”. Fakt niezaprzeczalny lecz w skali dość
zawstydzającej. Ostatnie drgnęło polega ponoć na tym, że „utrzymali wynik”.
Choć zarazem „dystans się zmniejsza”.
Ta ukryta sugestia, że jest dobrze z PO wskazuje przede wszystkim na
upadek ducha tych, którzy byli dotąd przekonani, że Tusk i jego PO rządzić będą
do śmierci. Jego lub jej. Ten hurraoptymizm zastępuje dość wyraźnie minimalizm
nakazujący cieszyć się choćby z tego, że „Tuskowi stoi”.
Taka analogia mi się nasuwa między tymi, co się cieszą już gdy „stoi” i
Smudą nieszczęsnym, co to z wyprzedzeniem „brał w ciemno” remis. Brak ambicji
po prostu…
A skoro już przy Smudzie jesteśmy…
Rzecz w tym, ze te zachwyty nad tym, że „Tuskowi stoi” są najpewniej
próbą przejścia do porządku nad zjawiskiem dość niezrozumiałym.
Oto jesteśmy ponoć świadkami największego prestiżowego sukcesu Polski od
dziesiątek jeśli nie setek lat. W tym znaczeniu „Polski”, że chodzi o tę jej
część co tym wszystkim kręci, zawiaduje i się pod tym podpisuje. Jełki wierzyć
przekaźnikom i publikatorom, Europa i Świat nie mogą przestać unosić się
zachwytem nad nami. Pomyśleć by można, że na hasło „Polska” oczy im się maślą a
sny robią się z miejsca mokre. Jeśli wierzyć im, Europa i Świat o niczym innym
nie mówi tylko o tym jacy my jesteśmy sprawni i zorganizowani.
A skoro oni tak mają to i my też. Może nawet bardziej bo jak wiadomo „każda
sójka swój ogonek…” i takie tam. Czyli powinniśmy chodzić z nadętymi podgardlami
i nosami haczącymi o księżyc. Nosząc na ramionach tych, dzięki którym te nosy nasze
mają okazję do księżycowych podróży.
Już dziś, najpóźniej jutro place i skwery miast, miasteczek, osad i przysiołków
powinny zaroić się monumentami tego, któremu to zawdzięczamy. Tym mocniej
powiem swoje „powinny”, że nie wiadomo za ile setek lat znajdzie się drugi, co
nas tak pięknie Światu pokaże. Monumenty mogą być konne, piesze, stojące, siedzące.
Na kilku mógłby trzymać księgę, na innych astrolabium. Tu miałby wokół dziatwę
a tam Nowakiem by się przed Muchą oganiał..
A zamiast tego mamy, że „Tuskowi stoi”?! Orzesz ty Narodzie niewdzięczny!
Wychodzi na to, że się te miliardy wywaliło na darmo. Sam zakładałem, że
to, co „Tuskowi stoi” powinno poszybować. Na krótko wprawdzie ale powinny
szybować tak, ze temu i owemu dech powinno zapierać.
Tak więc to, ze „Tuskowi stoi” to żaden tam powód do dumy czy choćby
spokoju. Rwać sobie włosy z głowy powinni ci, co tak spokojnie to przyjmują. Bo
skoro stoi to już nie poszybuje. Bo na jakim paliwie miałoby się wnosić?
Oczywiście lot nie jest wykluczony choć nie przesądzam, ze nastąpi. Ale
jeśli, to raczej lot koszący czy tam nurkowy.
Zatem może faktycznie jest jakiś tam powód do satysfakcji, że „Tuskowi
stoi”.
Ale i tak całe mistrzostwa na nic!
[na kanwie doniesień o wahaniach notowań głównych ugrupowań politycznych
czytanych tylko dzisiaj]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz