Kiedy czytam u pana Igora Janke „Sposób
w jaki to zrobiono - i sama uchwała i jej realizacja i skutki, które
sobą pociągnęły, były kompromitujące. To był klasyczny przykład tego,
jak ważną i potrzebną rzecz można spaprać i oddać przeciwnikom wszystkie
możliwe argumenty do ręki.”* burzy się we mnie nieco. Nieco bo
równoważy to zaraz Piotr Zaremba przyjmując w „Rzeczpospolitej” w
jakiejś części punkt widzenia Kaczyńskiego na temat tamtej próby
lustracji „A
jednak Kaczyński twierdzi, ze w tę awanturę wdać się należało, bo po
upadku rządu Olszewskiego, który był już w tym momencie przesądzony,
jednym z pierwszych działań nowego układu rządowego byłoby prawie na
pewno ukrycie tych materiałów pod korcem.[…] Teza Kaczyńskiego jest
taka: aby klasa polityczna poczuła się zmuszona zabrać się po 4 czerwca,
ślamazarnie i bez entuzjazmu, do konstruowania normalnej procedury
lustracyjnej, z sądowymi zabezpieczeniami, musiał się najpierw zdarzyć
wstrząs. Łącznie z wszystkimi błędami i dwuznacznościami. Podzielałem
ten punkt widzenia, a jeszcze mocniej podzielam go teraz.”**
Burzy
się we mnie bo jakoś trudno mi przyjąć do wiadomości, że coś, co dane
zostało oczom Zaremby zdołało umknąć dziecięcej naiwności Igora Janke.
I
mam wielką ochotę odesłać pana Igora pod ministerstwo Cyfryzacji by
sobie na żywo obejrzał, jakby mu przyfarciło, pomnik tamtego dnia i
stosunku do niego III Rzeczpospolitej.
Z
tamtego zamieszania pamiętam urywki ledwie. W śród nich i urywek
bezczelnie szczerego tekstu w „Wyborczej”, prezentującego kulisy tamtej
„nocnej zmiany”. Był to fragment rozmowy ówczesnych „gdańskich
liberałów”, zwanych wtedy potocznie „aferłami”, którym przewodził pan
Donald Tusk. Nie wiem czy on był jednym z dójki kablujących między
Gdańskiem i Warszawą. Tekst przytoczę z pamięci:
- Uderzyli w dwóch naszych!
- To co? Przewracamy rząd?
Wtedy
i teraz uderzał mnie całkowity brak zainteresowania tym, czy w owych
„naszych” „uderzyli” słusznie czy bez dania racji. Nie wiem, nie chce mi
się szukać kto był tym drugim. Wiadomo zaś że „uderzyli” w pana Michała
Boniego. Wiadomo już też, że ze wszech miar „uderzyli” słusznie.
Wiadomo
wreszcie, że ani to, że „uderzyli” ani to, że słusznie, panu Boniemu
nie zaszkodziło. Nie przeszkodziło ani do dziś nie przeszkadza tym, co
wtedy „przewracali rząd”.
I to jest najlepsza odpowiedź dla pana Igora, który w miejsce „kompromitacji” pewnie oczekiwał czegoś cywilizowanego.
Podzielam
pogląd Kaczyńskiego/Zaremby, że gdyby nie tamta uchwała i jej
„kompromitująca” realizacja, do dziś nie doczekalibyśmy, zamiennie, tylu
ekspiacji pod hasłem „zmusili mnie, nie podjąłem współpracy, to była
taka gra” towarzyszącej przyznaniu po latach, że „uderzali” pod właściwy
adres lub przedziwnych zniknięć różnych ludzi z polityki zaraz po tym,
gdy „ucywilizowano” lustrację.
Nie
mam złudzeń, że gdyby nie trzeba było znaleźć formuły „czyszczenia”
mniejszych i większych „Michałów Bonich”, nie byłoby lustracji do dziś.
Nie tylko w tej kulawej formie, która pozwala uwolnić od zarzutu gościa,
po którym zostały i odręczne raporty i pokwitowania odbioru forsy. Nie
mieli byśmy żadnej. Za to mielibyśmy znacznie liczniejsze stado
„bohaterów” obnoszących się ze swoją „czystością” i „martyrologią”.
Ktoś
zapyta po co w ogóle lustracja i związana z nią wiedza. Po to samo, po
co temu pytającemu zapytanie o karalność, gdy chce kogoś zatrudnić jako
kasjera. Na wszelki wypadek. Przecież nikt mu nie broni przyjąć w takim
charakterze kasiarza czy kieszonkowca. Ale lepiej wiedzieć, że mamy do
czynienia z jednym lub drugim.
Smutnym
epilogiem tamtej nocy jest dzisiejsze wyniesienie Michała Boniego.
Gościa, który kiedyś okazał się tchórzem i kłamcą. Nie, nie mam na myśli
momentu, w którym dał sobie wcisnąć w rękę długopis czy tam ołówek
kopiowy i podpisał co sobie esbecy życzyli. Nie znam kontekstu a i sam
nie wiem jak bym na jego miejscu się wtedy zachował. Nie byłem wszak na
jego miejscu. Tchórzem okazał się gdy „zapomniał” później o tym
powiedzieć. Czy to publicznie czy kolegom. Bo chyba im nie powiedział…
Inaczej to „uderzyli w dwóch naszych” nabrałoby jeszcze innego wymiaru.
Zdecydowanie bardziej koszmarnego.
Zatem pozostaje na dwudziestolecie tamtego „przewracania rządu” kontemplować twarz kłamcy i jego kolegów „przewracaczy”.
Tak
, Panie Igorze, byłoby, gdyby tamtego dnia nie „spaprano” ważnej i
potrzebnej rzeczy, podobnych twarzy znosić musielibyśmy znacznie więcej.
** http://www.rp.pl/artykul/9157,886422-Jednak-mieli-racje.html (oczywiście tekst płatny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz