wtorek, 5 czerwca 2012

Platforma wznosi Piotrogród, kopie Biełomorkanał…

Dziś nawet mi się pisać nie chciało. Jednak zajrzałem do Salonu24 i znalazłem muzę. Przeczytałem tekst Lilou „Czerny dzień pisowszczyzny…”* i mi się od razu gęba zaśmiała i chęć życia wróciła.
Ów „poemat dla dorosłych”, trącający majakowszczyzną i zaangażowaną broniewszczyzną tak, że obaj mistrzowie niechybnie przysiedliby na piętach z wrażenia, posklejał mi ze sobą dwie rzeczywistości dając obraz, którego u nas nie oglądano od czasów, kiedy to „się mury pną do góry”. Obraz, którego esencji szukać należałoby gdzieś na obrzeżach Kanału Białomorskiego a inspiracji w zapale, z jakim Piotr Wielki wznosił Pitra na mokradłach.
Cieszę się, ze za sporawą radosnej twórczości koleżanki Lilou mogłem napisać dziś, dzień przez wielkim, choć w istocie durnym tryumfem pana Nowaka, rządu, pana Tuska i setek tysięcy zapatrzonych w nich akolitów w rodzaju składającej zręcznie białe strofy koleżanki. Niech się cieszą. Jutro przez ich mało mądry chichot radości mało co się zdoła przecisnąć.
Wątpię by ktokolwiek z nich był w stanie dotrzeć prawdziwą miarę tego sukcesu.
Taką, dzięki której zazgrzyta świadomość tego, ze u nas, pod przemożną władzą obecnej ekipy, Minister robić musi za ekonoma poganiającego stada roboli układających i wyklepujących drogę. Musi peregrynować po krajach ościennych w poszukiwaniu jakiejś tam „Grubej Berty”. I cały czas towarzyszy mu świadomość, że jego polityczna przyszłość i narodowa duma Polaków a w każdym razie doskonałe samopoczucie jego pryncypała i partyjnych kolegów zawieszone jest na 20- kilometrowej nitce asfaltu.
Mam się za patriotę a pewnie wielu widzi we mnie pisowca. Jak im z tym lepiej to proszę bardzo. Ale jakoś nie zauważyłem by ten dzień był dla mnie jakiś bardziej kiepski od innych. A jeśli nawet to bez wątpienia nie za sprawą „odcinka C” i popędzającego na nim ludzi ekonoma Nowaka. Mój patriotyzm jest z tych, którym do odczuwania dumy najmniej jest potrzebny Minister ganiający w gumofilcach wokół jakiejś tam „Grubej Berty” co to „od razu układa 4 metry asfaltu”. Mój patriotyzm jest tego gatunku,  że dumny byłby raczej z ministra, który NIE MUSIAŁBY WIEDZIEĆ ile ma „odcinek C” i w jakim jest stadium budowy. A zapytany o niego nie bałby się odpowiedzieć „To akurat nie moja sprawa tylko tych, którzy na budowę tego odcinka podpisali kontrakt i biorą za to pieniądze”. I potrafiący cisnąc „qrwą” stojąc gdzieś w korku z braku świadomości, ze jednak z „odcinkiem C” nie zdążono. I na tej „qurwie” z jego strony powinno się skończyć „w temacie autostrad”. Reszta należeć powinna do tych, co z uwagi na swą niską rangę za ekonomów robić jak najbardziej mogą.
Sytuacja w której po budowach uganiają się stada „Ministrów Nowaków” rang wszelakich, w której do rangi narodowych tragedii urastają a to „nie pasujące schody” a to „nie rozsuwający się dach” a niebo zasnute chmurami wyciska z oczu Ministra Nowaka łzy rozpaczy to oczywista żenada i powód co najmniej do zakłopotania każdego, kto ma jednak świadomość, że ów pan nie jest ani cieciem ani ekonomem na tej budowie tylko reprezentantem, rzec można uosobieniem  państwa, o którym jego kolega miał się przecież niedawno wyrazić, że „weszło do światowej pierwszej ligi”.
Sprowadzenie wszystkiego (całej naszej narodowej dumy) do spoconego pod pachami od „tempa budowy odcinka” Ministra Nowaka, do poematów w rodzaju przytoczonego i prasowych zachwytów nad „zakończonym odcinkiem”** przywołało mi na myśl właśnie ów Piter i ów Biełomorkanał. Choć bez wątpienia losy tych, co swą krwawicę wylewali pod Konotopą był setki razy lepszy niż tych co na swych kościach postawili dzieła Piotra Wielkiego i wujaszka Soso, schemat jakoś tak zdaje się podobny. Tu rośnie i rozkwita a tam, gdzie dziś nie ma zamiaru zaglądać żadna kamera, żaden żurnalista z mikrofonem lub choćby z nędznym notesem ukryte są dramaty. Oczywiście o tych żurnalistach przesadzam. Drążą temat i tylko dzięki temu widać ten ruski czy tam chiński rozmach pod hasłem „byle zdążyć”, okupiony bankructwami skopywanymi na zaplecze pod zdecydowanie cichszym hasłem „o tym później”.
O zbankrutowanych ofiarach naszego „cudu” autostradowo- stadionowego bez wątpienia usłyszymy. Tyle, że będzie to już po tym jak strzelą korki szampanów a cnota Platformy odetchnie z ulgą. I żadna tam Lilou nie napisze o nich poematu. Te są dla spiżowych piersi Nowaków, Tusków i innych dzieci Stachanowa i Korczagina.
Ps. A poemat koleżanki serdecznie polecam!!!!!

** http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,11866456,Autostrada_A2_ma_juz_asfalt__Ma_byc_przejezdna_na.htm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz