wtorek, 11 czerwca 2013

Tusk w kosmos nie poleci…

Słuchając pana Premiera Donalda Tuska, goszczącego w poniedziałkowy wieczór u pana Tomasza Lisa, uczucia miałem mieszane i była to mieszanka o bardzo wielu składnikach.
W pierwszej chwili, gdy pan Premier zapowiedział, że zamiar trwa mać na stanowisku aż do 2015 r., z rozpędu pomyślałem sobie „i ani dnia dłużej”. Zaraz potem żal mi się jednak zrobiło, że nie zastąpi prowincjonalnej, ba, zaściankowej Warszawy (niegdyś Paryża a dziś ponoć Wenecji Wschodu) na brukselski wielki świat. Przyznam uczciwie, że ta zmiana byłaby z gruntu niesprawiedliwa bo jednak to byłoby wyniesienie. No ale przecież ta nasza cała III RP powstała na fundamencie ulanym swego czasu gdzieś tam pod Warszawą z bezkarności i niesprawiedliwości. Jedna niesprawiedliwość więcej całokształtu i tak więc by nie zmieniła. W zamian zaś była szansa, że defekty swej osobowości szlifować będzie pan Donald już na innej materii. I tego mi się żal zrobiło na chwilę.
Ale zaraz mi się dowcip z lat sześćdziesiątych przypomniał. Do warsztatu wpada czeladnik – praktykant i od wejścia drze się „Panie majster! Ruskie w kosmos polecieli!”. Zainteresowany z lekka majster odłożył robotę i pyta w celu doprecyzowania informacji „Wszystkie?”. „Nie! Jeden…!” wyskandował chłopak. „To co mi dupę zawracasz!” odparł mistrz i niespiesznie powrócił do swej roboty.
Tak jest też i z tym Tuskiem, co to w kosmos… znaczy do Brukseli mógł polecieć ale nie poleci. Co by się jednak nie stało, na to samo albo i na gorsze by wyszło. Bo przecież wszystkie by nie polecieli tylko jeden. I choć ten największy, ktoś by tu musiał zostać.
Oczywiście mógłby się zdarzyć taki scenariusz, że zaraz po tym, jak Tusk by wsiadł na pokład czy tam liniowca czy też czarteru do stolicy Belgii, o zwolnione miejsce rozgorzałaby wojna. Jednak liczyć na to, że do nogi by się w niej wybili nie ma co. Po tych wszystkich latach instynkt przetrwania w sobie wyrobili na tyle, że jakiś pomiocik władzę by jednak ucapił. Nie sądzę, że byłaby to jakaś pozytywna zmiana jakościowa. Sądząc po jakości dostępnych pomiocików. Z faworyzowaną a ostatnio wsławioną po wielekroć warszawską pomiotną na czele.
Zmiana nastąpi dopiero, gdy oni „wszystkie” w ten kosmos zostaną wysłani. Co oby nastąpiło szybko.
Wracając do oświadczenia Tuska warto jeszcze na kilka kwestii zwrócić uwagę. Po pierwsze podniecanie się tym, że Tusk coś tam oświadczył sensu nie ma żadnego. Oświadczał on przecież fałszywie już nie jeden raz. Nie liczę i nie chce mi się sprawdzać ale sądzę, że częściej właśnie tak. Zatem to, że coś tam w poniedziałek powiedział, w środę (chyba ulubiony dzień naszego Premiera) może już nie mieć absolutnie żadnego znaczenia.
Druga sprawa to miejsce, w którym o tak istotnej sprawie Premier RP poinformował. Pamiętam sprawę niegdysiejszej umowy koalicyjnej, której podpisanie w eter wysłać mogła tylko jedna ze stacji telewizyjnych. Może to nie do końca to samo ale kiedy tego newsa Tusk zarezerwował na wyłączność dla swego ulubionego pluszaka, pomyślałem, że każdy ma takiego Rydzyka, na jakiego zasłużył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz