Słuchając
pana Premiera Donalda Tuska, goszczącego w poniedziałkowy wieczór u
pana Tomasza Lisa, uczucia miałem mieszane i była to mieszanka o bardzo
wielu składnikach.
W
pierwszej chwili, gdy pan Premier zapowiedział, że zamiar trwa mać na
stanowisku aż do 2015 r., z rozpędu pomyślałem sobie „i ani dnia
dłużej”. Zaraz potem żal mi się jednak zrobiło, że nie zastąpi
prowincjonalnej, ba, zaściankowej Warszawy (niegdyś Paryża a dziś ponoć
Wenecji Wschodu) na brukselski wielki świat. Przyznam uczciwie, że ta
zmiana byłaby z gruntu niesprawiedliwa bo jednak to byłoby wyniesienie.
No ale przecież ta nasza cała III RP powstała na fundamencie ulanym
swego czasu gdzieś tam pod Warszawą z bezkarności i niesprawiedliwości.
Jedna niesprawiedliwość więcej całokształtu i tak więc by nie zmieniła. W
zamian zaś była szansa, że defekty swej osobowości szlifować będzie pan
Donald już na innej materii. I tego mi się żal zrobiło na chwilę.
Ale
zaraz mi się dowcip z lat sześćdziesiątych przypomniał. Do warsztatu
wpada czeladnik – praktykant i od wejścia drze się „Panie majster!
Ruskie w kosmos polecieli!”. Zainteresowany z lekka majster odłożył
robotę i pyta w celu doprecyzowania informacji „Wszystkie?”. „Nie!
Jeden…!” wyskandował chłopak. „To co mi dupę zawracasz!” odparł mistrz i
niespiesznie powrócił do swej roboty.
Tak
jest też i z tym Tuskiem, co to w kosmos… znaczy do Brukseli mógł
polecieć ale nie poleci. Co by się jednak nie stało, na to samo albo i
na gorsze by wyszło. Bo przecież wszystkie by nie polecieli tylko jeden.
I choć ten największy, ktoś by tu musiał zostać.
Oczywiście
mógłby się zdarzyć taki scenariusz, że zaraz po tym, jak Tusk by wsiadł
na pokład czy tam liniowca czy też czarteru do stolicy Belgii, o
zwolnione miejsce rozgorzałaby wojna. Jednak liczyć na to, że do nogi by
się w niej wybili nie ma co. Po tych wszystkich latach instynkt
przetrwania w sobie wyrobili na tyle, że jakiś pomiocik władzę by jednak
ucapił. Nie sądzę, że byłaby to jakaś pozytywna zmiana jakościowa.
Sądząc po jakości dostępnych pomiocików. Z faworyzowaną a ostatnio
wsławioną po wielekroć warszawską pomiotną na czele.
Zmiana nastąpi dopiero, gdy oni „wszystkie” w ten kosmos zostaną wysłani. Co oby nastąpiło szybko.
Wracając
do oświadczenia Tuska warto jeszcze na kilka kwestii zwrócić uwagę. Po
pierwsze podniecanie się tym, że Tusk coś tam oświadczył sensu nie ma
żadnego. Oświadczał on przecież fałszywie już nie jeden raz. Nie liczę i
nie chce mi się sprawdzać ale sądzę, że częściej właśnie tak. Zatem to,
że coś tam w poniedziałek powiedział, w środę (chyba ulubiony dzień
naszego Premiera) może już nie mieć absolutnie żadnego znaczenia.
Druga
sprawa to miejsce, w którym o tak istotnej sprawie Premier RP
poinformował. Pamiętam sprawę niegdysiejszej umowy koalicyjnej, której
podpisanie w eter wysłać mogła tylko jedna ze stacji telewizyjnych. Może
to nie do końca to samo ale kiedy tego newsa Tusk zarezerwował na
wyłączność dla swego ulubionego pluszaka, pomyślałem, że każdy ma
takiego Rydzyka, na jakiego zasłużył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz