Swoja droga, wyraźnie
nie biegnącą w centrum zainteresowania tak zwanego „głównego nurtu”, zastanawia
to, jak bardzo niektórym popuściła wrażliwość na samopoczucie, wynikające z
tego jak sprawują się rządzący.
Pamiętam, pewnie
zresztą inni też, że swego czasu powodem do głośnego wyrzekania było to, że
temu i owemu zrobiło się duszno od patrzenia na postępki ówczesnej władzy. Gdyby
próbować przekładać reakcje ludzi na samopoczucie wspomnianego tego i owego,
dziś powinni paradować z jęzorami wywalonymi do pasa.
Ja wiem, że dla
wielu to żaden dowód jednak trudno zaprzeczyć, że stało się a potem powtórzyło
coś, z czym nie mieliśmy do czynienia od czasów poprzedniego systemu, oświetlonego
pochodniami Siwca i Badylaka. I choć daleki jestem od chóru zrównujących III RP
z jej poprzedniczką i widzących w niej wyłącznie PRL- bis, staję bezradny wobec
faktu, że po kilkudziesięciu latach, właśnie za obecnej władzy ludzie zaczęli
znów płonąć w poczuciu beznadziejności.
O to ich
poczucie właśnie mi idzie. Oczywiście mógłbym przyjąć punkt widzenia na
przykład Jacka Żakowskiego, któremu pewnie ciągle jeszcze wstyd za poprzednią
władzę. Nie wiem czemu to akurat on się wstydzi bo nic mi nie wiadomo by do
poczynań tamtej władzy przykładał ręce. Może o czymś jednak nie wiem. Jeśli
jednak nie przykładał a wstyd mu bo taki z niego wrażliwiec, dziwię się, że tak
długo zbiera mu się na manifestowanie absmaku czy czegoś poważniejszego,
odczuwanego za sprawą obecnej sytuacji.
Gdyby próbować zestawić
stosunek Żakowskiego do klimatu pod tą i poprzednią władzą z desperacją Żydka i
Filipiaka, dziwić się należy, że wobec tych dwóch ludzkich pochodni,
rozpalonych za sprawą tego, co robi lub czego nie robi obecna władza, za
poprzedniej Warszawy w jej najważniejszej, najbardziej reprezentacyjnej części nie
oświetlała jakaś nieustannie podsycana, ludzka menora.
Oczywiście można
dyskutować o tym, kto lepiej wie jak było czy też jak jest „naprawdę”. Można
próbować sugerować, że to ludzie pokroju Żakowskiego mają szerszy horyzont więc
widzą pełniej i oceniają obiektywniej. Można. Tak jak kiedyś można było
twierdzić, że Sartre i Shaw wiedzą lepiej że GuŁag nie istnieje od tych, którzy
w nim siedzieli. Jednakże, powiem złośliwie, wobec desperacji Żydka i
Filipiaka, przytłoczonych obecną rzeczywistością, mógłby Żakowski, ze swym
szerokim horyzontem, choćby brwi sobie zapalniczką opalić dla symetrii. Jakoś
by to lepiej wyglądało.
Porzucając
żarty, które są najpewniej absolutnie nie na miejscu skoro za tło mają płonących
ludzi, trudno zaprzeczyć, że się nam dość dawno rzeczywistość rozwarstwiła. I
najwyraźniej świat Żydka i Filipiaka, palących się na skutek ciśnienia wywołanego
życiem nie jest tym prawdziwym. W tym prawdziwym można oddychać pełną piersią a
jak zdarzy się jakiś kłopot, można przecież twarz zwilżyć ciepłą wodą z kranu.
Tak pewnie robi Żakowski.
Trudno
zaprzeczyć, że problemem obecnych czasów i starającej się je kształtować z
mizernym w mej ocenie skutkiem władzy jest chyba umieszczenie barometru
społecznego w niewłaściwym miejscu. Serce redaktora Żakowskiego czy temperament
redaktora Lisa to chyba nie jest odpowiednie miejsce, z którego da się wyczytać
co Naród myśli i czuje. Skupiając się na zadowoleniu uprzywilejowanych po
prostu nie da się uniknąć takich gestów ze strony tych, o których się nie
pamięta. A z pamięcią władza i sam Tusk mają kłopoty.
Ktoś może mi
zarzucić, że bezpodstawnie wiążę tragedię obu desperatów spod KPRM-u z osobą
Donalda Tuska. Ja może to robię bezpodstawnie. Trudno jednak dyskutować z ofiarami,
które wybrały akurat ten czas, gdy to on prowadzi nas ku „świetlanej
przyszłości”. Trudno dyskutować gdy same wskazują ten rząd i to konkretne
nazwisko. Nie da się zaprzeczyć, że jak na razie tylko jemu w tym marszu
przyświecają żywe pochodnie z ludzi, którzy nie wytrzymali tempa.
Nie da się
wreszcie zaprzeczyć, że w sprawie Andrzeja Żydka Premier Donald Tusk nie zrobił
tego, co w moim rozumieniu jest jego oczywistą powinnością. Niedługo po
proteście byłego urzędnika oświadczył wszak publicznie, że postawione w liście
pożegnalnym zarzuty nie potwierdziły się choć przeprowadzano w tych sprawach
kontrole. Jakiś czas później okazało się, że jednak zostały potwierdzone. Brak
tylko ciągle magicznego słowa „przepraszam” z ust pana Tuska.
W swej
wypowiedzi dla „W Polityce”, odnoszącej się do przypadku Andrzeja Filipiaka,
Andrzej Żydek zwraca uwagę na pewien szczegół. Coś, co każe patrzeć na ludzi w
rodzaju Filipiaka i Żydka jak na zupełnie inna rasę od tej, która obsiadła
brzegi koryta w przekonaniu, że ono stanowi wręcz naturalny porządek świata.
Andrzej żydek zwraca uwag „Proszę zauważyć – człowiek pochodzi z
biednej wioski, bierze 30 złotych, dojeżdża do Warszawy płacąc za bilet. A
przecież mógłby w takiej sytuacji pojechać na gapę.”* A to przecież nie
było jakeś tam pięć złotych z portmonetki ważnego urzędnika komunalnego, zarabiającego
miesięcznie dziesiątki tysięcy. Przyznam, że nie patrzyłem aż tak przenikliwie
na to, ale też mnie to wyżebrane od żony 30 zł na bilet uderzyło już przy
pierwszej relacji z tragedii.
Nie mogę nie zgodzić
się z Andrzejem Żydkiem, który tragedię Filipiaka wiąże z całkowita obojętnością
obecnej władzy, uosabianej przez Tuska, wobec głosów obywateli. Przywołuje on
przykład miliona rodziców sześciolatków, zignorowanych przez władze przekonaną,
że ma rację. Pewien rodzaj ślepoty to znak firmowy obecnej władzy. Pewien
rodzaj ślepoty to przy okazji również cecha medialnego mainstreamu. Przejrzałem
niektóre, wybrane tytuły i nie uświadczyłem komentarzy dotyczących tragedii pod
KPRM. Najpewniej dlatego, że teraz nie było podstaw by pisać wielkimi literami „Napisał
też do Kaczyńskiego”. Gdy okazuje się, że pochodnie są pochodniami Donalda Tuska,
najwygodniej milczeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz