Kiedy
rozpoczęło się grzebanie w partyjnych finansach wydawało się, że na długo ten
temat zdominuje sprawa pieniędzy przepływających między główną partia
opozycyjna a mediami, określającymi się jako niezależne. Tu taka uwaga, że przy
całej sympatii dla nich chyba niektóre powinny szafować ostrożniej z tym
terminem. Ale, wracając do finansów, okazało się, że wystarczy prześwietlić głównego
konkurenta, który akurat cieszy się władzą raz zdobytą, a ten straszny PiS z
miejsca zaczyna wyglądać inaczej. Może i jak demon zła ale jednak trzymający klasę
a kasę wydający jak najbardziej w związku z założonymi celami.
W
przypadku Platformy to, co budzi największe wątpliwości da się określić jednym
określeniem – ŻENADA. Lista zawiera takie niezbędne dla partii i państwa
wydatki jak choćby markowa odzież znakomitych marek w rodzaju Zegny, Kenzo czy
Burbery’s ( koło 250 tys). Do tego styliści, których indagowany w tej sprawie skarbnik
partii, Łukasz Pawełek zaliczył do „wydatków na obsługę wizerunkową, w tym
kosztów reprezentacji”. Te „koszty reprezentacji skasowały blisko 100 tysięcy.
Ale jeszcze ciekawsze „koszty reprezentacji” poniosła Platforma Obywatelska w
sklepach z winami i cygarami (ok. 100 tys.). Przy tych kosztach rezerwacja
boiska do piłki nożnej za 6 tysięcy, na, jak wyjaśnia Pawełek, realizację celów
statutowych partii (ciekawe których?) to prawdziwy szczegół. Patria też ponosi
koszty wożenia partyjnym autem po Trójmieście rodziny Donalda Tuska. „Śledczych”,
którzy przerzucili partyjne rachunki najbardziej jednak zastanowiła dość drobna
w porównaniu ze wspominanymi przed chwilą kwota 2,5 tys. zł. Przekazana firmie
prowadzącej klub ze striptizem. To miały być koszty cateringu wieczoru
wyborczego. Specjalnością lokalu było ponoć sushi podawane na zastawie z nagiej
pani.*
Wylania
się z tego obraz partii obywatelskiej, która jest w istocie zbieraniną
wyfiokowianych, wypomadowanych żigolaków z grubym cygarem w gębie, zażerających
się modnym żarciem za publiczne pieniądze.
Rzecz
cala można by podsumować komentarzem Konrada Piaseckiego, umieszczonym na
Twitterze. „Od biedy rozumiem, że z partyjnej kasy kupuje się szefowi
garnitury. Ale cygara? Wino? Nocny klub? To już wolę opłacanie dziennikarzy.”**
Może
z konkluzja ostatniego zdania trudno zgodzić się w 100% ale nie da się ukryć,
że tak zdecydowanie bardziej trzyma się klasę.
Ja
oczywiście wiem, że to informacja o znaczeniu drugo a może i trzeciorzędnym.
Jednak jest to interesujący przyczynek do dyskusji o stanie państwa i rządzących
nim elit. Obecna rządzi nami ledwie (w skali naszej historii) od 7 lat a
zaczyna traktować państwo jak czerwoni po 30 latach swoich rządów. Podobne „zlanie
się” interesów państwa i partii, rozumianej jako jej prominentni działacze,
miało miejsce za towarzysza Gierka. Większość pewnie kojarzy dowcip o daczy
Gierka, o która pyta go zaskoczony przepychem Breżniew. „Widzisz tę fabrykę?”
pyta Pierwszy Sekretarz wskazując horyzont. „Nie” odpowiada Gensek, którego oczy od wpatrywania
się rozbolały. „No właśnie”.
Nie
wiem co by pokazał Donald Tusk gdyby go zapytać skąd ma taki zgrabny gajer za 5
– 15 tysięcy. Za tyle „chodzą” te od Bossa czy od Zegny.
W
tej historii jest też jeszcze coś nie mniej a może i nawet bardziej
zaskakującego. No bo jakie to zaskoczenie, że się chłopaki z Platformy bawią na
całego? Zaskakujące jest to, że cała rzecz to wynik śledztwa tygodnika Tomasza
Lisa. Tego samego, u którego na portalu bodaj przed wczoraj opis wydatków PiS i
PO anonsował tytuł krzyczący o rozpasaniu partii Kaczyńskiego.
Może
to kolejny znak czasu, wynikający z faktu, że jakaś żyłka w panalisowej
konstrukcji cierpliwości i pobłażliwości dla Tuska i PO właśnie pękła i już tak
miło nie będzie. Jeszcze dziś w „Na Temat” komentarze dzielą między siebie po
równo ci, których już bierze cholera i ci, którzy grają ciągle zdartą płytą o
tym, że trzeba sprawdzić poprzedników.** Jakby nie zauważyli, że już sprawdzono
i sushi z gołej baby nie znaleziono. Co najwyżej dorsza za 8 zeta. Ale jak Lis
zdradzi do końca a Kuba się wreszcie spakuje może być tak, że to sushi,
garniaki i cygara mogą drożej kosztować pana Tuska niż oszczędził nie wyjmując
prywatnego portfela. Może stać się tak, że zapleczem jego partii stanie się
istna pustynia Gobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz