środa, 26 czerwca 2013

Dialog społeczny czyli Cyrankiewicz poszerza pole walki



Kiedy nie tak dawno w jednym ze swoich tekstów zawarłem dygresje, ze nikt w równym stopniu co Donald Tusk nie odpowiada za podział, w którym jako społeczeństwo żyjemy już prawie od dziesięciolecia, zostałem mocno i w moim odczuciu niesłusznie skontrowany przez jedna z koleżanek. Tak na marginesie gustującą chyba o dziwo w ziobrystach a nie donaldystach. Donaldyści… Może się przyjmie?
Wracając do podziału i jego źródeł, dzisiejsza reakcja Donalda Tuska na przedwczesne zakończenie się „dialogu społecznego” w komisji trójstronnej pokazuje, że miałem całkowitą rację.
Abstrahując od przyczyn zerwania i stanu podniecenia, w jakim szef państwa skomentował owo zdarzenie trudno zaprzeczyć, że jego słowa bardzo trudno określić jako koncyliacyjne. A w zasadzie w ogóle nie da się. Kiedy czytam, że według Tuska związkowcy „chcą wojny z państwem polskim” to, pamiętając wcześniejsze (wcale nie rzadkie) wypowiedzi lidera PO, pozostające w podobnej poetyce, zastanawiam się czy w tym kraju jest jeszcze ktokolwiek, rzecz jasna poza miłującym pokój Donaldem Tuskiem, kto nie chce wojny. Chyba, że to po prostu urojenia człowieka, który znalazł się w sytuacji bez wyjścia i broni się popadając w manię prześladowczą. Ciekawe jest i to, jak Donald Tusk pojmuje demokrację. „Dopóki mamy w Polsce demokrację, nie będzie tak, że to lider związku zawodowego mówi polskiemu premierowi, co ma robić” wykrzykuje Tusk a mnie od razu zastanawia czemuż to miałby nie mówić. Skoro jest, jak przyznał zresztą ten sam Tusk, demokracja, to nikomu, nawet i Premierowi, jak mawiają niektórzy w Opolu, kość w dupie by nie pękła jakby ktoś mu coś tam zasugerował. Mądrego albo i nie. I nie mówię nawet o szefach central związkowych ale choćby i o takim rosemannie, który to czy owo chętnie by Premierowi Tuskowi zasugerował, podpowiedział czy odradził.
No ale skoro mówienie Premierowi co ma robić oznacza zaraz wojnę z państwem, rosemann słowem się nie odezwie. Bo mu wychodzi, że żaden tam z Donalda Tuska demokrata. No chyba że taki ludowy w tym najgorszym znaczeniu tego słowa. Przypominający w swej retoryce „towarzysza premiera” Cyrankiewicza, który swego czasu chętnym do dialogu społecznego obiecywał odrąbywanie rąk.
W wypowiedzi Tuska jest jeszcze coś, co pokazuje, ze o dialogu, nie tylko społecznym ma on niewielkie pojęcie. Zapowiedział on opublikowanie nagrań z posiedzenia. Wedle niego „One potwierdzą moje słowa. Wszyscy będą mogli się przekonać, kto chciał rozmawiać, a kto nie”. Może potwierdzą, może nie potwierdzą. Nie wiem. Wiem natomiast, że z takim kimś mało kto zechce w przyszłości rozmawiać. Szczególnie na tematy drażliwe, wymagające spokoju i dyskrecji. Polityka w dużej części składa się z takich właśnie rozmów.
Naprawdę chciałbym widzieć tych, którzy zaryzykują w przyszłości taki dialog mając świadomość, że rozmawiają właśnie z męskim odpowiednikiem Renaty Beger.
A tak przy okazji taka uwaga do tych wszystkich, którzy z coraz większą desperacją ozdabiają internetowe fora zapowiedziami, że „opublikuje się nagrania ostatniej rozmowy braci i potrzebna będzie wyprowadzka z Wawelu”. Otóż szanowni marzyciele. Gdyby wasza ostoja demokracji ludowej dysponowała takim nagraniem, słuchalibyśmy go od kilku lat po kilka razy dzienne. Nasze współczesne wcielenie Cyrankiewicza nie umiałoby się chyba powstrzymać byśmy „wszyscy mogli się przekonać”. Tak ma i już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz