środa, 5 czerwca 2013

Nergal zwalcza zabobon, „Borsuk” jest jak sobór



Zdaję sobie sprawę, że w wojnie o kształt cywilizacji, w której  się rodziliśmy, dorośliśmy i chyba umrzemy, walka z Kościołem i religią to jedna z najistotniejszych bitew. Zarówno co do znaczenia jak i do skali. Wiem, że w tej batalii najcięższe ciosy jeszcze się chyba nie wydarzyły ale tych poważnych było już niemało.
Najdotkliwsze ciosy to te, zadawane przez przytulanych niegdyś w kruchcie, w czasach gdy do tulenia za bardzo nikt się nie rwał a dziś wyemancypowanych w swojej pysze.
Marszałek Senatu Borusewicz, który zasnął ostatnio jako niosący na sobie brzemię resztek honoru i ponoć całości szarych komórek dawnej Solidarności, jakby złapał wiatr w żagle i postanowił zreformować Kościół. Niczym jednoosobowy Sobór Powszechny. Gdyby jego stanowisko chcieć ująć w jednym zdaniu, najlepsze byłoby to jego autorstwa: „Kościół powinien zajmować stanowisko w tych sprawach, bo Kościół jest w innym porządku, ocenia w kategoriach doktryny, w kategoriach etycznych. Politycy natomiast muszą podejmować decyzje niezależnie, bo są z innego porządku - świeckiego. I muszą wypracować kompromisy.”* Nie wynika z tego nic ponad to, że politycy i ich kompromisy w kategoriach etycznych się nie mieszczą. Chwała mu za tę szczerość. Choć trudno sądzić, że jego opinia ma dla kogokolwiek jakiejkolwiek znaczenie.
Wiem rzecz jasna, że, na szczęście czy też niestety do opinii publicznej przedostają się głownie takie antyreligijne eventy jak choćby „wolnościowe” wygłupy „artysty” z Łodzi, Hajcela, o którym myśleć cokolwiek innego niż tylko to, że jest opanowanym nienawiścią do chrześcijaństwa i jego wyznawców pieniaczem byłoby zbytkiem wyrozumiałości.
Napisałem na szczęście dlatego właśnie, że w ten sposób owi „wolnomyśliciele” ujawniają alternatywne dla potocznego znaczenie owego określenia co działa przeciwko im i ich cudacznej walce.
Napisałem niestety gdyż w zbyt dużym procencie składamy się jako społeczeństwo z jednostek mających ubaw z dmuchanych żab i pinesek podkładanych innym pod tyłki by być pewnym, że taki Hajcel nie znajdzie wielbicieli. Nasze media prześcigają się w oferowaniu obywatelom podobnych recept na stanie się celebrytami a ciemny lud spod znaku oświecenia i kilku innych równie szlachetnych symboli łyka to jako „odświeżający powiew”. Czy tam wyziew.
Największym krzewicielem „odświeżającego wyziewu” jest najpewniej Adam Darski, znany bardziej jako Nergal. Zasłynął on przede wszystkim jako bojownik o racjonalizm a przeciw zabobonom. Przy okazji też popisał się dość niekonwencjonalnym szacunkiem do książek, ale to tak przy okazji. Jego walka, obejmująca kilka instancji zakończyła się kolejnym sukcesem, okraszonym dość zabawnym uzasadnieniem, sprowadzającym się do tego, że Nergal nie obraził uczuć religijnych, bo działał w zamiarze  obrazy uczuć religijnych tylko tych, którzy byli przy tym obecni.
Sam artysta wyrok skomentował jako zwycięstwo rozsądku nad zabobonem, zacietrzewieniem i wstecznictwem co sprawiło mi niebywałą radość.** Kiedy czytałem te słowa, umieszczone na stronie „Wyborczej” tuż pod konterfektem ze scenicznym emploi Darskiego, jako żywo przypominającym wcielenie lali Barbie w wersji dla ekstremalnych nekrofilów, lubiących w dodatku klimat wieków średnich, nie mogłem powstrzymać śmiechu. Jest ten wizerunek i towarzyszący mu okrzyk „żryjcie to g****” znakomitym przeciwieństwem zabobonu, zacietrzewienia i wstecznictwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz