poniedziałek, 10 czerwca 2013

Platforma, akuszerką nazizmu?



Nie wiem, czy jest się czego bać. Sądzę, że raczej nie. Jeszcze nie.  Przyzwyczaiłem się już, że kiedy jakiś gość z Platformy czy w jakiś sposób jej uwieszony zapowiada coś czy obiecuje, spodziewam się czegoś wręcz przeciwnego. Zatem, zgodnie z ta właśnie logiką, zapowiedzi nadejścia „brunatnych”, prowadzonych jakoby do władzy przez Kaczyńskiego, padające z ust polityków uczepionych Tuska lub Komorowskiego każą mi spodziewać się raczej powrotu do władzy czerwonych pornogrubasów z ciągnącymi się za nimi postrpezetpeerowskimi złogami. No ale załóżmy jednak, że skojarzenia pana Nałęcza i kilku gości stanowiących w mediach reprezentację obecnej władzy to nie jakiś przejaw ich chorych fascynacji, rodzących momentami podejrzenia o zakładane w domowych pieleszach desusy zdobne swastykami, lecz szczera troska o państwo. Przyjmijmy, że faktycznie za jakiś czas władzę u nas zdobędzie jakaś rodzima odmiana Narodowosocjalistycznej Partii Pracujących. Śmiem twierdzić, że jeśli coś takiego nadejdzie, będzie to zasługa tych, którzy aktualnie rządzą. W tym także pana Nałęcza z jego durnym hobby i równie durnymi wypowiedziami.
Ocena zjawisk, czy tych, które zachodzą czy też tych, które są możliwe, wymaga analizy zdecydowanie bardziej pogłębionej niż głębia przemyśleń pana Nałęcza. Uwzględniającej także pytanie o moment, w której siły ekstremalne zaczęły rosnąc w siłę oraz jego wpływ. Jeśli dla pana Nałęcza rodzimymi nazistami są ludzie z ruchu narodowego, musi on przyznać, że nabrał on dynamiki, kiedy władzę w Polsce zdominowały środowiska, z których wywodzi się pryncypał pana Nałęcza i dzięki którym on sam może wygłaszać swoje wątpliwej jakości przemyślenia. Zatem, pozostając w sferze przypuszczeń, akuszerką naszego, rodzimego narodowo-socjalistycznego totalitaryzmu będzie rządząca obecnie Platforma i związani z nią politycy. Stając się całkiem opacznie akuszerami mającej nas jakoby zalać „brunatnej fali”.
Przebudzenie tęsknoty za narodową dumą jest bez wątpienia skutkiem jej deficytu. Albo też podejmowanej usilnie próby zamiany jej jakąś karykaturą w rodzaju choćby niedawnego obnoszenia czekoladowej maszkary przez obleczone w lilaróż towarzystwo. Kiedy obserwuje się choćby tłum, którzy zbiera się na Marsze Niepodległości, nie tym zgonionym przez Komorowskiego z różnych urzędów czy kancelarii ale ten gromadzący się spontanicznie, trudno jest mówić o ekstremizmie. Zresztą próba utożsamiania przez niektórych patriotyzmu i ekstremizmu, z czym tu i owdzie mamy do czynienia, jest nonsensowna i nierozważna. Mówiąc delikatnie.
Wszelkie próby wmawiania Polakom, że się ze swą polskością mają obnosić ostrożnie lub gdzieś w ukryciu muszą wywołać naturalny opór. Kto nie zdaje sobie sprawy z przekory, jako naszej narodowej cechy, jest najwidoczniej niedostatecznie wyedukowany historycznie. I nie jest ważne, że legitymuje się stopniem naukowym. Jeśli wysyła swego szefa z oficjalną wizytą na groby najeźdźców. Jeśli w dodatku bredzi, że za uścisk wschodniego satrapy warto płacić „każda cenę”, budzi podejrzenie, że swego czasu w partii komuszej był nie przez koniunkturalizm lecz przez szczera wiarę w to, że „związek nasz bratni ogarnie ludzki ród”. Ktoś taki nie doradzi nic sensownego Głowie Państwa w kwestii narodowej dumy. Co najwyżej wymyśli kolejna szopkę budzącą politowanie. Ktoś taki, gdy przyjdą faktycznie brunatni, będzie za to dopowiadał w stopniu zdecydowanie większym niż cała obecna opozycja razem wzięta.
Warto zwrócić uwagę tym, którzy z taką łatwością oskarżają przeciwników o nazistowskie ciągoty czy choćby bezwiedne sprzyjanie totalitarystom, że za rządów tamtych problem jakoś nie istniał. Zatem, wbrew pozorom i insynuacjom, rolę Hindenburga prędzej odegra aktualny pryncypał Nałęcza niż ci, których w roli Hindenburga ów Nałęcz próbuje obsadzić.
Warto wiedzieć, że im dłużej strażnikami naszej narodowej dumy i naszego poczucia narodowej wspólnoty są ludzie pokroju i umysłowości Nałęcza, tym prawdopodobniejsze jest, że te rolę zechcemy prędzej czy później oddać komuś, kto może spróbować wzmacniać nasz patriotyzm bardzo radykalnymi metodami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz