Nie wiem, czy jest się czego bać. Sądzę, że raczej nie. Jeszcze
nie. Przyzwyczaiłem się już, że kiedy
jakiś gość z Platformy czy w jakiś sposób jej uwieszony zapowiada coś czy
obiecuje, spodziewam się czegoś wręcz przeciwnego. Zatem, zgodnie z ta właśnie
logiką, zapowiedzi nadejścia „brunatnych”, prowadzonych jakoby do władzy przez
Kaczyńskiego, padające z ust polityków uczepionych Tuska lub Komorowskiego każą
mi spodziewać się raczej powrotu do władzy czerwonych pornogrubasów z
ciągnącymi się za nimi postrpezetpeerowskimi złogami. No ale załóżmy jednak, że
skojarzenia pana Nałęcza i kilku gości stanowiących w mediach reprezentację
obecnej władzy to nie jakiś przejaw ich chorych fascynacji, rodzących momentami
podejrzenia o zakładane w domowych pieleszach desusy zdobne swastykami, lecz
szczera troska o państwo. Przyjmijmy, że faktycznie za jakiś czas władzę u nas
zdobędzie jakaś rodzima odmiana Narodowosocjalistycznej Partii Pracujących.
Śmiem twierdzić, że jeśli coś takiego nadejdzie, będzie to zasługa tych, którzy
aktualnie rządzą. W tym także pana Nałęcza z jego durnym hobby i równie durnymi
wypowiedziami.
Ocena zjawisk, czy tych, które zachodzą czy też tych, które są
możliwe, wymaga analizy zdecydowanie bardziej pogłębionej niż głębia przemyśleń
pana Nałęcza. Uwzględniającej także pytanie o moment, w której siły ekstremalne
zaczęły rosnąc w siłę oraz jego wpływ. Jeśli dla pana Nałęcza rodzimymi
nazistami są ludzie z ruchu narodowego, musi on przyznać, że nabrał on
dynamiki, kiedy władzę w Polsce zdominowały środowiska, z których wywodzi się
pryncypał pana Nałęcza i dzięki którym on sam może wygłaszać swoje wątpliwej
jakości przemyślenia. Zatem, pozostając w sferze przypuszczeń, akuszerką
naszego, rodzimego narodowo-socjalistycznego totalitaryzmu będzie rządząca
obecnie Platforma i związani z nią politycy. Stając się całkiem opacznie
akuszerami mającej nas jakoby zalać „brunatnej fali”.
Przebudzenie tęsknoty za narodową dumą jest bez wątpienia skutkiem
jej deficytu. Albo też podejmowanej usilnie próby zamiany jej jakąś karykaturą
w rodzaju choćby niedawnego obnoszenia czekoladowej maszkary przez obleczone w lilaróż
towarzystwo. Kiedy obserwuje się choćby tłum, którzy zbiera się na Marsze
Niepodległości, nie tym zgonionym przez Komorowskiego z różnych urzędów czy
kancelarii ale ten gromadzący się spontanicznie, trudno jest mówić o
ekstremizmie. Zresztą próba utożsamiania przez niektórych patriotyzmu i
ekstremizmu, z czym tu i owdzie mamy do czynienia, jest nonsensowna i
nierozważna. Mówiąc delikatnie.
Wszelkie próby wmawiania Polakom, że się ze swą polskością mają
obnosić ostrożnie lub gdzieś w ukryciu muszą wywołać naturalny opór. Kto nie
zdaje sobie sprawy z przekory, jako naszej narodowej cechy, jest najwidoczniej
niedostatecznie wyedukowany historycznie. I nie jest ważne, że legitymuje się
stopniem naukowym. Jeśli wysyła swego szefa z oficjalną wizytą na groby najeźdźców.
Jeśli w dodatku bredzi, że za uścisk wschodniego satrapy warto płacić „każda
cenę”, budzi podejrzenie, że swego czasu w partii komuszej był nie przez
koniunkturalizm lecz przez szczera wiarę w to, że „związek nasz bratni ogarnie
ludzki ród”. Ktoś taki nie doradzi nic sensownego Głowie Państwa w kwestii
narodowej dumy. Co najwyżej wymyśli kolejna szopkę budzącą politowanie. Ktoś
taki, gdy przyjdą faktycznie brunatni, będzie za to dopowiadał w stopniu
zdecydowanie większym niż cała obecna opozycja razem wzięta.
Warto zwrócić uwagę tym, którzy z taką łatwością oskarżają
przeciwników o nazistowskie ciągoty czy choćby bezwiedne sprzyjanie
totalitarystom, że za rządów tamtych problem jakoś nie istniał. Zatem, wbrew
pozorom i insynuacjom, rolę Hindenburga prędzej odegra aktualny pryncypał Nałęcza
niż ci, których w roli Hindenburga ów Nałęcz próbuje obsadzić.
Warto wiedzieć, że im dłużej strażnikami naszej narodowej dumy i
naszego poczucia narodowej wspólnoty są ludzie pokroju i umysłowości Nałęcza,
tym prawdopodobniejsze jest, że te rolę zechcemy prędzej czy później oddać
komuś, kto może spróbować wzmacniać nasz patriotyzm bardzo radykalnymi
metodami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz