niedziela, 9 czerwca 2013

Czy narodowcy odbija Polskę?



Szanse na to po każdym kolejnym meczu naszej reprezentacji, gdy upokorzony Naród łaknie konkretnej porcji narodowej dumy gwałtownie rosną. Są w każdym razie znacznie większe niż wtedy, gdy nasze „orły” solennie obiecują pluć płucami i gryźć trawę.
Poważnie zaś mówiąc nie mam pojęcia. I nie mam zamiaru szacować tych szans. Zastanawia mnie natomiast retoryka, której wodzowie tych środowisk zamierzają używać przy zapowiadanym odbijaniu Polski.
Jest oczywiście możliwe, że taki sposób prezentowanie celów czy też środków osiągnięcia tych celów trafia do jakiejś części społeczeństwa. Szczególnie do młodego pokolenia, które z natury rzeczy jakoś częściej niż reszta czuje w pięściach świąd.
Niemniej mogę sobie wyobrazić, że niemała i wcale nie zindoktrynowana przez różne Antify cześć obywateli nie rwie się do odbijania a zapowiedzi młodych narodowców odbiera z niejakim niepokojem.
Przyznam, że i ja, choć w stosunku do narodowców mam mniej  obiekcji niż w przypadku pozostałych nurtów politycznych, co logicznie wynika z faktu, że za mego życia oni jakoś mniej mieli możliwości by mnie do siebie zrazić, słysząc okrzyki bojowe z tamtej strony sam czułem na plecach ciarki.
Oczywiście to, że mnie zamrowiło z niepokoju to akurat dla narodowców nie problem. Problemem może być strach, którzy niewątpliwie odczuli ci, dla których ewentualne odbicie Polski przez tę część Narodu byłoby zdecydowanie bolesne i nie do przyjęcia. I pewien jestem, że ci akurat zrobią wszystko, a mogą wiele, by do tego nie doszło.
I właśnie ta okoliczność skłoniła mnie do zastanowienia się, czy przypadkiem prężąc muskuły czy tam strosząc piórka (zależy jak kto to widzi) nie popełniają poważnego błędu. Biorąc pod uwagę możliwości i środki, jakimi dysponują najpoważniejsi przeciwnicy naszych rodzimych nacjonalistów aż się chce przypomnieć, że „wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie”. Przy czym tu akurat żadne tam „może” ale zostanie użyte bez najmniejszych wątpliwości.
Zatem nie powinni się dziwić panowie Zawisza, Winnicki i Holocher, że już we wiadomych miejscach zaczyna się robienie z nich „czarnego luda” czy też „żelaznego wilka”. Pan Tomasz Nałęcz oczywiście wraca do swojej starej wyliczanki analogii miedzy opozycją a NSDAP. I choć nie raz dał dowód, że intelektualnie słabuje od dość dawna o ile nie od zawsze ( nie wiem, nie interesowałem się jego dokonaniami póki nie został „ustami” Prezydenta RP. A może i mózgiem?) to jednak świetnie nadaje się żeby go tu i tam cytować. Jak to jest on przerażony.
Oczywiście można mieć nadzieję, że obywatele łatwo nie zechcą zniżyć się do poziomu skojarzeń pana Nałęcza. Ale to płonna nadzieja. Naród może być już znużony trwająca od kilku lat „zimna wojna domową” i niezbyt przychylnie może zareagować na zapowiedzi kolejnej batalii. A co by nie mówić, bez Narodu, a przynajmniej bez jego większej części narodowcy niczego nie odbiją. Bez względu na to jaką drogą zamierzają to zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz