wtorek, 18 marca 2014

Zapraszamy do Charkowa (o wyższości pedagogiki radzieckiej)



Wierze, że Unia Europejska wzorem USA wprowadzi twarde sankcje i to odbędzie się jeszcze w tym tygodniu”* – powiedział przewodniczący komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu. Wpisując się tą wypowiedzią w coraz bardziej zmierzające ku grotesce działania tych, którzy „nadzieję” Grzegorza Schetyny już spełnili i tych, na których Schetyna liczy.
Groteską jest choćby ta przywoływana przez Schetynę „twardość” Stanów Zjednoczonych, mogąca sugerować, że Schetyna w życiu nie zetknął się z niczym twardym. Jest nią też ta nadzieja, pokładana w gościach, którzy właśnie stwierdzili, że „będą ostro reagować jak tylko Rosja naruszy terytorialną integralność Ukrainy”.
Akurat ten przejaw „twardości” Europy, wyartykułowany w chwili, gdy na Krymie panoszy się dziesiątki tysięcy ruskich sołdatów, świadczyć może albo na przykład tym, że tam w Paryżu, Londynie, w Berlinie czy Rzymie maja wyraźne braki w geografii. Tak poważne, że im Krym pewnie nawet przy Ukrainie nie leżał. Ciekawe jak tam z Charkowem? Czy mamy czekać aż tam się pojawią T-34 by sprawdzić orientację geopolityczną Europy? Poczekajmy, może…
 To zresztą zły sygnał także i dla tych, co nas tym Paryżem, Londynem, w Berlinem  czy Rzymem uspokajają. A nuż, jakby co, wyda się im, że w żadnym razie Holand przez Rosję nie może być zagrożona wiec nie ma o co kruszyć kopii.
Może tez świadczyć, i na to bym raczej stawiał, że jeszcze zanim Władimir Putin rzecz zaklepał, dla Europy już Krym przestał być „integralną częścią” Ukrainy. Stąd to wyprzedzenie kroków „cara Władimira”. To zaś oznacza, że w tym Paryżu, Londynie, w Berlinie czy Rzymie kwestię „integralności terytorialnej” traktują bardzo elastycznie.
I na tym tle bardzo dobrze wypada nasz przywódca. Mówiący raz „dawnym Kaczyńskim” gdy nie pozostawia wątpliwości co do faktycznej oceny działań Putina i zarazem Gerchardem Schrederem, kiedy zwraca uwagę, że „Polska polityka wschodnia musi być polityką aktywną, ale jednocześnie wkomponowaną w politykę europejską i jednocześnie euroatlantycką. Polska nie może być uznawana za twórcę kłopotów z powodu jakiejś doktryny.”** W zależności do kogo mówi, mówi jednym lub drugim. Czasem zaś oboma. Pewnie tak dla zgrywy. Ale wróćmy do tej wypowiedzi.  Jakiej doktryny panie Tusk? Czyjej doktryny? Doktrynę to może ma Angela! I, jak widać, taką ma, że kłopotów nie napyta. W każdym razie jej. I tego się trzyma. My nie mamy więc złapać się za co nie mamy.
Trudno nie być pod wrażeniem obrotowości Tuska. I jego zdolności przyswajania wiedzy. Chciałoby się bić brawo wobec tej rozsądnej gotowości nie szarpania się z powodu „guzika” i podążania za „mądrzejszymi”. Ciekawy w tym wszystkim jest jego komentarz na temat „mówienia Kaczyńskim”. Odpiera on takie twierdzenia wyjaśniając „Nasza polityka jest czymś dokładnie odwrotnym, jeśli chodzi o kwestie wschodnie niż to, co proponowali Kaczyńscy. Polska może być skuteczna tylko wtedy, gdy zrozumie się dobrze z innymi państwami regionu”. I tu aż się prosi pytanie które państwa regionu ma na myśli i w którym momencie najlepiej się z nimi rozumiał. Ale to margines tej sprawy, którą Tusk w tym momencie rozgrywa już głownie propagandowo, z myślą o własnym podwórku, na którym przyrasta liczba zachwyconych jego muskulaturą.
Jeśli zaś chodzi o konkrety, ustala je tam, gdzie sugerował Kaczyński. Idąc w tym kierunku, za który swego czasu wywalono Waszczykowskiego.
Cała sprawa pokazuje jednak, że z historii, rzekomej nauczycielki życia, pedagog naprawdę do dupy. Wieku było mało by wyciągnąć wnioski z tekstów o „barku zainteresowania” kolejnymi aneksjami. Przeciwko temu „brakowi zainteresowania” mamy „autodefiniowanie nowej wspólnoty euroatlantyckiej wobec nowej sytuacji. Zaś „ sankcje, które śmieszą niektórych, to elementy nowej architektury w świecie zachodnim, a nie skuteczna broń wobec Rosji”**
Z tym ostatnim akurat trudno się nie zgodzić. „Skuteczną bronią wobec Rosji” faktycznie tego, co robi właśnie „wolny świat” nie nazwę. A na „autodefiniowaniu” się nie znam chyba. Bo nie wiem akurat kto jest tym „auto”, co definicje ustala.
Na tym tle wyjątkowo skuteczna jest pedagogika radziecka. Ze zdumieniem oglądam ten nasz masowy zaciąg do pionierów i Komsomołu. Uczcie się od nich propagandy! I bójcie się! Bo kiedyś, kiedy będziemy zastanawiać się czy „wejdą”, okaże się, że nie muszą, że już są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz