„Wierze, że Unia Europejska wzorem USA
wprowadzi twarde sankcje i to odbędzie się jeszcze w tym tygodniu”* – powiedział
przewodniczący komisji spraw zagranicznych polskiego Sejmu. Wpisując się tą
wypowiedzią w coraz bardziej zmierzające ku grotesce działania tych, którzy „nadzieję”
Grzegorza Schetyny już spełnili i tych, na których Schetyna liczy.
Groteską
jest choćby ta przywoływana przez Schetynę „twardość” Stanów Zjednoczonych,
mogąca sugerować, że Schetyna w życiu nie zetknął się z niczym twardym. Jest nią
też ta nadzieja, pokładana w gościach, którzy właśnie stwierdzili, że „będą ostro
reagować jak tylko Rosja naruszy terytorialną integralność Ukrainy”.
Akurat
ten przejaw „twardości” Europy, wyartykułowany w chwili, gdy na Krymie panoszy
się dziesiątki tysięcy ruskich sołdatów, świadczyć może albo na przykład tym,
że tam w Paryżu, Londynie, w Berlinie czy Rzymie maja wyraźne braki w geografii.
Tak poważne, że im Krym pewnie nawet przy Ukrainie nie leżał. Ciekawe jak tam z
Charkowem? Czy mamy czekać aż tam się pojawią T-34 by sprawdzić orientację
geopolityczną Europy? Poczekajmy, może…
To zresztą zły sygnał także i dla tych, co nas
tym Paryżem, Londynem, w Berlinem czy
Rzymem uspokajają. A nuż, jakby co, wyda się im, że w żadnym razie Holand przez
Rosję nie może być zagrożona wiec nie ma o co kruszyć kopii.
Może
tez świadczyć, i na to bym raczej stawiał, że jeszcze zanim Władimir Putin
rzecz zaklepał, dla Europy już Krym przestał być „integralną częścią” Ukrainy. Stąd
to wyprzedzenie kroków „cara Władimira”. To zaś oznacza, że w tym Paryżu,
Londynie, w Berlinie czy Rzymie kwestię „integralności terytorialnej” traktują
bardzo elastycznie.
I
na tym tle bardzo dobrze wypada nasz przywódca. Mówiący raz „dawnym Kaczyńskim”
gdy nie pozostawia wątpliwości co do faktycznej oceny działań Putina i zarazem
Gerchardem Schrederem, kiedy zwraca uwagę, że „Polska polityka wschodnia musi być polityką aktywną, ale jednocześnie
wkomponowaną w politykę europejską i jednocześnie euroatlantycką. Polska nie
może być uznawana za twórcę kłopotów z powodu jakiejś doktryny.”** W
zależności do kogo mówi, mówi jednym lub drugim. Czasem zaś oboma. Pewnie tak
dla zgrywy. Ale wróćmy do tej wypowiedzi. Jakiej doktryny panie Tusk? Czyjej doktryny?
Doktrynę to może ma Angela! I, jak widać, taką ma, że kłopotów nie napyta. W
każdym razie jej. I tego się trzyma. My nie mamy więc złapać się za co nie
mamy.
Trudno
nie być pod wrażeniem obrotowości Tuska. I jego zdolności przyswajania wiedzy. Chciałoby
się bić brawo wobec tej rozsądnej gotowości nie szarpania się z powodu „guzika”
i podążania za „mądrzejszymi”. Ciekawy w tym wszystkim jest jego komentarz na
temat „mówienia Kaczyńskim”. Odpiera on takie twierdzenia wyjaśniając „Nasza
polityka jest czymś dokładnie odwrotnym, jeśli chodzi o kwestie wschodnie niż
to, co proponowali Kaczyńscy. Polska może być skuteczna tylko wtedy, gdy
zrozumie się dobrze z innymi państwami regionu”. I tu aż się prosi pytanie
które państwa regionu ma na myśli i w którym momencie najlepiej się z nimi
rozumiał. Ale to margines tej sprawy, którą Tusk w tym momencie rozgrywa już
głownie propagandowo, z myślą o własnym podwórku, na którym przyrasta liczba zachwyconych
jego muskulaturą.
Jeśli
zaś chodzi o konkrety, ustala je tam, gdzie sugerował Kaczyński. Idąc w tym
kierunku, za który swego czasu wywalono Waszczykowskiego.
Cała
sprawa pokazuje jednak, że z historii, rzekomej nauczycielki życia, pedagog
naprawdę do dupy. Wieku było mało by wyciągnąć wnioski z tekstów o „barku zainteresowania”
kolejnymi aneksjami. Przeciwko temu „brakowi zainteresowania” mamy „autodefiniowanie nowej wspólnoty euroatlantyckiej
wobec nowej sytuacji.” Zaś „ sankcje, które śmieszą niektórych, to
elementy nowej architektury w świecie zachodnim, a nie skuteczna broń wobec
Rosji”**
Z
tym ostatnim akurat trudno się nie zgodzić. „Skuteczną bronią wobec Rosji”
faktycznie tego, co robi właśnie „wolny świat” nie nazwę. A na „autodefiniowaniu”
się nie znam chyba. Bo nie wiem akurat kto jest tym „auto”, co definicje
ustala.
Na tym tle
wyjątkowo skuteczna jest pedagogika radziecka. Ze zdumieniem oglądam ten nasz
masowy zaciąg do pionierów i Komsomołu. Uczcie się od nich propagandy! I bójcie
się! Bo kiedyś, kiedy będziemy zastanawiać się czy „wejdą”, okaże się, że nie
muszą, że już są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz