Jest szalona dysproporcja między tym,
co robi Rosja wobec Ukrainy i tym, co wobec Rosji robią ci, którzy coś robić
bezwzględnie powinni. Najlepszym przykładem jest choćby ultimatum rosyjskie
wobec ukraińskich żołnierzy, stacjonujących na Krymie, którym zagrożono
szturmem o ile do jutra rana nie złożą broni. W tym czasie przedstawicie Unii
Europejskiej, zebrani w celu uzgodnienia środków, jakie należy podjąć wobec
agresywnej polityki Rosji, nie uchwalili nic. Ograniczyli się tylko do
komunikatu, w którym wezwali Rosję do porzucenia obecnej drogi i zagrozili…
stanowczą reakcją.
Może to nie miejsce ale przypomniał mi
się często powtarzany w latach 80-tych XX wieku dowcip o napiętych stosunkach między
ZSRR i Chinami. Po kolejnej chińskiej prowokacji kierownictwo Związku
Radzieckiego wydało tysiąctrzystaosiemdziesiątąszóste stanowcze ostrzeżenie.
Nie mam pojęcia ani kiedy nastąpi ta
stanowcza reakcja ani na czym będzie polegała. W wysłuchanej relacji ze
spotkania szefów dyplomacji unijnych państw dowiedziałem się, że odrzucono
przede wszystkim możliwość militarnej interwencji. To rozumiem. Nie zdecydowano
się też na sankcje gospodarcze co jest zwykłym i obrzydliwym sprzedaniem zasad
za przeróżne walory materialne . Padła też
propozycja zaostrzenia polityki wizowej wobec obywateli Rosji. I tu oniemiałem
bo okazało się, że tę propozycję oprotestował przedstawiciel… Polski.
Argumentując, że uderzą one w zwykłych obywateli Rosji. Zatem na wschodzie
wojna a na naszej północnej granicy zwykli obywatele Federacji Rosyjskiej
spokojnie będą rozwijać stosunki gospodarcze z Polską, przemycając sobie
papieroski jak przemycali dotąd.
Ja naprawdę nie wiem czy pan Sikorski
nie zauważył jeszcze, że coś takiego, jak „zwykli obywatele Rosji” nie
istnieje. W każdym razie nie w czasie, gdy Rosja, w swoich kolejnych
wcielaniach, wchodzi na wojenną ścieżkę. Rosjanin, najlepiej właśnie „zwykły”,
to w takich sytuacjach nie tylko kategoria polityczna. To wręcz broń wykorzystywana
do wielce pożytecznych akcji dywersyjnych. Gdyby nie było w granicach Ukrainy
ludzi, mogących wylegitymować się dziś jako „zwykli obywatele Rosji”,
zdecydowanie trudniej byłoby a może nawet by się nie dało uzasadnić obecnej
bandyterki.
Myślę, że powoli myśleć trzeba już
nie tylko o demonstracjach pod siedzibami bandytów z Moskwy ale też o naciskach
na tchórzy z Brukseli czy Waszyngtonu.
Kolejne oświadczenia jacy to mogą być
oni groźni są już tylko żenujące. Ustalenie jakiegokolwiek konkretnego
stanowiska, zajmuje im więcej, niż Putinowi zebranie wojaków, zatankowanie transporterów i
obsadzenie Krymu.
Przez ostatnie lata Unia Europejska zdążyła
nas przekonać, że nie ma takiej głupoty, której nie chciałaby uczynić
obowiązującym prawem. Dziś, dla odmiany, udowadnia, że może odpuścić sobie
zasady, które prawem nie tylko być powinny ale jako takie muszą być
bezwzględnie egzekwowane. Przekonuje też, że jak się opije taniego gazu, jest
bezwolna i może być bezbronna niczym zdemoralizowany ćpun. Nie dlatego, że taka
jest obiektywnie. Wcale nie musi być. Tak jest jej wygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz