poniedziałek, 3 marca 2014

Tchórze z Brukseli i Waszyngtonu



Jest szalona dysproporcja między tym, co robi Rosja wobec Ukrainy i tym, co wobec Rosji robią ci, którzy coś robić bezwzględnie powinni. Najlepszym przykładem jest choćby ultimatum rosyjskie wobec ukraińskich żołnierzy, stacjonujących na Krymie, którym zagrożono szturmem o ile do jutra rana nie złożą broni. W tym czasie przedstawicie Unii Europejskiej, zebrani w celu uzgodnienia środków, jakie należy podjąć wobec agresywnej polityki Rosji, nie uchwalili nic. Ograniczyli się tylko do komunikatu, w którym wezwali Rosję do porzucenia obecnej drogi i zagrozili… stanowczą reakcją.

Może to nie miejsce ale przypomniał mi się często powtarzany w latach 80-tych XX wieku dowcip o napiętych stosunkach między ZSRR i Chinami. Po kolejnej chińskiej prowokacji kierownictwo Związku Radzieckiego wydało tysiąctrzystaosiemdziesiątąszóste stanowcze ostrzeżenie.

Nie mam pojęcia ani kiedy nastąpi ta stanowcza reakcja ani na czym będzie polegała. W wysłuchanej relacji ze spotkania szefów dyplomacji unijnych państw dowiedziałem się, że odrzucono przede wszystkim możliwość militarnej interwencji. To rozumiem. Nie zdecydowano się też na sankcje gospodarcze co jest zwykłym i obrzydliwym sprzedaniem zasad za przeróżne walory materialne  . Padła też propozycja zaostrzenia polityki wizowej wobec obywateli Rosji. I tu oniemiałem bo okazało się, że tę propozycję oprotestował przedstawiciel… Polski. Argumentując, że uderzą one w zwykłych obywateli Rosji. Zatem na wschodzie wojna a na naszej północnej granicy zwykli obywatele Federacji Rosyjskiej spokojnie będą rozwijać stosunki gospodarcze z Polską, przemycając sobie papieroski jak przemycali dotąd.

Ja naprawdę nie wiem czy pan Sikorski nie zauważył jeszcze, że coś takiego, jak „zwykli obywatele Rosji” nie istnieje. W każdym razie nie w czasie, gdy Rosja, w swoich kolejnych wcielaniach, wchodzi na wojenną ścieżkę. Rosjanin, najlepiej właśnie „zwykły”, to w takich sytuacjach nie tylko kategoria polityczna. To wręcz broń wykorzystywana do wielce pożytecznych akcji dywersyjnych. Gdyby nie było w granicach Ukrainy ludzi, mogących wylegitymować się dziś jako „zwykli obywatele Rosji”, zdecydowanie trudniej byłoby a może nawet by się nie dało uzasadnić obecnej bandyterki.

Myślę, że powoli myśleć trzeba już nie tylko o demonstracjach pod siedzibami bandytów z Moskwy ale też o naciskach na tchórzy z Brukseli czy Waszyngtonu. 

Kolejne oświadczenia jacy to mogą być oni groźni są już tylko żenujące. Ustalenie jakiegokolwiek konkretnego stanowiska, zajmuje im więcej, niż Putinowi  zebranie wojaków, zatankowanie transporterów i obsadzenie Krymu.

Przez ostatnie lata Unia Europejska zdążyła nas przekonać, że nie ma takiej głupoty, której nie chciałaby uczynić obowiązującym prawem. Dziś, dla odmiany, udowadnia, że może odpuścić sobie zasady, które prawem nie tylko być powinny ale jako takie muszą być bezwzględnie egzekwowane. Przekonuje też, że jak się opije taniego gazu, jest bezwolna i może być bezbronna niczym zdemoralizowany ćpun. Nie dlatego, że taka jest obiektywnie. Wcale nie musi być. Tak jest jej wygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz