środa, 19 marca 2014

Dyplomaci (parada rodzimych osobliwości)



Mam szczerą nadzieję, chciałbym w każdym razie,  by był to mój ostatni tekst o Ukrainie. Jak wiadomo Ukraina (czytaj ukraiński Krym) jest stracona a wszystko, co się dzieje to tylko taki taniec, by pogrzeb wyglądał godniej.

Początkowo miałem to, o czym za chwilę, za wymysł czy tam przekłamanie, wynikające ze złego tłumaczenia albo ze zlej woli. Jednak kiedy w rannej rozmowie z Gowinem Bogdan Rymanowski zacytował opinię Władysława Bartoszewskiego o Putinie, pochodzącą z wypowiedzi dla jednej z niemieckich gazet, uznałem, że nic z tych rzeczy. Że wynalazca określenia „dyplomatołki”, którym chętnie obdzielał adwersarzy, faktycznie stwierdza dziś:  Wierzę jednak w Putina, może bardziej, niż wielu innych. Doceniam jego mądrość i jego przewidywalność. Przewidywalność jest częścią myśli europejskiej.”*

Bartoszewskiego a raczej jego dyplomatyczne umiejętności od czasu jego innej, chyba nawet głośniejszej wypowiedzi dla zachodniej prasy, tej, w której zapowiadał poprawę relacji polsko- amerykańskich po zwycięstwie wyborczym Boba Dole’a (pytacie” kim do cholery jest Bob Dole”?), oceniam bardzo nisko. I nie uważałbym właściwie, że warto zajmować się jego dzisiejszymi ocenami. Gdyby nie korespondowały one tak mocno z wypomnianymi dziś prof. Kuźniarowi w „Salonie politycznym Trójki” ocenami Rosji i Putina sprzed lat pięciu.

Oczywiście doradca Prezydenta ani się nie zająknął (napisałbym, że brew mu nie drgnęła ale to niestety radio), że mógł się mylić. Przeszedł bardzo płynnie od swojego dawniejszego rusofilskiego wegetarianizmu do prawdziwego rusożerstwa, które już nawet nie zadziwia ale przeraża. Oczywiście skupił się on na tak przez siebie lubianym dowalaniu Stanom Zjednoczonym (i Unii, której nie mógł pominąć) za śmieszne (tu by pewnie premier Tusk dyskutował) sankcje przeciw Rosji. Trzasnął (umownie) pięścią w stół i zasugerował, że sankcje to mają być sankcje! I trudno się z nim nie zgodzić. Swoje dawne opinie objaśnił w sposób porywający. Odwołał się on do naszej potrzeby posiadania za wschodnią granicą Rosji przewidywalnej i cywilizowanej. Zrozumiałem to, na podstawie bardzie szczegółowych sugestii pana doradcy, tak (może za głupi jestem na ten poziom politycznego myślenia), że dla nas mniej istotne jest, jaka ta Rosja jest naprawdę bo zawsze możemy ją sobie wyobrazić taką, jaką byśmy chcieli. Odnoszę wrażenie, że panu Kuźniarowi starczyło wyobraźni ledwie na pięć lat. A w polityce i wobec Rosji to tyle, co nic!

Każdemu, kto chciałby mi sugerować, że „Trójki” a już szczególnie Kuźniara nie ma co słuchać, polecam fragment, w którym Kuźniar tłumaczy, czemu kiedyś był przeciwnikiem „tarczy antyrakietowej” w Polsce a dziś jest bardzo za. Nie, szanowni, nie chodzi o zmianę sytuacji geopolitycznej. Tarcza George’a „Dablju” Busha była zła a ta obecna będzie dobra bo tamta wystawiała nas na cel a ta nas obroni. Genialnie proste! Biorąc pod uwagę fakt, że jak na razie o tej „tarczy” mówi się w sferze ogólnych deklaracji, zadziwia orientacja pana doradcy w technicznych parametrach tego, wirtualnego póki co, bytu. Oczywiście najważniejszym parametrem, różniącym obie tarcze, na co zwrócił uwagę Kuźniar, jest ekipa, która się o to ustrojstwo stara.

Ale dajmy spokój tarczy i, na razie, Kuźniarowi. Zastanawia skąd w Bartoszewskim tyle wiary w Putina? Przyszły mi do głowy dwie możliwości. Jedna zakłada, że kompetencje intelektualne Bartoszewskiego mocno przeszacowuję i mówi on pewnymi schematami, które zasłyszał, albo, co gorsza, które ciągle jeszcze słyszy za kulisami naszej dyplomacji, w której przecież „robi”. Zatem „przewidywalny Putin” jest jeszcze w naszej dyplomacji obecny bo jak na razie zmiana doktryny nie dotarła dotąd na korytarze MSZ.

Druga możliwość, i tę obstawiam, jest taka, że Bartoszewski to szczwany staruszek. Wie, że realnie w naszej i w międzynarodowej polityce nic nie znaczy, więc postawił na PiaR. Zdecydował, że będzie lubiany i doceniany. W Niemczech, dla gazety z tego kraju była laurka o „myśli europejskiej”, Putin jest, powiedzmy delikatnie, mniej kontrowersyjny niż na przykład u nas. Nawet jeśli uwzględnić naszych, jakże głośnych Komsomolców. Zatem miłe słowo pod adresem głównego dyspozytora kurka z tanim gazem nie mogło być tam źle odebrane. I w tym sęk. A ten sęk pasuje zresztą do wczorajszych słów Tuska o „redefinicji”. Może na tym polegać ma „redefniowanie” Putina, który wszak ostatnio nawet dla naszych „przyjaciół Moskali” stał się nieomal bandytą.

Ktoś powie, że zawracanie sobie głowy obu panami jest czynnością zbędną i jałową. Nic podobnego! Obaj panowie są na państwowych etatach i z państwowej kasy biorą pieniądz! Zatem jeśli Bartoszewski dostrzega w Putinie „myśl europejską” robi to na nasz rachunek i, niestety, na nasze konto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz