Nie
nazywam się Karnowski. Nawet na imię nie mam ani Michał ani Jacek. Jednak
spróbuję włączyć się w dyskusję a w zasadzie odpowiem na apel pani Dominiki
Wielowiejskiej, adresowany do redaktorów tygodnika „wSieci”.
Oczywiście,
pani redaktor, zdjęcie z okładki tygodnika braci Karnowskich jest wyrwane z
kontekstu. Dokładnie tak, jak sławne zdjęcie Lecha Kaczyńskiego z trybuny
stadionu, trzymającego szal z odwróconym napisem „Polska”. I tak, jak pani może
się tylko domyślać że braciom Karnowskim chodziło o zasugerowanie czytelnikom,
że się Tusk cieszył z jatki w Smoleńsku tak mnie pozostają również domysły czy
intencją pani gazety było przedstawienie ówczesnego prezydenta jako niedocofa-analfabety.
Przecież zarówno Karnowscy wprost nie napisali, że się Tusk cieszył, jak i „Wyborcza”
nigdzie nie wskazała, że Kaczyński ma kłopoty z prawidłowym złożeniem nazwy
kraju, którego był głową.
Popada
pani w ton dramatyczny, pytając Karnowskich „Chcecie doprowadzić do tragedii podobnej do tej, jaka miała miejsce w Łodzi?”
a mnie pierwsze co po tym pani przejawie wielkiej troski przychodzi do głowy,
to zapytać panią kto w takim razie doprowadził do tamtej tragedii? Bo chyba nie
Karnowscy… Ja wiem, że przedstawienie Prezydenta-debila to może i nie to samo,
co zasugerowanie Premiera-mordercy. Choć w sumie to kwestia gustu odbiorcy i
nie potrafię za obywateli odpowiedzieć czy woleliby u władzy debila czy
mordercę.
Bardzo
pięknie obniosła się pani ze swymi zasługami „jedynej sprawiedliwej” co to
nawet Palikota potrafiła krytykować. I z tej pozycji ma prawo stwierdzić, że „tygodnik
"wSieci" znów przesunął granice i prześcignął Palikota o lata
świetlne.” Mnie jednak interesuje, czy te „lata świetlne” wystarczą w „wSieci”
by choć zbliżyć się do pani własnej redakcji. Która dała łamy Wajdzie i reszcie
pajaców w koronach niczym z Burger Kinga aby zakłócali i żałobę i pochówek,
która widziała Błasika wrzeszczącego na Protasiuka na Okęciu i przebywającego w
kokpicie, która objaśniała społeczeństwo, że w Smoleńsku lądowały „debeściaki”.
Nie dodam sławetnego „jak nie wyląduję to mnie zabiję” bo zwyczajnie nie wiem
czy to patent pani gazety czy raczej równie „niewinnej” w kwestii tragedii, „jaka
miała miejsce w Łodzi” redakcji z ul Wiertniczej.
Konkludując,
pani Wielowiejska, na pani niekorzyść działa to, że to, co miało „miało miejsce
w Łodzi”, miało jednak miejsce więc wagę ma tysiąckroć większą od tego, co może
się zdarzyć. Bo to „może” robi różnicę ogromna. I z tej perspektywy jedno można
powiedzieć. Może bracia Karnowscy postąpili nieładnie albo i podle. Tyle, że
ostatnimi, którzy im mają prawo wypominać są wszelkie „debeściaki” z Czerskiej
z panią włącznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz