wtorek, 8 października 2013

Hucpa. O idiotach pożytecznych i wręcz przeciwnie



Słowo hucpa w ostatnim czasie robi błyskotliwą choć absolutnie niezasłużoną karierę. W piosence „Ładne słowa” Maria Peszek (wiem, wiem, nie lubicie…) wylicza słowa, które jej zdaniem są ładne. Pilśnia, hamulec, cumulus… Wymienia też słowa, które jej zdaniem są brzydkie. Wędlina, rybitwa, żuchwa…*
Dla mnie słowo hucpa mieści się w tej drugiej kategorii. Może ze względu na nadużywanie go w ostatnim czasie ponad miarę i rozsądek. Tak bardzo ponad rozsądek, że polityków, którzy to robią a jeszcze bardziej tak zwanych „ludzi kultury”, powtarzających za nimi, musze chyba uznać za obdarzonych mikrą finezją i takimż zasobem słów prymitywów. No bo przecież nie tępaków, którym podsyłać trzeba co mają mówić i jak mają mówić! I oświadczam, że nie będę głosował na żadnego polityka, który od dziś przez najbliższy miesiąc choć raz użyje słowa „hucpa”. Jest tyle ładnych słów, którymi można je zastąpić. Granda, tupet, bezczelność… To ostatnie brzmi szczególnie ładnie.
Hucpę zaś zostawmy na szczególne okazje gdy ręce będą nam opadać poniżej poziomu morza. Na przykład na okoliczność osobliwej publikacji spółki autorskiej Jacek Żakowski & „Gazeta Wyborcza”. Redaktor opublikował tekst „W jak wariaci, czyli co zostanie ze stolicy”, który na stronie „Wyborczej” już jest albo do kupienia albo do zobaczenia tylko we fragmencie, ale za to w tym najbardziej imponującym. Ujawniającym co, jak napisał publicysta „dla mojego (od pokoleń) miasta znaczyła Godzina W, której drugą odsłoną ma być - choć PiS z mówienia o tym wycofuje się rakiem - stołeczne referendum.”** „Wyborcza” natomiast na swej stronie głównej rzecz opatrzyła tytułem odredakcyjnym brzmiącym bodaj (przypominam z pamięci bo już go nie ma) „Rządy PiS w Warszawie spowodują ogromne zniszczenia”. Ktoś powie, że to zasługuje na „Hienę roku”. Nie zgodzę się z tym absolutnie! Hienie można zarzucić brak kultury przy posiłku i, ogólnie, skandaliczną higienę osobistą. Nie można natomiast tego, że szuja z niej i bydle ostatnie. Jest, jaka jest, bo taką ją Bóg stworzył czy tam natura wyewoluowała. I choćby nawet chciała jeść na porcelanie i białym obrusie, chodzić będzie nadal ze śmierdzącą i upaćkaną mordą.
Gdyby chcieć skopiować styl publicystyczny Jacka Żakowskiego, można by napisać tekst o tym, że Żakowski najpewniej w latach 50-tych XX wieku strzelałby AK-owcom w potylicę. Skoro jemu Godzina W kojarzy się głownie a może nawet wyłącznie z ruiną Warszawy, da się to jakoś uzasadnić, podłączając go z tą jego opinią do stada ówczesnych ubeków, uważających czy tam przedstawiających Bora, Andersa, AK i całe Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie za „pomocników Hitlera”. To ten sam poziom publicystyki.
Wracając zaś do finezji warto pochylić się nad jednym z koronnych argumentów, którym szczególnie chętnie w publicznych debatach szafują obrońcy pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Poza hucpą ową nieszczęsną. Lubią oni, co pokazuje choćby stanowisko Seweryna Blumsztajna podczas ostatniej debaty zorganizowanej, a jakże, przez „Wyborczą”, tłumaczyć, że nie pójdą na referendum, bo nie chcą być „pożytecznymi idiotami”.*** Czemu upierają się być idiotami niepożytecznymi czy wręcz szkodliwymi to już pozostaje ich słodką tajemnicą. Może chcą po prostu być w zgodzie z etosem. Etosem idioty rzecz jasna, który bardzo rzadko i jakby przypadkiem potrafi być pożytecznym.
Najzabawniejsze jest natomiast to, że jak by się starali, tymi „pożytecznymi idiotami” są czy tam wkrótce będą. Pożytecznymi z punktu widzenia identyfikowanych przez siebie politycznych przeciwników. Możliwe jest nawet to, że w tym swoim idiotycznym utylitaryzmie zaliczą kumulację. Kto wie czy cała ta kampania na rzecz bojkotu referendum nie przyniesie skutku odwrotnego od zamierzeń. O tym przekonamy się za kilka dni.  Nie mam jednak wątpliwości, że za jakiś czas ich aktywność zaprocentuje. Zaprocentuje wówczas, gdy w zdecydowanie ważniejszych wyborach punkt widzenia ich pupili diametralnie się odmieni. Myślę, że z perspektywy obecnej akcji propagandowej znacznie trudniejsze a może wręcz niemożliwe będzie nawoływanie a by „zmieniać Polskę, iść na wybory” czy choćby „zabrać babci dowód”. Niemal „od zawsze” a teraz to już szczególnie widać, że losy obecnej władzy opierać się będą wówczas na statystyce. Na statystyce, w której duża frekwencja oznaczać będzie ratunek a mała klęskę. I wtedy „pożyteczni idioci” będą mieli problem. Bo robienie „z mordy cholewy” czy tam z siebie „propagandowej dzi…” znaczy „kobiety lekkich obyczajów” może finalnie nie popłacać. I będzie to z pożytkiem dla kogoś innego niżby sobie życzyli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz