Obdarowanie pani Hanny
Gronkiewicz-Waltz przez wdzięcznych podd…
partyjnych wyborców funkcją szefa warszawskiej
PO zrazu wzięto za taki polityczny marketing, który miał wszem i wobec pokazać,
że pani Hanna jest taka och i ach, że po prostu jak już coś ma być warszawskie,
to bez wątpienia i bez wyjątku z panią Hanną na czele. Że niby tak skądinąd
ogromne szanse obecnej pani Prezydent na to, że i za tydzień też jeszcze będzie
panią Prezydent miały wzrosnąć w dwójnasób a może i w trójnasób.
Mnie zaś wydało się i nadal wydaje
(zresztą nie tylko mnie ale o tym troszkę dalej) że w ten sposób PO w sprawie
referendum stołecznego po prostu powiedziało pas i daje grać przeciwnikom z
mała nadzieją, że jakoś tam ostatecznie wyjdą oni bez paru.
Od początku bezsensem było sądzić, że
latającej z wywieszonym jęzorem i ostatkiem tchu pani Gronkiewicz Platforma
zamierza po prostu dołożyć obowiązków niepomna, że i tak wypomina się jej obowiązki
uczelniane, które jakoś tam godzi jakoby z obowiązkami samorządowymi. Wiele
tych obowiązków jakby…
Inaczej rzecz się ma, jeśli uświadomimy
sobie, że w wypadku utraty stanowiska pani Gronkiewicz byłaby w zasadzie nikt.
No może byłaby komisarzem co teraz jej już jako baronessie chyba nie przystoi.
Tak przynajmniej sądzi Wiesław Dębski (niegdyś „Trybuna” czy tam „Przegląd” a
teraz „Wirtualna Polska”) komentujący wspomniane wyniesienie pani Waltz
stwierdzeniem, iż teraz przynajmniej Warszawiacy już mogą być spokojni, że nie
zostanie komisarzem. W każdym razie jeśli przegrałaby 13 października, stałaby
się praktycznie nikim. Bo bycie wiceprzewodniczącą PO przy przewodniczącym
Tusku to, przepraszam za dosadność, gówno a nie władza. Nawet nie jej jakaś
namiastka. Zatem zluzowała miejsce pani Kidawa – Błońska, mająca wszak choć
sejmowy mandat, by się pani Hanna z niczym nie została.
Pojawiły się plotki, wedle których
dla pani Hanny gotowane jest miejsce w Radzie Polityki Pieniężnej, po odwołaniu
Zyty Gilowskiej. To może nie byłby szczyt prestiżu ale 40 tys piechotą nie
chodzi.
Tyle, że snucie na poważnie takich
planów oznaczałoby, że w PO, nawet na najwyższych szczeblach nie brak idiotów, mających
kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. Jak stanowi bowiem art. 14 ust 2 ustawy o
Narodowym Banku Polskim „Członek Rady będący członkiem partii
politycznej lub związku zawodowego obowiązany jest na okres kadencji w Radzie
zawiesić działalność w tej partii lub w tym związku, pod rygorem odwołania z
Rady”
Zatem wybieranie teraz pani
Gronkiewicz-Waltz na warszawskiego barona PO a zaraz potem na członka RPP
byłoby oczywistym idiotyzmem. Poza tym jest jeszcze Prezydent, który może to
widzieć inaczej. Ma prawo!
Co innego, jeśli założymy, że to są
takie pomysły ad hoc, zmierzające do tego tylko, by się pani Hanna w jakiej próżni
nie znalazła. Wtedy trzyma się to wszystko kupy.
Tym bardziej się trzyma, że jak
wróble ćwierkają, nie bez związku zresztą z tym, co stać się może 13
października w Warszawie, mamy w PO do czynienia z kolejna walką buldogów pod
dywanem. Na razie pod dywanem acz te buldogi są największymi, jakie PO ma i dziw,
ze się jeszcze pod tym dywanem mieszczą. Przeczytałem gdzieś, że Donald Tusk krąży
po kraju a gdzie zawita, tam zaraz baronem zostaje jego stronnik a przestaje
być stronnik pana Grzegorza Schetyny. I to jest tez zła wiadomość. Oczywiście nie
dla mnie i nie dla tych, co się na to, co pod dywanem zapatrują jak ja. Jest to
zła wiadomość dla PO i jej akolitów. Bo sugeruje ona, że możliwy wykop HGW z
warszawskiego ratusza może nie mobilizować PO, jak sugeruje Grupiński, lecz pogrążyć
partię w chaosie. Jak piszą ponoć nawet w prasie niemieckiej, ewentualna klęska
w Warszawie może uaktywnić tych w PO, którzy są przekonani, że Donald Tusk
nigdzie już partii nie jest w stanie zaprowadzić. To znaczy nigdzie tam, gdzie
partia dotrzeć by chciała. Zatem może być tak, że zaraz po 13 października w PO
zacznie się wzajemnie podchody a po nich dożynki. W których albo pan Tusk
dorżnie schetynowców albo sam zostanie dorznięty. Znaczy nie w sensie, ze sam
jeden.
W takim scenariuszu bezrobotna i pozbawiona
realnej władzy w partii a słynąca z wierności Tuskowi pani Hanna byłaby z tą
swoją wiernością absolutnie niewykorzystana. Co innego jako warszawska
baronessa.
Tak więc, jak mi się zdaje,
odpuszczono sobie walkę o Warszawę bo zapowiada się walka z ich punktu widzenia
ważniejsza. I bez wątpienia zdecydowanie bardziej krwawa.
Aż się nie mogę doczekać i idę po popcorn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz