Taka historia sprzed lat mi się
przypomniała. Kiedy jeszcze chodziłem do szkoły podstawowej, mocno udzielałem
się w harcerstwie będąc, jak mawiał Tubka Starszy* harcerzem rasowym. Wszystko
zmieniło się gdy poszedłem do liceum bo raz, że zaczął się „karnawał
Solidarności” w którym nic już nie było ani proste ani oczywiste a po drugie na
tym szczeblu zamiast harcerstwa działała HaeSPeeS (HSPS) czyli Harcerska Służba
Polsce Socjalistycznej a w niej być rasowym chyba się po prostu nie dało. W
takich oto „okolicznościach przyrody” wpadł któregoś dnia do mojej klasy jeden
z matematyków, mający w zakresie „czynności dodatkowych” opiekę nad „czerwonym
harcerstwem” i zapytał, kto chce się do HSPS-u zapisać. Nie zgłosił się nikt
więc lekko zdenerwowany spytał, kto wcześniej był w harcerstwie. Tak gdzieś 85%
klasy podniosło ręce. Wkurzył się.
- Co to ma w ogóle być?! Harcerze ot
tak znikać nie mogą! – wykrzyknął. I zapisał wszystkich. Nawet tych, którzy
ręki nie podnieśli. Nic się dalej nie działo ale statystykę robiliśmy jak
trzeba. Ku chwale „socjalistycznej biało-czerwonej” dla której „myśli i czyny i
uczuć żar”.
Przypomniałem sobie tę historyjkę
czytając kolejny odcinek historyjki jak najbardziej aktualnej. Opowiadającej o „wyborach
wewnętrznych” w Platformie Obywatelskiej. Ten cudzysłów, jak wskazuje
wspomniana lektura, jest jak najbardziej na rzeczy.
Ktoś zapyta co zdarzenia z mej
młodości czy tam dzieciństwa mają wspólnego z „polityczną rywalizacją" we wnętrzu
czy tam wręcz wnętrznościach partii rządzącej? Z pozoru niewiele albo i zgoła
nic. Ale w obu przypadkach chodzi o jakąś tam liczbę ludzi i statystykę. W
mojej historii akurat o ludzi, którzy się zawieruszyli karygodnie i
niezrozumiale a w tej obecnej o ludzi, którzy cudownym sposobem się pojawiają.
Natomiast tym, co różni obie
opowiastki to to, że mnie do HSPS-u zapisano raz i raz mną nadęto statystykę a
w PO jest to zjawisko może i rzadkie ale cykliczne. Niczym trudne do
przeoczenia czy raczej zignorowania kwitnienie Amorhophallus titanum. No i moja
działa się, jakby nie było, w PRL-u a ta…
I to jest dla mnie jakiś tam fenomen.
Bo jak go nie nazywać, mamy niewątpliwie do czynienia z procederem, którzy
byłby może nawet nie do zaakceptowania ale choć do zrozumienia w jakimś tam
bantustanie, gdzie szefem partii byłby jakiś tam Czombe czy inny Mugabe ale nie
w „najdynamiczniejszym kraju Unii Europejskiej”, budzącym ponoć zazdrość nawet
w samej Wielkiej Brytanii. Jeśli na dodatek przejmiemy się treścią listu, jaki
do Czomb… do szefa partii wysłała Bożena Sławiak, tejże partii posłanka na
Sejm, ów bantustan mocno osadzony jest w Średniowieczu, gdzie wierność wasali
kupuje się za grunt czy tam dobra ziemskie. Zaś najbardziej imponującą częścią
tego fenomenu jest to, że cykliczne kwitnienie Amorhophallus titanum zwanego
Platformą Obywatelską nijak nie odstręcza od niej tłumów artystów, karolaków różnych
i nechrebeckich, intelektualistów żakowskich, markowskich czy czapińskich oraz
reszty oczytanych dziewczynek i chłopczyków, uważających, że ocieranie się o to
przynosi splendor i dobrze świadczy. Oni wszyscy jakoby coś tam w głowach mają…
Oczywiście można się sprzeczać co do
tego obciachu. Bo na przykład PiS… czy PSL, albo choć SLD. Otóż nie. Można PiS-owi zarzucić
obłęd, złowrogość, faszyzm nawet czy komunizm wedle upodobania. PSL to stado
wyrachowanych spryciarzy, najlepiej wiedzących do czego służy widelec i łyżka
no a wreszcie czerwoni to mistrzowie mimikry potrafiący przekonać nawet, że komuch z maturą, „lubiejący”
sobie wypić do przygania, może być na przykład najlepiej wykształconym
politykiem-socjaldemokratą o nienagannej kulturze bycia. Ale to wszystko są
zarzuty poważne. Nie to, bez najmniejszych wątpliwości, co zapisywanie tatka,
dziatka, bratka, pięciu nieboszczyków, przechodzącej przypadkiem mimo zakonnicy
i psa sąsiadki do tego czy innego koła żeby tylko zostać „baronem” Platformy
Obywatelskiej w Wólce Parchatej. Na drugą czy trzecią kadencję. I to jest
obciach że oni się tego nawet nie wstydzą. Nic a nic! To przecież nawet Nitrasa
zbrzydziło! No a to nie takie łatwe…
* Jedna z
istotnych choć nie pierwszoplanowych postaci z książki „Osobliwe przypadki
Cymeona Maksymalnego” Mistrza Edmunda
Niziurskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz